Witaj
Gość

Wątek: Opowieść Thorina - 17 stron Powieści niekonwencjonalnej :)  (Przeczytany 2546 razy)

  • *******
  • Wiadomości: 5075

  • Pochwał: 49

Opowieść Thorina - 17 stron Powieści niekonwencjonalnej :)
« dnia: Październik 28, 2006, 06:47:05 pm »
Tale of the Tale


http://www.taleofthetale.yoyo.pl/


Od betatestera:
Jest to opowieść Thorina(R.I.P), całkiem fajowa :) Polecam!


(Coś cool. Na początek taki wstępniak. Tak mnie naszło, to napisałem songa. Poza tym teksty w nawiasach to komentarz autora bądź wytłumaczenie przez autora czegoś)

Cytat: Strona 1/17

Heyah!
Ostry jak krawędź samurajskiego miecza.
Metalowe ostrze tnie ciało i kości.
Choć panuję nad umysłem, nie mogę opanować świata.
Chybiam w upale, krew mnie orzeźwi.
O tak, muszę odnaleźć własną ścieżkę.
Nie inaczej, chodząc po ziemi, wodzie, przez ogień.
Kawałek po kawałku, powstanie arcydzieło.
Modus operandi mego dzieła jest stopem,
stalą umieszczoną ciasno w mikro chipie na mej ręce.
Jest znakiem mego profesjonalizmu.
Ostatecznej nagrody nie zdobędziesz na polu bitwy.
Mam szansę przemierzając światy, którymi nikt nie rządzi.
Jak wolny strzelec.
Bitewny krzyk wyrywa się z serca,
mknąc powstrzymuje me łzy.
Zastawiam się czemu miłość nie podąża ścieżką klanu,
ufam tylko instynktom, gdy brakuje mi planu.
Niektóre dni, niektóre noce, niektórzy żyją inni umierają krocząc drogą samurai.
Niektórzy walczą, niektórzy krwawią i tak od świtu do zmierzchu.
Synowie bitewnego krzyku.
Niektóre dni, niektóre noce, niektórzy żyją inni umierają krocząc ścieżką samurai.
Niektórzy walczą, niektórzy krwawią i tak od zmierzchu do świtu.
Synowie bitewnego krzyku.
Bitewnego krzyku.

15 sierpnia 1966r rozpoczyna się ofensywa rozpoczętą rozkazem dabilu busha na Andriue Lepperam, który chciał zostać Shodgunem. Ofensywę poprzedził zrzut elitarnego oddziału kriks marine. Będą oni bohatersko polować na Adriue i jego BMW przez 99 długich dni, ale ta opowieść nie będzie o nich. Nasza opowieść zaczyna się w zamierzchłych czasach, kiedy w Japonii jeszcze był Wielki Mur, który otaczał cała wyspę. Ów mur też znikł w nie długim czasie przez Chińczyków, którzy podpływali na tych swoich malutkich łódeczkach i kradli cegły, które potem ustawiali u siebie, ale i tego było im mało. Buchnęli też cały Szaolin i ukryli w górach, ale do szczytu zuchwałości było daleko. Kradli co się da. W końcu porwali się na kradzież godzilli, lecz godzilla - stary wyjadacz nie dał się, a Chińczycy więcej nie kradli z Japonii, gdzie w tamtych czasach najlepsza fucha to był zawód samuraja. W Europie zawód rycerza, który był bardzo dochodowy i do tego laski leciały na takich kolesi. Dlatego też nasz bohater został samurajem, by kosić kasę i wyrywać laski. Niestety spotykamy naszego bohatera na zasiłku dla bezrobotnych, który płynie na statku do europy, gdyż w Japonii jako samuraj nie dostanie już roboty.
Nasz bohater zaczyna bredzić pod wpływem humoru butelkowego sam do siebie:
-Dlaczego musiałem trafić w czasy kiedy w Japonii etatów jako samuraj już nie ma, bo wszystko pozajmowane. Do Ameryki też nie pojadę, bo tam rządzi Chuck Norris, który też zajmuje wszystkie cool etaty. Zostaje mi tylko Europa...
Nagle ktoś wchodzi do kabiny toalety i mówi
-Ty samuraj, jak skoczyłeś to spuść wodę bo śmierdzi!


Cytuj
I równie szybko jak wszedł to i wyszedł. Nasz bohater zastanawiał się chwile poczym szybkim krokiem oddalił się od kabiny toalety, nie spuszczając wody przy okazji. W duchu śmiejąc się, że zrobił mu na złość i nie spuścił wody. Pora iść spać. Jak pomyślał tak nie zrobił poszedł się jeszcze napić. Usiadł za barem nagle słyszy głos:
-ty samuraj
-czego?
-spuściłeś wodę?
Z szyderczym uśmiechem odpowiada
-oczywiście że spuściłem
z drugiej strony inny facet pyta się go:
-ty samuraj, w sumie to co ty robisz na statku, który wiezie murzynów z Afryki do europy?
-wiesz, dobre pytanie. Sam nie wiem co tu robię. Trzeba by autora zapytać o to.
Po tych słowach nikt nie raczył się odezwać do niego. Nastała już późna noc. Nasz samuraj słynął z mocnego łba do sake, ale po wódce jakoś szybko padał. Mijały dni, a nasz samuraj krzątał się po statku jak smród po gaciach. W końcu któregoś dnia przybyli do jakiegoś portu w Anglii. Wychodząc z statku, odwrócił się do kapitana i wydarł się:
-ANI RAZU NIESPUŚCIŁEM WODY W CAŁEJ PODRUŻY! DLATEGO ŚMIERDZIAŁO!!!
I zaczął się śmiać, po czym szybko się odwrócił i równie szybko się oddalił, póki kapitan był w szoku. Nasz bohater, który był w kimonie jakie zwykli samuraje nosić, czyli tak zwane przez naszego bohatera futro na plecach, dość spory plecak ze stelażem firmy osram, z naklejka Adidasa. Nasz bohater myślał, że nikt się nie zczai, jak naklei takie cuś oraz rzucające się w oczy jego 3 nagie miecze, które nosił w pochwach, nieodłącznie przy boku, zwane przez samurajów Katanami. Ale nasz bohater lubił używać innej nazwy siekiery czemu? Któż to wie ludzie w porcie i gdzie się nie pojawił nasz samuraj, oglądali się na niego  i wytkali go palcami, by dotknąć jego futra. Nasz samuraj nie znając miasta, zaczął się błąkać po mieście, jak smród po brudnych gaciach. W końcu pomyślał: nie chcem już się błąkać jak smród, trza se znaleźć robotę. Nasz bohater dobrze wie jak i reszta wojowników, że najlepsze miejsce do szukania roboty dla siebie to bar. Nasz bohater umiał sobie radzić. Szybko wypytał przypadkowych ludzi, których spotkał, szybko dowiedział się gdzie w mieście jest najlepszy bar, zwany Amistat. Czym prędzej ruszył. Po paru minutach stał przed barem w kształcie statku. Kiedy uchylił drzwi by wejść, jego oczy ujrzały masę ludzi. Słyszał także przyjemna muzykę i piękne nagie tańczące tancerki w klatkach. Wszedł pewnym krokiem, rozejrzał się, jak to widział na filmach o dzikim zachodzie. Podciągnął kimono i ruszył w stronę baru, bacznie się rozglądając nie na ludzi tam siedzących, tylko tancerki. Usiadł, zaczął bacznie nasłuchiwać wszystkich opowieści. Tak się w Ameryce robotę znajduje - pomyślał po dłuższym czasie. Nasz bohater już był wstawiony, kiedy nagle do baru wpada 3 osiłków, rozglądają się i widzą naszego bohatera. Wyróżnia się dość znacząco, szybko podchodzą do niego i zaczepiają go w różny sposób: to szczypiąc, to liżąc, to macając to tu to tam, lecz nasz bohater niewzruszony pije dalej swego drinka. W końcu wyprowadzony z równowagi bandyta mówi:
-ty Zenek w piżamie! Jak zaraz dostaniesz w palnik to się kopytami nakryjesz pod rzęsami!
Lecz nasz bohater nie reaguje na takie słowa. Być może dlatego, że nie zna slangu, a być może dlatego że jest zrównoważony. Nie raczej to pierwsze. W końcu drugi zbir wytrąca mu kufel, który z hukiem upada na podłogę. No teraz nasz bohater się zdenerwował. Odwrócił się do trzech bandytów, którzy widać było w końcu uhahani, że zwrócił na nich uwagę. Kiedy nasz samuraj miał ich zaatakować, nagle wyskoczył jakiś wysoki z sterczącymi uszami elf dealer. Bardzo łatwo można było się domyślić, że jest dealerem przez koszulkę, którą nosił: Jestem dealerem. Elf zaczyna mówić do zebranych w barze:
-przyjmuje zakłady 9 do 10, że samuraj wygra! Są chętni?
Nasz elf dealer nie był głupi, umiał kręcić interesy. Szybko znalazła się cała masa ludzi którzy stawiali przeciwko niemu na wygraną trzech bandytów. W sumie na wygraną samuraja postawili Elf dealer i Samuraj. Samuraj wykorzystał jedną z technik, której nauczył go jego mendor, zwana techniką trzech korków. Szybko

