Ale strasznie dołujący jest fakt, że po śmierci nie ma nic. Lepiej chyba w coś wierzyć, nawet w latające spodki spaghetti, niż w nic.
a skad wiesz, ze nic nie ma? sprawdzales? chcialbys wierzyc do konca zycia w spaghetti? a dlaczego nie w samego siebie? mysle, ze cos po smierci jest, wierze takze w reinkarnacje. jesli chodzi o wiare to sprawa jest prosta. czlowiek od zalania dziejow w cos wierzyl, w pioruny, slonce, deszcz, az w koncu w jakis bogow. jest to naturalna kolej rzeczy. jak dorastamy wierzymy w naszym rodzicow. sa naszym oparciem i wzorem do nasladowania. kiedy stajemy sie bardziej dojrzali szukamy wzorcow w mediach, sportowcach, aktorach itp albo w jakiejs wierze.
nadzieja, wiara, itp daje ludzkosci sile, tlumaczy zjawiska, na ktore nie znajdujemy odpowiedzi.
ale wracajac do sedna. smierc towarzyszy nam czy tego chcemy czy nie od naszych urodzin. bardzo dobrze, ze zadajemy sobie pytanie co z nami bedzie.
na przestrzeni wiekow, wierzen zawsze mozna znalezc jakies ziarenko prawdy. proponuje zaglebic sie w literature. mnie np. spodobal sie sposob patrzenia na swiat wg. Robert'a Monroe. Pisze on o ciekawym zjawisku Out Of Body Experience [oobe]. warto poczytac i troche sie nad tym zastanowic.
OOBE wiem co to da sie osiagnac przez medytacje oraz przez narkotyki slyszalem ze fajne zjawisko takie bardzo niereale ale budujace nasz swiato poglad od fundamentów.
W ameryce jest centrum badawcze instytut monroe, ktore bada zjawisko OOBE. Dzieki niemu zostaly opracowane specjalne fale dzwiekowe, ktore pozwalaja przezyc OOBE. Specjalna relaksacja/medytacja -jest sporo metod do osiagniecia. Jednak nalezy pamietac o jednym. Umysl musi byc swiadomy, trzezwy. Narkotyki otepiaja, daja tylko zludna namiastke, calkiem mozliwe ze nawet nieprawdziwa.
Robert jak i jego instytut udowndil, ze OOBE jest prawdziwe, a nie jedynie nierealnym zjawiskiem.
Na pewno znane wam jest zjawisko smierci klinicznej. Wg. mnie ma sporo wspolnego z tajemniczym OOBE. Ale to temat zbyt obszerny.
Jesli chodzi o zycie, smierc, kosmos, bog - to juz dawno kosci zostaly rzucone. wszystko toczy sie wlasnym torem, byc moze zrozumiemy sens jesli przejdziemy juz na druga strone? jak umrzemy? a moze nie mamy na nic wplywu, bo wszystko zostalo juz ustalone?
mimo wszystko uwazam ze to wszystko ma swoj poczatek i koniec, a nie jakis chaos...
tirius, nie celowalem w ciebie, wlaczylem sie w dyskusje.