Dobra, naciskany przez Lamę Pidżamę i Antilusa musiałem w końcu zrobić jakieś opowiadanie... No więc tym razem coś zupełnie nowego i nie ze świata Lajnejdża, bo w L2 nie grałem już baardzo dawno...
- Ale, tato! - Zwrócił się do hrabiego Crepusculum syn.
- Słucham? - Nie kryjąc zniecierpliwienia, hrabia z irytacją spojrzał na potomka.
- Żarówka... - Parafrazując słowa z ludzkiego kabaretu, młody Fernir uniósł tajemniczo brew i wskazał dyndający u sufitu żyrandol z elektrycznymi światełkami.
Ojciec załamał ręce.
- Proszę, przestań zachowywać się jak ta niewychowana hołota ludzka, która przedrzeźnia słabości naszej rasy. Widzę, że skecz przygotowany dla ludzi przez lorda Silentium spodobał się twoim rówieśnikom, ale mnie to już przestało bawić... Jeśli nie wiesz, czym się zająć, poćwicz proszę sztukę magii w pracowni. Tymczasem żegnaj, ja idę z twoją matką na łowy. - Po tych słowach starszy Crepusculum podszedł do okna, otworzył je i, w locie zmieniając się w nietoperza, dołączył do drugiego stworzenia, które od jakiegoś czasu siedziało na parapecie okna.
Fernir westchnął. Od jakiegoś czasu faktycznie zaczął interesować się wynalazkami ludzi, szczególnie internetem, gdzie odnalazł nagranie* z ludzkiego występu pana rodu Silentium, i nie rozumiał, czemu to nie znajduje aprobaty u jego rodziców. Szczególnie po tym, jak przekonali się do wynalazków rasy ludzkiej - choćby elektryczności; wcześniej nie mogli przechowywać ich pożywienia w chłodzie tak po prostu, o każdej porze roku... Czasem nawet wraz z opakowaniem. Szczególnie intrygujący w tym wszystkim jest fakt, że ludzie, którzy żyją tak krótko, potrafią w trakcie tego żywota zrobić tyle rzeczy - w przeciwieństwie do bardziej długowiecznych ras, takich choćby jak krasnoludy, które potrafią spędzić wiek, zastanawiając się, jakiego rodzaju kamień użyć pod fresk na ścianę swego domu... nie, nie domu - poprawił się w myślach młody Crepusculum - swego prymitywnego tunelu.
Co jeszcze bardziej intrygujące, pomimo upływu lat ludzie wciąż nie mają pojęcia o istnieniu magicznych ras, a ci, co to pojęcie mają, uważają je za dziecinne bajki lub mity. A przecież wystarczy spojrzeć na ulicę, by zobaczyć sunącego nią elfa, wejść głębiej w las, by zobaczyć doły po zapadniętych najpłytszych tunelach krasnoludzkich czy otworzyć w nocy okno, by mieć potem dwie swędzące kropeczki na szyi... I pomyśleć, że oni posądzają o to komary.
Co prawda, to ostatnie zdarza się już dość rzadko. A w każdym razie rzadziej, niż choćby dwieście lat temu, zanim któryś z wampirów nie wpadł na świetny pomysł podsunięcia ludziom idei akcji krwiodawstwa; teraz nawet nie trzeba polować na ofiary, by wyżywić rodzinę - robi się to już głównie dla sportu.
Co do samych wampirów jeszcze... Fernir, właśnie dzięki internetowi, tak nielubianego przez jego ojca, obejrzał kilka dzieł ludzi o jego gatunku - uśmiał się niesamowicie, słysząc o możliwości wampira wyjścia na słońce czy braku potrzeby snu. Oczywiście, nie spał już od przeszło stu pięćdziesięciu lat w trumnie - zwykłe łóżka są o niebo wygodniejsze, ale wychodzenie na dwór, gdy nie zapadła jeszcze noc? Wytrzymałby może z minutę, minutę spalania się w pył.
Młody Crepusculum, zamiast udać się do pracowni, specjalnie wydłużył sobie drogę przez dworek, by dostać się do kuchni; chwycił stojący w lodówce kartonik z napisem "ŁACIATA" (notabene całkiem podobny do opakowania z tym białym świństwem pijanym przez ludzi, choć nazwa odrobinę inna; raz nawet koledzy podmienili mu napój z kupionym u ludzi mlekiem, a on, nie zauważając różnicy, wypił zawartość... Okropny smak pozostał mu w ustach jeszcze przez wiele tygodni) i, korzystając z nieobecności rodziców, odbył podróż w stronę swojego pokoju, by pooglądać ludzkie wytwory wyobraźni na zachomikowanym ludzkim telewizorze, który znalazł w jakimś sklepie zamkniętym na noc. To dopiero było odkrycie! Telewizja bowiem spodobała mu się niemal w równej mierze, co internet; zdziwił się, gdy zobaczył, że jego krajem rządzi krasnolud, pomimo iż przedstawicieli tej rasy tutaj zbyt wielu nie ma, śmiał się z losów bohaterów niekończących się telenowel, obejrzał nawet ludzi, którzy w niesamowity sposób zarabiali na innych ludziach, udając, że czynią jakieś uroki i wróżąc im z niemagicznych kart. Poznał również niesamowicie zbliżone do prawdy historie o magii i magicznych stworzeniach. I teraz tylko czekał z niecierpliwością, co takiego ten dziwny, niemagiczny ludzki świat mu jeszcze pokaże...
Hope you liked it. Może nawet je kontynuuję...
* Dla tych, co nie wiedzą, ocb - tutaj znajduje się to nagranie... "Silentium" to po łacinie "cisza"
No tak.. cholernie przymuszony niechetnie biore sie do pisania tego glupiego komentarza. ma byc dlugo... no to pisze... ekhm, ekhm...
Wiec..
Nie nie zaczyna sie zdania od wiec. No to...
Opowiadanie jak zwykle b. dobre
Temat specyficzny chociaz juz walkowany pare razy.. ale tym razem opowiedziany w caaalkiem fajny sposob, zreszta wiesz ze jestem fanem twojej tworzcosci moj drogi Nathelku. Jako, że moje biedne, zmeczone oczy wyłapują tylko rażące błedy unieprzyjemniajace czytanie nie mam sie do czego doczepic pod tym wzgledem... wiec sie nie doczepie
Czyta się łatwo i przyjemnie... czyli tak jak powinno...
No co ja tu jeszcze moge napisac... Hm...
No...
Eee...
Nie mimo ze wydaje wam sie, iż przedłużam ten głupi komentarz to sie mylicie..
W zadnym wypadku tak nie jest...
No.. dodam jeszcze: dzieki zaaaa wspomnienie o tym skeczu
fajnie to wplotłeś i jeszcze sobie nawet Toffika oglądnałem po raz któryśtam z rzędu...
No tak...
Co by tu...
A wspominka o złym smaku mleka mnie obraża! Czuje się obrażony cholera jasna... Mleko rlz...
No tak.. mamy już 21 więc moge pisać troche od rzeczy...
Taaak...
Dobra powoli będe kończył co tu będe spamował... Chyba już jest długo...
Koniec komentarza.. (ufff...)