Cytuj

wykrzyczał tą nazwę, podleciał do pierwszego i szybkim ruchem obu rąk skręcił mu dwa sutki(trzeba dodać, że kręcenie dwóch sutków to bardziej zaawansowana technika niż kręcenie jednego sutka dwoma rękami) po czym doskoczył do drugiego, któremu zrobił kręcenie wora. Od razu odwrócił się do trzeciego i powiedział: Ty będziesz miał lewatywę! Jak tyko skończył to mówić, trzeci bandyta nie czekając, rzucił się do ucieczki i uciekł. Nasz bohater odwrócił się do baru i znowu usiadł na swoim krześle. W tej chwili obaj zaszokowani, cierpiący bandyci padli na ziemie. Wszyscy w około byli zdumieni tą egzotyczną techniką i jak to zwykle bywa w szanującej się opowieści po takiej walce do naszego bohatera podchodzi ktoś z ofertą pracy. Chwyta go za ramię i mówi:
-Aj aj aj my neger, w pięknym stylu rozwaliłeś tych badziorów, bujakasza.
I w tej samej chwili, wymawiając słowa bujakasza strzelił palcami po czole barmana, który padł jak odrętwiała słonina na ziemię. Nasz bohater widząc to odwrócił się w stronę obcego, który był ubrany w długie wiszące po kolana spodnie, jakby w nie narobił, czerwoną koszulkę koszykarską z napisem "Me Bitch", w zawieszony na szyi, długi do pasa łańcuch od roweru, na którym wisiała blaszka, która miała imitować znak rapera. Na głowie miał pedalską mała czapeczkę i czarne okulary. Obcy widząc że zwrócił uwagę na siebie zaczął mówić dalej:
-Ty possać wielkie sutki goryla, żeby ich nikt inny nie skręcił i za to zgarnąć dużo zielonych oraz negersów z West Side (co w naszej mowie znaczy: czy może szukasz roboty jako ochroniarz? Jeśli się zgodzisz, zapłacę ci dużo pieniędzy oraz zyskasz przyjaźń wschodniej strony)
Na co nasz bohater, teraz już ożywiony, po chwili namysłu odpowiada: oczywiście. Nasz bohater wszystko zrozumiał.
-dobra zgadzam się, a co dokładnie miałbym robić??
-patrzeć, by moje czekoladki w zoo się nie rozpuściły oraz nauczyć latać jak pidziot. Nikt nie może posmyrać ich, w szczególności czeczeńcy z East Side, którym chce włączyć pralkę bujakasza (chronić mnie, by mnie nikt nie zaatakował, a w szczególności wrogowie z zachodniej strony, do której chcę się udać z moimi ludźmi i im nakopać)
-dobra mi to odpowiada. Kiedy ruszamy?
-świerszczyk ćwierka, mamut zbałamucony w różowej umywalce. Pikaczu czu czu pika (bardzo się cieszę. Wyruszamy jutro z rana. Zapomniałem spytać jak masz na imię)
Nasz bohater zaczął się zastanawiać, czemu wcześniej nikt nie wymówił jego imienia, ani o nie nie zapytał. Po chwili namysłu odpowiedział:
-nazywam się Unkas, zwany również tarzan z trzema nagimi dziewicami. Nie wiem czemu, a twoje imię panie jak brzmi?
-me być Ali G bujakasza (dodajmy że gdy mówi każde bujakasza to strzela z palców, co powoduje że kolejne osoby kładą się jak słonina na ziemi)
W sumie tylko tyle potrafił powiedzieć normalnie, jak to potem stwierdził Unkas. Nastała już późna noc, zmęczony Unkas wynajął pokój na parterze (trzeba dodać, że ten bar posiada jako jedyny windę na parter zamiast schodów), wiec nasz bohater wsiadł do windy i wjechał na parter. Poszedł do swego pokoju, w którym jak prosił czekały 2 piękne panie (w końcu coś mu się też należy, nie tylko musi być ofiarą).... Na drugi dzień, po burzliwej nocy podczas, której była burza, nastał piękny poranek. Nasz bohater zanim wyszedł, zapiął jeszcze dwa razy piękne panie, po czym jak kowboj, podciągnął portki i wyszedł z pokoju. Udał się przed bar, gdzie miał się spotkać z Alim o 9.00. Po 2h czekania, w końcu o 11.00 zjawił się. Ali tłumaczył, że w telewizji było coś o małpach. Unkas trochę zdenerwowany, jednak opanowany powitał swego pracodawcę słowami:
-niech mleko ci miękkim będzie (witaj jak się spało)
Na to Ali widocznie uradowany odpowiedział:
-smyrdek smyrdek sonczenta (grzmociłem do rana 5 pięknych panien)
Nasz samuraj oprzytomniał i zdał sobie sprawę, że zaczyna gadać jak Ali, wiec szybko wrócił do normalnej mowy i zapytał:
-ruszamy?
-mleko mi kiśnie (tak ruszamy)
W drużynie Aliego było pięć osób, łącznie z Alim. Przeprawa na East Side niebyła łatwa. Trzeba było przejść przez las Sherwood, gdzie grasował straszny rozbójnik Rumcajs, zwany przez niektórych Robin Hoodem. Nasza drużyna nie zlękła się. Szli


Cytuj
dzielnie przez las, kiedy nagle na drogę wyskoczyła im grupa ludzi dziwnie ubrana. Wszyscy byli ubrani w rajtuzy tyko 1 osoba wyraźnie się wyróżniała. Miała różowe lateksowe spodnie i czerwony lateksowy obcisły sweter. Ta właśnie postać przemówiła do nich:
-to mój las sheri beri, przez który nikt nie przejdzie. Jestem rozbójnik Rumcajs, zwany Robin Hoodem, a to moi faceci w zieleni.
Nagle odezwał się chór głosów: Nie jesteśmy facetami w zieleni, tylko Hugolino Uwalniaczami, zapamiętaj to w końcu! Ze strony Rumcajsa żadnej reakcji, ciągnął dalej:
-możecie się czuć napadnięci. Oddajcie nam wszystkie wasze pieniądze oraz zioło, jakie macie albo ja i moi kompani wywieziemy was na taczkach do lasu.
Nagle gdzieś z tyłów odzywał się głos:
-ty szefie, mamy problem. Lasy są już przepełnione, do tego grasuje tam gang Gumisiów, na czele z Bunią, a ostatnio także samozwańczy, elitarny odział Smerfów na czele z Gargamelem i jego strasznym koniem Klakierem.
-ale zmieścimy 5 osób jeszcze nie?? -Zapytał Rumcajs
-tak, w sumie pewnie 5 się jeszcze zmieści, ale kasa chorych nam już za nich nie policzy, bo przekroczyliśmy budżet –odpowiedział kolejny głos
-no trudno, ale od nich coś się mimo wszystko wycacka –odpowiedział Rumcajs
-ta, to oki, możemy ich grabić –odpowiedział znowu ktoś z tyłu
Wracając do naszej drużyny, która poszła dalej, nie zwracając uwagi na tą gadaninę Robin Hooda i jego Hugolino Uwalniaczy. Kiedy Rumcajs i drużyna Robina Hooda się zczaiła, że ich zdobycz uciekła, ryknęli szczeciną i rzucili się w pogoń za Unkasem i drużyną. Jednak na nieszczęście trafili na gejowego, który był znany także jako Arnold Szwarceneger oraz Rambo (cóż te amerykańskie filmy mogą zrobić z biednymi gejowymi, szkoda gadać), każdy go w mieście i w lesie znał oraz każdy wiedział czym grozi spotkanie z gejowym, który ogląda tyle amerykańskich filmów i zna przeraźliwy one hit K.O. cios (ten cios polega na błyskawicznym wyciagnięciu swego drąga, czy też potocznie mówiąc kutasa i jednym zręcznym machnięciem posmyrać drągiem po czole przeciwnika, po czym efektownie go schować). Robin Hood i jego drużyna, chodź liczna, nie miała odwagi stanąć na przeciwko gejowego, wiec uciekli w las, a nasza drużyna szczęśliwe wyszła z lasu i znalazła się na East Side. Gdy tylko postawili kilka kroków na East Side, wyskoczyła do nich grupa ubranych w skóry i z wiszącymi dresami grupa ludzi, która zastąpiła im drogę. Nagle z grupy wysuwa się do przodu osoba w czarnych okularach i mówi:
-bulakasza
Na co wychodzi Ali i mówi:
-bujakasza wy ćwierkać, przyleciałem całe to brudne nasienie (przybyłem wam nakopać i wami pozamiatać te brudne ulice)
na co drugi odpowiada:
-łososie to my topimy w mokrym stawie (nie boimy się nikogo, a w szczególności West Side)
Po tych słowach Ali się zdenerwował i powiedział:
-West Side is the best cmok
-East Side is the best wrum
-West Side is the best cmok
-East Side is the best wrum
W końcu Ali wybuchnął gniewem, w którym krzyknął:
-pokeball idz, pikaczu wybieram cię, atak pioruna (Unkas idź zajmij się nimi tak, by każdy leżał)
Dzielny samuraj posłuchał się swego szefa i natarł na wrogą ekipę. W tej chwili zza krzaków wyskoczył elf dealer, który krzyknął: Przyjmuje zakłady 9 do 10! Wszyscy postawili na East Side, razem z Alim i jego sługami, tylko samuraj i elf postawili na samuraja. Wznowili walkę. Samuraj znów natarł. Widząc jak naciera na nich, zaczęli się z niego śmiać. Wyciągnęli swoje pistolety na kulki i kapiszony. Nasz bohater, widząc to sięgnął po jeden ze swych mieczy i szybkim jak błyskawica w smole cieciem, wywołał tnący wiatr, który był ostry jak zeszłoroczna brzytwa, który przelatując przez wroga ciął jego pistolety na kawałki. Kiedy wiatr ich wszystkich przeleciał, samuraj schował swój miecz mówiąc:


Cytuj
-poznaliście próbkę możliwości mego Muramasy wiatru, który potrafi ciąć chmury (jaki szpan, w końcu nasza bohater miał czym się pochwalić, w końcu to samuraj, który kiedyś, jak autor pozwoli, stanie się silny)
Jego przeciwnicy popatrzyli po sobie i lider zaczął mówić:
-ktoś obskoczy dzisiaj bedzki i będzie to ten pijama porno gość. Jeśli się nie boisz to walcz z nami bez mieczy na gołe klaty.
-nie świruj pawiana (nie daj się sprowokować na walkę na gole klaty, bo przegrasz)- Ali
-jeszcze nie urodził się paszczur, który by mnie pokonał dam rade i tym – Unkas
Słysząc to przeciwnicy, nie do końca rozumiejąc co miał na myśli, zaczęli zrywać z siebie koszule i bluzy, by pokazać gołe klaty. Nasz bohater zdjął górę kimona i też pokazał pięknie zbudowana, praktycznie idealna klatę, do tego owłosiona tam, gdzie trzeba. Przeciwnicy samuraja nie prezentowali tak pięknych klat. Zapadnięte, zwiędłe, suty powykręcane, mięśnie piwne, zarośnięci jak małpy. Rzucili się na niego z furią tchórzofretki. Najpierw skoczył jeden z wypiętą klatą, w odpowiedzi Unkas  wypiął szybko także swoją. Jak łatwo się domyślić, co się stało z przeciwnikiem i jego klatą, po spotkaniu z klatą Unkasa (jak maluch uderzający czołowo w hammera. Pominąłem ta scenę, bo była zbyt drastyczna). Inni widząc co się stało z ich ziomkiem, rzucili się w czterech z wypiętymi klatkami na klate Unkasa, lecz Unkas był doświadczonym wojownikiem i wiedział, że z czterema owłosionymi klatkami na raz i on nie wygra. Dlatego skoczył najpierw do jednego, któremu przejechał sutkami po klacie, odraz robiąc szybki obrót, by mięśniami na brzuchu zmasakrować drugiego, od którego dzięki temu odbił się w stronę trzeciego, którego posmyrał swoim pięknym, uczesanym w bonzai owłosieniem (trzeba dodać że w Japonii było modne robienie sobie z włosów fryzury w stylu bonzai, na każdej części ciała). Ostatni, widząc co spotkało jego 3 kolegów, ulągł się i sam się zmasakrował własną klatą. Nie wiadomo jak tego dokonał. Z drugiej strony chodnika, walczył Ali z liderem East Side. Walka była zażarta, sypali przysłowiami jeden na drugiego. Potem grali w papier, kamień, nożyce, by zakończyć to, efektowną grą w marynarza, w której, w końcu po długiej i wyczerpującej walce wygrał Ali. Widać zadowolony z siebie, bo na znak zwycięstwa spuścił portki i zakręcił uwodząco swoim małym ptaszkiem. Kiedy to zrobił, przeciwnik już się nie podniósł. To było dla niego za dużo. Usłyszał zanim zemdlał słowa od Aliego:
-to mój kończący cios, tak niezawodny jak ruski z 22% alkoholu w krwi i bez roweru
Pozostali pokonani przeciwnicy, gdy ich lider padł nieprzytomny, zaczęli leżąc na ziemi prosić i błagać, żeby ich już nie bić, bo to boli. W zamian mogą udzielić informacji. Nasz samuraj, nie myśląc dużo (jak zwykle), odpowiedział im:
-nie skrzywdzę was, jeśli powiecie mi gdzie zyskam sławę i zarobię trochę pieniędzy oraz poderwę jakieś fajne laski (heh, nasz bohater ma tylko 3 rzeczy w łbie, których się pewnie będzie trzymał przez cała opowieść. Chyba, że coś zmienię)
Na to jeden z pokonanych przeciwników odzywa się z ziemi, przy okazji wciągając nosem piach z kamieniami, który wlatywał jedną, a druga dziurką wylatywały kamienie (zawsze to darmowe ćpanie)
-jest król, co prawda samozwańczy, który rządzi Anglią. Nazywa się król Artur, zwany teraz królem Fartuchem, lecz nikt nie waży się go obalić, ponieważ ma własny zamek, który zrobił z obory i walnął jakieś mury oraz wieżę, ale obora została. Tego zamku bronią rycerze Jebaj, armia króla. Poza tym, król otacza się dwunastoma elitarnymi rycerzami Jebaj, którzy maja podobno świetlne miecze. Oprócz tego chodzą słuchy, że posiada super tajny oddział SS, zwanych Wojowniczymi Żółwiami Ninja. Nikt, kto ich zobaczył nie przeżył jeszcze. Kieruj się do Camelot, tak nazwał swój zamek.
-mam pytanie skąd tyle wiesz? -Unkas
-sam nie wiem, widocznie autor wiedział i ci powiedział.
-aha, to dużo wyjaśnia jak tam trafię?
-skręć w lewo na tej ulicy, przejdź mostem londyńskim, przy Big Benie skręć w prawo i prosto na Obwodówke. Potem już prosto trafisz.
Kiedy to usłyszał, nasz bohater zwrócił się do Aliego ze słowami:


Cytuj
-moje zadanie skończone. Ochroniłem cię i rozwaliłem twoich wrogów. Dawaj kasę i lecę dalej.
Na to Ali, który już schował trochę niezdarnie swego małego ptaszka mówi.
-bum szaka laka wydymać robaka SZACUNKEN dla ciebie (świetnie się spisałeś, oto twoje pieniądze. Mam nadzieje, że się jeszcze spotkamy i coś wypalimy)
Po tych słowach wręczył Unkasowi duży plik pieniędzy. Uradowanemu Unkasowi czerwone oczy się zaświeciły. Odwrócił się i odszedł drogą jaką mu wskazano. No i szedł tą drogą, mijał górki, pagórki, góry, doliny, kotliny, krzaki, ogólnie nasz bohater minął dużo, różnych rzeczy. Aż w końcu, po paru dniach marszu, wyczerpany, głodny i niezaspokojony, dotarł do Camelot. Stanął przed bramą zamku króla Fartucha i zaczął się drzeć, że chce się widzieć z królem i że ma dla niego propozycje. Nagle z góry słychać głos:
-ty brudasie w piżamie dość dziwacznej, z dziwacznymi żółtymi włosami jak Songo, podczas przemiany w SSJ, co ty sobie myślisz, że król przyjmuje każdego Czejena, który zapuka do drzwi z jakąś niby propozycja? Ale szczęście się do ciebie uśmiechnęło (jak zwykle, przecież ja go prowadzę), za 2 dni odbędzie się Wielki Turniej Królewski. Zwycięzca będzie mógł porozmawiać z królem, a jeśli spisze się nad zwyczaj dobrze, zostanie przyjęty do rycerzy Jebaj. Oczywiście najpierw przejdzie przejebanie.
Unkas pomyślał chwile, chociaż by sprawiać pozory, że się zastanawia i odpowiada dla strażnika
-oczywiście że wezmę udział i wygram. Gdzie się zapisać?
-wstęp wolny. Każdy może wziąć udział, bez podawania imienia. Król życzy sobie by było bardziej cool i na czasie.
Nasz samuraj polazł gdzieś w las, za jakieś krzaki, by się elegancko wyspać. W końcu turniej za dwa dni – pomyślał. Glebnął się gdzieś i zasnął. Minął jeden dzień. Nasz bohater budzi się gdzieś, zagubiony w krzakach, w bezludnych krzakach. Przynamniej tak mu się zdawało, bo jak się później okazało, w tych krzakach także mieszkali, zwani potem przez naszego bohatera Innymi, którzy przyszli do niego z jednym zapytaniem Waaaazzzzzzzzzzuuuuuuuuuup. Wydarli gęby na raz, to tak przestraszyło naszego bohatera, że uciekł z tych krzaków. Biegł, biegł cały dzień. W końcu dobiegł do zamku, jak raz na turniej w zamku. Nasz bohater zobaczył duże tłumy ludzi. Kręcili się to tam to tu, widać było, że bez celu, jak to zwykle mieli w zwyczaju statyści, którym płacili tylko za to by łazili. Nasz bohater szybkim krokiem wszedł na dziedziniec. W końcu dwa dni nic nie jadł. Od razu poleciał do darmowego fast fooda, jaki przygotował dla kamerzystów król. Dobiegł w mgnieniu oka do fast fooda (jak sama nazwa wskazuje, to fast food, wiec trzeba do niego biec i jeść szybko) i zaczął wcinać, co mu się napatoczy. W końcu, gdy zjadł większą część jedzenia, jaka była przygotowana, ku zaskoczeniu wszystkich obecnych przy fast foodzie, powiedział, widząc, że się wszyscy na niego patrzą:
-co wy złomy chcecie? Nie jadłem 2 dni, do tego cały dzień uciekałem przed tamtymi z krzaków.
Na te słowa wszyscy tu obecni, zaczęli mu gratulować, klepać po plecach i mówić: „jedz, jedz szacunken dla ciebie, jesteś trzecia osoba, która przeżyła spotkanie z tamtymi w krzakach”. Nasz bohater się uśmiechnął i najedzony odszedł na bok, obadać jak wygląda sytuacja. Widział dużo plebsu, dealerów, sprzedawczyków jajek,  ciogajodrutów, pucybutów i dziewczyn do wynajęcia, które prawie nagie czekały w klatkach oraz zawodników. Widać było, że na otwarty turniej ściągnęło dużo różnych dziwaków z całego świata. W końcu nagroda jest wielka. Każdy wiedział, że król Fartuch jest tak potężny, dlatego że na zapleczach zamku ma cale hektary marihuany przywiezionej specjalnie z Jamajki (w tamtych czasach, kiedy świat był jeszcze odkrywany, a Europejczycy jak jelenie pchali się wszędzie i przywozili wszystko co się da z innych krajów poza Europą, zioło było legalne, niestety potem zostało zakazane. Dlaczego? Dowiecie się w tej historii także) dlatego wiedzieli wszyscy, że wygrany może prosić o cokolwiek króla, a król mu to spełni. Nasz bohater, po rozejrzeniu się udał się do punku informacji klienta
-onimashi chciałem się zapytać o turniej. Jestem jednym z uczestników.
-oczywiście już panu wyjaśniam. Turniej rozpocznie się za 1h. Będzie kilka etapów, z których wyłonieni zostaną zwycięzcy, którzy będą walczyć ze sobą o


Cytuj
zwycięstwo. Jednak najpierw trzeba wyjść ze swoich grup. Jest 8 grup, z każdej grupy wychodzi jeden Czeczeniec i przechodzi do następnego etapu, gdzie będą walki jeden na jeden. To wszystko teraz wynocha czekać.
-ale..
Wtem przerwał mu
-słuchaj, właśnie oglądam telenowelę Brazylijka. Gustawo dowiedział się, że jest synem swego brata, który ma matkę od strony ojca, która jest ciotką jego ojca, którego dziadek był Indianinem z plemienia plemników. Paszoł mi stąd, bo jestem zajęty.
Po tych słowach, z których nic a nic nie zrozumiał, bo informator seplenił, poszedł czekać jak mu kazano na rozpoczęcie turnieju. Wiec, nie mając nic lepszego do roboty, rozejrzał się po zawodnikach. Widział naprawdę strasznych i potężnie wyglądających przeciwników. Widział Rumunów, Czeczeńców, Czejenów, Brazylijczyków z ich cud fryzurami, murzynów z kilkumetrowymi afro, małych Mongołów i Chińczycy się też napatoczyli. Widząc go, naszemu bohaterowi skoczyło ciśnienie. Na widok tego żółtka powiedział sobie, że na pewno go rozwali w turnieju albo poza nim. I tak na rozmyślaniach zleciała mu ta godzina. W końcu ogłoszono rozpoczęcie turnieju. Zawodnicy poszli losować swoje grupy. Nasz bohater wylosował grupę pierwsza, ku jego uciesze obrazu po losowaniach spiker, który był nie dość znanym komentatorem sportowym, który dostał tę robotę bo dał w łapę komu trzeba, ogłosił: „Zawodników z pierwszej grupy zapraszam do kółeczka, na środek. Drogie dzieci pobawimy się w chodzi lisek koło drogi”. Po chwili: „Przepraszam, to był tekst na urodziny w przedszkolu osiemnastolatków, no wiec wracając do rzeczy, zapraszam pierwszą parę zawodników na środek z grupy pierwszej”. Wokoło słychać szmery. Wychodzi Unkas i jego przeciwnik. Nagle zanim spiker cos zdążył powiedzieć, Unkas zwracając się do sędziego, powiedział:
-ty, sędzia śmieszy, dawaj mi wszystkich z grupy, na mnie jednego.
-czy wie pan panie Unkas o co pan prosi.
-jasne, dawaj wszystkich, to jest możliwe.
-nadal nie rozumiem pana decyzji, ale spełnię pana propozycję. Słuchajcie wszyscy, ten pan prosi o stawienie się wszystkich panów z grupy pierwszej do pojedynku. Ten pan kontra reszta panów.
W tłumie podniosły się głośne szmery. Nagle wyszła cala pierwsza grupa do walki z naszym bohaterem. Unkas z szerokim uśmiechem na face, wyciągnął muramase wiatru, którą podniósł na wysokość oczu i przystawiając 2 palce do ostrza od strony klingi, zaczął je powoli przeciągać po ostrzu muramasy, która zaczęła się robić czerwona, przy tym deklinując Mumyou Jinpuuryu Satsujinken. Po skończonej deklinacji, uderzył mieczem w stronę przeciwników krzycząc „Mizuchi!!”. Nagle z jego miecza wystrzeliło wielkie powietrzne tornado, które uderzając w stronę przeciwników, wciągnęło ich do środka, po czym zniknęło. Dopiero wtedy wszyscy gapie mogli zobaczyć, co się stało. Wszyscy przeciwnicy leżeli na ziemi z setkami cięć na ich ciałach. Wszyscy gapie byli zaszokowani tym co zobaczyli. Nasz bohater schował miecz, wyciągnął do przodu rękę z wystawionymi 2 palcami i z uśmiechem na twarzy powiedział:
-Owned!!
Nagle z ziemi dało się słyszeć glosy:
-No buff!
-Noob!
-Lag!
Nasz bohater po tych słowach odwrócił się i odszedł do szatni, lecz jeszcze przez długi czas został na ustach wszystkich. Rozpoczęły się, chwile po uprzątnięciu ciał przeciwników, walki kolejnych grup (których nie opisze bo mi się nie chce). Walki trwały cały dzień. W końcu na wieczór została wyłoniona cala ósemka, którą ogłoszono publicznie
1 grupa Japoniec Unkas
2 grupa Chińczyk Wu Fei Ciog znany również jako Cing Ciang Ciong
3 grupa Francuz Le Woh
4 grupa Włoch Makaroni Mallma
5 grupa Brazylijczyk Fernando Doseroles
6 grupa Amerykanin Amisz
7 grupa Afrykanin Pigmej


Cytuj
8 grupa koleś tańczący break dance
Po ogłoszeniu kto z kim będzie walczył, walki odbędą się w takiej kolejności w jakiej wyszli z grupy. Tłumacząc brak losowania oszczędnościami na papierze,  ogłoszono, że dalsze walki odbędą się jutro. Dodał także, że każdy ma swoja własną kabinę do spania. Jak zwykle, nasz samuraj miał w zwyczaju nie spuszczać wody, dlatego całą noc latał po wszystkich kabinach, tylko nie swojej. W końcu nad ranem nastał nowy dzień (no chyba najwyższa pora). Spiker znowu przemówił
- you ziomy, ziomki i ułomki oraz cała reszta plebsu. To wasz ulubiony DJ Zdzisław z pod płotu mamy piękny dzień, w niektórych miejscach tylko trochę popadało, bo widać plamy, a nie przepraszam to jeden pan popuścił w gacie. Czas rozkręcić to gówno.
Wszyscy się bawimy, ręce idą w górę i:

Jestem chłop z mazur
i tak wołajcie na mnie
chłop z mazur!!

- Oj przepraszam nie ta płyta, to miało być na urodziny Leppera
Dobra teraz się zacznie

Yeah woah
Me wanna see everybody on move
Dance all  
It's like dancing, listen it
It's the way just bounce
Yeah
Everybody dance now!
Let's go
whoo!
Let's go
Make it hot
Come on
Let's go
Rock, rock, say what, rock
Let's go

- I RECE W GÓRE WSZYSCY RAZEM!!!

Everybody dance now!
Rock this party
Dance everybody
Make it hot in this party
Don't stop, move your body
Rock this party
Dance everybody
Make it hot in this party
Everybody dance now

Nagle sędzia mu przerwał „Potem popuszczasz disco polo. Teraz czas rozpocząć turniej. Proszę pierwsza parę zawodników na ring!”
-w lewym narożniku, w różowych spodenkach ważący... Oj przepraszam, pomyliło mi się z walka Gołoty. Proszę pierwszą parę zawodników na plac.
Wychodzi Chińczyk z wysoko zadartym łbem. Z drugiej strony wychodzi Unkas, jak zwykle wyglądający cool.
-zasady są proste. Żadnych innych niż self buffy, żadnego kampienia, zachowywania się jak noob oraz nie uznajemy lagów, można zabijać przeciwnika. Walczcie!!
Po tych słowach obu zawodnikom miny zrzedły. Chińczyk zaczął cos napierdzielać w swoim języku. Nasz bohater powiedział tylko 2 słowa:
ZGI NIESZ!


Cytuj
Rozpoczęła się walka. Chińczyk nie czekając co zrobi przeciwnik, wyciągnął spod pazuchy cały koszyk rozgwiazd i jeżowców morskich. Zaczął rzucać w naszego bohatera z taką szybkością, że nie dało się ich unikać. Wiec nasz bohater wyciągnął drugiego muramasę piorunów, zanim doleciały owoce morza. Unkas wymówił kolejna inkantacje Kageyoshi i nagle jego muramasa w powietrzu zamieniła się w tysiące małych piorunów, które w mgnieniu oka zleciały i osłoniły Unkasa, wirując wokół niego i tnąc owoce morza na sushi. Od razu po pocięciu muramasa piorunów wrócił do swej normalnej formy i wylądował w pochwie. Chińczyk widząc co się właśnie stało jeszcze bardziej się rozgniewał. Zaczął toczyć pianę z pyska. Wyciągnął zza pazuchy węgorze elektryczne, które były samonaprowadzające. Unkas był na tyle sprytny, że skakał tak, by węgorze się ze sobą zderzały i Chińczykowi znowu się nie udało. Ale Chińczyk się nie poddał. Wyciągnął zza pazuchy rybę młot i rybę piłę. Z tym strasznym uzbrojeniem rzucił się na naszego bohatera. Unkas widząc to wyciągnął swego muramasę wiatru i także rzucił się w wir walki. Chińczyk był o dziwo bardzo szybki. Do tego jego broń była bardzo giętka. Lecz nasz samuraj się nie bał. Był doświadczonym wojownikiem i wiedział, że z takim przeciwnikiem trzeba walczyć jak najbliżej. Słychać było szczęk żelaza stykającego się z rybą. Widać było latające łuski w powietrzu, a błyski z zderzeń broni widać było paręset metrów dalej. Była to zażarta walka. W końcu samurajowi udało się odrzucić Chińczyka do tylu. Mając chwile podniósł swego muramasę na wysokość oczu, przystawiając 2 palce przeciągnął po ostrzu, które zaświeciło wściekłą czerwienią. Przy tym deklinując Mumyou Jinpuuryu Satsujinken ciachnął w stronę przeciwnika wołając Mizuchi!!! Z miecza wystrzelił śluz powietrza, który wchłonął Chińczyka i nagle obaj znikli z oczu widzów. Nagle Chińczyk znalazł się w dziwnym miejscu. Całe było w mgle. Nic nie było widać, póki nie pojawiła się sylwetka naszego samuraja. Chińczyk widząc go rzucił się, by go ciąć. Trafił, lecz podczas zadawania ciecia zdawało mu się, że tnie sam siebie. Kiedy przecięty cień zniknął za plecami Chińczyka pojawił się kolejny cień. Chińczyk widząc to zapytał go :
-co to ma być za dziwna technika? Gdzie ja jestem?
-jesteś w iluzji, którą wywołał mój mizuchi.
-ha, skoro to jest iluzja, którą wykończyłeś swoich przeciwników w grupie pierwszej, to musze po prostu się mieć na baczności i wiedzieć gdzie uderzy prawdziwe ostrze.
-jesteś głupi. Tamto to była tylko pierwsza forma mizuchi. To jest prawdziwa forma mizuchi.
-co to za ciepły wiatr, który czuje?
-ty także słyszysz to? Nieprawdaż
The Cleansing Echo of the Divine Wind
Po tych słowach zniknęła iluzja. Oczom wszystkim ukazali się znowu, tyle że w tej samej chwili, w której znikła iluzja ciało Chińczyka zostało pocięte na kawałeczki.
Wszyscy widząc to, znowu zrobili wow wow wow. Nikomu się gęba nie zamykała. Chwilę później sędzia ogłosił wynik:
-zwycięzcą przez nokaut, znaczy zwycięzcą przez pocięcie na sushi zostaje Unkas. Brawa dla niego.
Nagle z ziemi odzywa się glos kawałka głowy, gdzie są usta. Słychać glos:
-zespól RR znowu błysnął.
Po tych słowach znowu zaczęła się impreza, która przypomnijmy nakręca DJ Zdzisław z podplotka. Nikt nie zwracał uwagi na Chinola i jego sushi. Sędzia znowu przerwał imprezę: „Dobra czas na drugą walkę Le Woh vs Makaroni Malma. Zawodników prosi się o stawienie na środek.” Wychodzą z boków obaj zawodnicy. Makaroni w kucharskiej czapce, białym fartuchu, długimi włosami i brodą w kształcie ostrza, też białą. Le Woh ubrany zupełne inaczej. Beret oczywiście moherowy koszulka w biało-czarne paski i przyciasne portki. Sędzia dał sygnał. Przeciwnicy zmierzyli się koślawymi spojrzeniami. Nagle Makaroni wyciąga z rękawa jakiś biały proszek, przykłada nos i wciąga, po czym mówi „Nie ma to jak dobra mąka o poranku”. Woh tylko się skrzywił i nie czekając co dalej zrobi Makaroni wyciągnął zza pazuchy (czemu wszyscy wyciągają zza pazuchy wszystko. Sam nie znam odpowiedzi) bagietki w kształcie bumerangu. Rzuca nimi i cos mówi po cichu. Nagle z jednej rzuconej bagietki robią się dwie. Lecą w stronę


Cytuj
Makaroniego. Nagle Makaroni wyciąga dwa bicze z makaronu, którymi tnie bagietki. Jednak to nie były zwykle bagietki bumerang, to były bagietki bumerang cienia i w cieniu tych dwóch były ukryte kolejne dwie, które zasadziły mu od tylca porządnego kopa, aż Makaroni się przewrócił. Jednak szybko się podniósł i otrzepał z mąki. Woh widząc to nie przerywając ataku rzucił parę żab kamikadze, które po zetknięciu z celem eksplodowały. Jednak Makaroni widząc to szybko skontrował atakiem keczupu, po zetknięciu z którą żaby wybuchały. Woh był tym zaszokowany. Makaroni wykorzystał to i rzucił w stronę Woha dwie zabójczo ostre pizze z nadzieniem wybuchowym i latającymi bananami w środku. Woh nie był przygotowany na tak dużo. Odparł pizze, które eksplodowały wyrzucając z siebie setki kawałków ostrego salami oraz roztopionego sera, który unieruchomił Le Woha. I tak w efektowny sposób Makaroni przeszedł do dalszego etapu. Niestety Woha pocięło (jak zwykle). Kiedy już DJ Zdzisław spod płotku chciał zaczynać zapuszczać disco polo, wyskoczył sędzia i zapowiedział trzecią walkę: „Brazylijczyka Fernando Doseroles vs Amerykanin Amisz, który ma na swoim koncie wygrana w dabilu be ou oraz tytuł mistrza Zbieracza ogórków” ogłosił sędzia. Zawodnicy wystąpili. Amisz wyglądał jak Amisz, czarny strój, chudy, wysoki z motyką w ręku, w garniturze. Brazylijczyk z mopem na głowie, różowymi okularami, lateksowymi spodenkami i za krótką koszulką, która mu sięgała do sutków. Sędzia dal sygnał. Amisz spokojnie czekał na pierwszy ruch przeciwnika. Nagle Brazylijczyk zaczął bardzo szybko nawijać o swojej ulubionej telenoweli brazylijskiej „Zbuntowany anioł”. Nawijał non stop o Edwardzie, Ericku, Tornie, Lorien, o dziadku swego pradziadka od strony syna swojej ciotki, która była w wojsku u swego pradziada, który był synem swego syna, którego syn był synem ojców założycieli Radia Maryja. Amisz słuchał tego uważnie, ale ni jak to na niego nie działało. W końcu po godzinie Brazylijczyk cały zgrzany, spocony zamilknął. Spojrzał na Amisza, który powinien być martwy, zagadany na śmierć. Jednak Amisz stal niewzruszenie. Brazylijczyk zaszokowany zapytał „Jakim cudem? Nikt się jeszcze nie oparł mojej ultimate technique”. Amisz spokojnie mówi, że u nich nie ma telewizji: „Nie oglądam telenowel brazylijskich i nawet nie wiem co to jest. Dlatego już nie żyjesz”. I Amisz spokojnym krokiem spacerowym rzucił się z motyką na Brazylijczyka i zaorał nim ziemie oraz wyplenił wszystkie włosy wszędzie. Po czym kończąc zjadł sobie marchewkę z ogródka, który zrobił z Brazylijczyka. Po tym sędzia ogłosił zwycięzcom Amisza przez zasadzenie, „Czas na czwarta walkę dzisiejszego dnia Afrykański Pigmej vs koleś tańczący break dance iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii”, słychać przeciągający glos sędziego „Poszli proszę państwa. Cóż za wyścig. Wysuwa się na powadzenie.... ups, przepraszam państwa. To na jutrzejszą gonitwę. Zaczynajcie walczyć. Fight!!! Się wyda stary piernik i zaczęli. Pigmej jak to pigmej, malutki z wielka dzida w spódnice z trawy. Chodź mały wcale się nie bał kolesia tańczącego break dance, który był ubrany jak skate. Długie wiszące spodnie poza kolana, łańcuch 3 razy dłuższy niż jego ciało, ciągnący się po ziemi, czarna bluza z kapturem z napisem Rozpierdalator, z włosami postawionymi na żel oraz z słuchawkami w uszach od jego mp4. Zaczęli. Pigmej czekał uważnie aż duży człowiek rzuci się na niego z góry, dzięki czemu tego uniknie i dziabnie bo między nogi tajną techniką pigmejów. Jednak nie spodziewał się, że koleś tańczący break dance zatańczy break dance. Szybko zrobił swój popisowy Uprock, po czym przeszedł do standardowego, ale jakże skutecznego na małych ludzi Airscrew (dodam, że to są profesjonalne nazwy ewolucji w break dance. Sam tańczę break to wiem. Nie będę ich opisywał, bo mi się nie chce. Ci co tańczą będą mogli sobie to wyobrazić, a reszta, coś se wymyślcie). Pigmej nie był przygotowany na cos takiego i padł ścięty na klatce z włócznią wbitą w jego małego sutka. Tak to był koniec pigmeja, a koleś tańczący break dance zaskoczył wszystkich słowami skierowanymi do pigmeja.
-************** (pal zioło, będziesz wielki)(oczywiście dodajmy, że koleś tańczący break dance mówi gwiazdkami nie bez powodu. On po prostu każde słowo, które mówi to przekleństwo)
Po chwili sędzia ogłosił wynik spotkania na korzyść kolesia tańczącego break dance i tak zakończyły się walki pierwszej ósemki, z której została czwórka, z której zostanie dwójka, z której zostanie tylko jeden zwycięzca. Zrobili jakieś dwie godziny przerwy, podczas których w końcu DJ Zdzisław spod płotu mógł


Cytuj
pozdzierać trochę skarpet i płyt. Ludzie bawili się świetnie. Wszyscy szaleli, pili, ćpali, organizowali nielegalne wyścigi. W tym dniu wszystko było legalne z powodu turnieju. Wyścigi tuningowanych japońskich samochodów, były także pokazy driftu oraz gwóźdź programu, na wielkim telebimie wszyscy oglądali z zapartym tchem zawody formuły jeden i Kubicy. Oczywiście nie dlatego, że im się to podobało. Chcieli wszyscy zobaczyć jak tym razem ekipa Kubicy uniemożliwi mu wygraną. Robiono różne zakłady. W końcu po przerwie, kiedy wszyscy się już napili, napalili, narajali, wychlali itd wznowiono walki. Pierwsza walka drugiej rundy, nie trzeciej, nie czwartej, tylko drugiej no i nie pierwszej tylko drugiej, rozpocznie się spotkaniem Unkasa z Japonii z Makaronim z Włoch. Spiker zaczyna: „To chyba będzie ciężka walka. Obaj zawodnicy reprezentują klasę światową”. Zawodnicy już są przygotowani. Sędzia daje sygnał. Makaroni nie czekając, rzuca kilkanaście śmiercionośnych pizz w Unkasa. Jednak Unkas robi unik pojawiając się za przeciwnikiem, który przewidując to sypnął z tylu pleców mąką, co oślepiło naszego bohatera. Makaroni dobrze wiedział co robi. Wyciągnął szybko dwa rozgotowane makaronowe bicze, którymi chciał pobić Unkasa. Jednak samuraj wiedział co robi. Odwrócił się do Makaroniego i z otwartą buzią rzucił się na bicze zjadając je. Makaroni był zaszokowany, bo jeszcze nikt nie wpadł jak powstrzymać jego zabójcze techniki. Makaroni szybko odskoczył i strzelił spaghetti. Pełno nitek z makaronu pokrytych keczupem wystrzeliło w stronę naszego bohatera, który zza pazuchy (znowu ta pazucha) wyciągnął widelec i sprytnym ruchem owinął cały makaron na widelcu, po czym zjadł Makaroni. Widząc to wiedział, że już po nim, nie ważne co zrobi, on to zje. Więc Makaroni poddał się. Sędzia ogłosił wynik wszystkim. Nasz samuraj zdobywał coraz większy posłuch i sławę oraz zyskał sobie przychylność publiczności jego brawurowymi poczynaniami. Chwilę później rozpoczęła się druga walka Amisz kontra koleś tańczący break dance. „Zapytajmy się naszych zawodników jak się czują” zaproponował spiker. Szybko podszedł do Amisza i zapytał:
-jak się czujesz?
-jak rolnik
-pokonasz swojego przeciwnika?
-pamiętasz Brazylijczyka?
-ta
-z niego zrobię ogródek z lasem i ogórkami
-dziękuje ci za ta wypowiedz. Teraz przejdę do drugiego zawodnika. U pan jak samopoczucie?
-******************** (Spoko. Zjarany jestem, wiec jest oki)
-myślisz ze pokonasz Amisza?
-**************************************** (oczywiście, że pokonam. To tylko zwykły rolnik jak Lepper. Do tego miłośnik ogórków, pewnie kiszonych)
-dziękujemy. No to teraz będzie można zacząć fight.
Sędzia dał sygnał. Jak zwykle Amisz czeka spokojnie, bacznie oglądając strój swego przeciwnika. Koleś tańczący break dance nie myśli co robi. Po prostu zaczyna tańczyć od Uprocka, po czym szybko przechodzi do Backspina, z którego wyszedł do pięknej śruby i na zakończenie by dobić Amisza, który nie wiedział co zrobić, uderzył go z swipa. Amisz padł jak długi. Nawet nie musiał się specjalnie wyginać, by z nim wygrać. Sędzia ogłosił wynik: „Zwycięzcą przez nałożenie kopytami się Amisza jest Koleś tańczący break dance”. Publika tez go bardzo polubiła, ale nie tak jak naszego bohatera, który stal się prawie tak sławny w Anglii w tak krótkim czasie jak Elvis (jak każdy wie prawie robi wielka różnice). Sędzia znów przemówił:
-cisza wy zapchlone popierdulki mamutów. Wiem ,że było gorąco, ale już spokój. Czas zacząć finałową walkę. Unkas vs Koleś tańczący break dance. Będzie się działo. Pióra będą latać w powietrzu. Zawodnicy są proszeni o stawienie się w boxach, znaczy na arenie. Po chwil wychodzą obaj zawodnicy.” Miny maja groźne, nagle sędzia drze mordę tak, że aż się opluł. Fight!!! Żaden z nich się nie ruszał, seplenili się tylko na siebie. Jak jakieś pokurcze widać było, że to wojna psychopatyczna. W końcu poruszył się Koleś tańczący break dance i powiedział:
-* ****** ***** **** ***** (poddaje się, nie mam szans wygrać z nim)


Cytuj
Wszystkich wokoło jak by raziło. Tak jak by ktoś puścił gazy. Oczywiście nikt nie mówi, że tak nie było. Nasz bohater się uśmiechnął i powiedział:
-zachowałeś się, jako jedyny, mądrze. Podobasz mi się. Może dołączysz do mojej drużyny? Byśmy razem zdobyli wielka sławę, laski, dużo zioła i własny bar lub klub.
Koleś tańczący break dance spojrzał się na naszego bohatera z głupawym wyrazem twarzy, po czym się uśmiechnął i powiedział:
-** **** ************** ******** ****** ****** ********** **** ** (jesteś swój gość. Dołączę do ciebie, bo widzę, że daleko zajdziesz, a poza tym będziesz miał dostęp do zioła najlepszego w kraju, na usługach króla)
-więc mamy umowę. Cieszy mnie to!
Sędzia przerwał im rozmowę i ogłosił wynik: „Zwycięzcą jest Unkas, przez przerażająca minę i wygraną wojnę psychopatyczna nad kolesiem tańczącym break dance”. Nagle z obory wychodzi żołnierz, podchodzi do Unkasa i wzywa go do króla. Nasz bohater zanim ochoczo pomaszerował zobaczyć Kinga, zapytał czy koleś tańczący break dance może iść z nim. „W końcu teraz jest moim kompanem” powiedział rycerz. Był przygłupi więc się szybko zgodził. Ruszyli do obory, gdzie urzędował król. Weszli po schodach, nie jednych, ale kilkunastu, przez parę sal. Unkasowi na myśl przyszło „Jak on to zrobił? Z zewnątrz wydawał się mniejszy. Nawet piętra nie miał, a tu już dziesiąte piętro”. W końcu dotarł do drzwi, za którymi siedzi król. Drzwi się otwarły z przerażającym skrzypem. Obłok światła uderzył. Kiedy zniknął oczom im ukazał się wielki, kilkunasto metrowy tron, a na nim siedział, jak było widać po sylwetce, król. Podeszli bliżej i ich oczom ukazał się mały wychudziały, pryszczaty, w okularach kujon, który był jak było widać maniakiem Star Wars i Lorda Vadera, jak on to mówi, Lorda Wei-derak. Powitał ich słowami:
-niech żyje Imperium -salutując jak Hitler kiedyś
Po tych słowach siadł na chwile i znowu przemówił:
-a więc to ty wygrałeś turniej w bardzo efektowny sposób. Spodobałeś mi się, dlatego dostaniesz obie nagrody: przywilej bycia jednym z dwunastu elitarnych Jebaj oraz możliwość poproszenia króla o cokolwiek
Król umilkł i Unkas przemówił:
-królu nie przyjmę zaszczytu bycia Jebaj, bo jestem samurajem i nim zostanę, ale pracować mogę dla ciebie. A co do drugiej sprawy to chcę przepustkę, która umożliwi mi robienie co chce w całym kraju. A jeśli ktoś mi odmówi mogę go ukarać
-cóż, nie za bardzo podoba mi się twoja decyzja z Jebaj. Widzę, że jesteś jeszcze jedną noga na ciemniej stronie mocy, ale wybaczę ci to i się zgadzam co do kary. Hmmm to da się zrobić
Wyciąga zza pazuchy(no nie każdy ma cos za pazuchą) małą platynowa kartę i wręcza naszemu bohaterowi i mówi:
-a teraz odejdź mój sługo. Musze udać się do defibrylatora i uprać swoje brudne gacie
Unkas słysząc te słowa natychmiast się oddalił razem z kolesiem tańczącym break dance, bo nie chcieli słuchać dalej. Kiedy wyszli na zewnątrz ludzi już nie było. Widać wpadła żandarmeria i rozgoniła ludzi. Unkas zwracając się do kolesia tańczącego break dance
-no teraz mamy kartę. Chodźmy się zabawić i zwerbować więcej członków drużyny przed wyruszeniem na linie Marzinota (chodzi tu o nawiązanie do anime One Piece, gdzie główni bohaterowie wyruszyli na Grand Line po sławę i skarb. Tutaj to jest chyba wszystkim znana linia Marzinota, na której są najpotężniejsi wojownicy) Słyszałeś o niej prawda??
-********* ***** ** *** (jasne cieszy mnie, że tam idziemy. Na pewno jest dużo silnych kolesi, którzy czują rytm. Zbuntuje ich wszystkich)
-taka postawa mi się podoba. Najpierw wpadniemy do piwnicy z kartoflami tego debila. Myśli, że będę mu służył. Tylko zbiorę drużynę to go obalę
Nagle z jakiegoś zakątka wychodzi człowiek z długą różową broda, w butach Reeboka, koszulce Hause z napisem jestem cool oraz spodniach adiddosa. Podchodzi do nich i mówi
-sup wrumuguny. Jestem Sru-Man. Cool raper bez dwóch paper. yeah
Nasi bohaterowie z zdziwieniem przyglądają się i Unkas pyta:


Cytuj
-ale to kim ty jesteś?
-jestem nadwornym czarodziejem tej pokraki Kinga. Kiedyś zwałem się Saurman i chodziłem w bieli jak jakiś prawiczek, ale postanowiłem to zmienić. Teraz jestem Sru-Man - cool człowiek i wszystko słyszałem
-masz zamiar to powiedzieć swemu władcy??
-pogięło cię nie mam zamiaru sypać. Pod warunkiem, że jak go obalicie zioło jest moje (jaki z tego morał? Wszyscy w tym królestwie to ćpuny do potęgi. Nic innego w łbach tylko zioło). Idźcie do piwnicy z kartoflami Kinga, trzyma tam więźniów. Może znajdziecie jakiegoś sprzymierzeńca
-wiesz po pierwsze to mieliśmy taki zamiar. Po drugie to w tej piwnicy z kartoflami wszyscy to będą nasi sojusznicy
-dobra bruno. Nie gorączkuj się tak. Daj se na luz. Opowiem ci kawał, taki cool: „Jasnowidz mówi do jasnowidza: -wiesz? –Wiem”  Kabum podobało się. Dobra ja zmywam na jakąś jamprezę
I szybko zniknął gdzieś w ścianie. Nasi bohaterowie ruszyli schodami do piwnicy z kartoflami, gdzie zastali strażnika. Pokazali mu kartę i ich wpuścił. Poszli korytarzem. Widzieli po obu stronach dorodne kartofle. Kawałek dalej wdzieli cele, a w nich więźniów. Zaczęli się przechadzać i sprawdzać ich. Widzieli małych, grubych, chudych, wychudziałych, chudszych, grubasów, cieniutkich. W ostatniej celi siedziała jakaś postać w głębi. Jako jedyna nie wyszła prosić o wypuszczenie. Naszemu Unkasowi się to spodobało i zagadał do niego słowami:
-ty jak się zwiesz
-jestem Jamajczykiem. A teraz zostaw mnie w spokoju
Nagle odzywa się koleś tańczący break dance
-********************** (ty a może jakieś palulu)
-ooo teraz gadasz jak człowiek
Szybkim ruchem wyciągnął zza pazuchy trochę palenia, podał dla Jamajczyka i zaczęli rozmawiać:
-******************************************************(ty Jamajczyk, ciągnął koleś tańczący break dance, szukamy ludzi do drużyny żeby obalić tego Kinga i udać się na linie Marzinota. Może się dołączysz)
Widać było, że Jamajczyk był zadowolony z dobrego palulu. Do tego jak usłyszał o linii Marzinota, wiedział, że tam jest ukrywane najlepsze palulu i nie tylko. Po chwili namysłu odpowiada:
-dobra dołączę się, ale najpierw podajcie mi ze stołu moje 5 metrowe skręty
Nasi bohaterowie słysząc to wiedzieli ze znów trafili idealnie. Widać, że koleś był silny (każdy kto pali takie skręty musi być silny)
Unkas poddał mu skręty. Ten zapalił, dmuchnął kilka razy. Dym się wzbił w powietrze i nagle opadł na kraty, które po prostu wyparowały
-no to się nazywa styl walki -krzyknął Unkas
Obaj bohaterowie byli zaskoczeni tą jakże dziwną techniką. Nagle Jamajczyk przemówił
-mówcie mi Jamajczyk i może stąd pójdziemy coś zjeść i wypić oraz się zabawić. Od dawna jestem na głodzie
Unkas pierwszy się otrząsnął i mówi
-dobra idziemy dzisiejszej nocy. Zabalujemy sobie. Nawet wiem gdzie. Gwarantuję,  że wszyscy będą się świetnie bawić
Na jego twarzy pojawił się wielki jak stodoła uśmiech. Wszyscy skierowali się w stronę wyjścia. Strażnicy widząc kartę visa, którą wystawił sam król nie mieli wiele do gadania. Puścili ich. Nasi bohaterowie, kiedy wyszli z obory zwanej tez zamkiem, nie wiedzieć czemu poszli drogą przy lesie. Dwaj towarzysze Unkasa cały czas się zastanawiali o jakim miejscu mówił. Po przejściu kawałka zatrzymali się przed jakimś budynkiem. Było ciemno (w końcu środek nocy). Nagle Unkas odwrócił się do nich i mówi:
-to nasze miejsce na nocleg i zabawę. Jest to klasztor z pięknymi zakonnicami. Reszty nie muszę chyba wyjaśniać
-ale jak wejdziemy? - pyta Jamajczyk
-mam kartę visa od Kinga. Wpuszcza mnie wszędzie
Z wielkim uśmiechem jak dwie stodoły zaczyna pukać. Słychać czyjeś kroki. Nagle drzwi się otwierają, a w drzwiach trochę przy gruba matka przełożona. Pyta się:
-czego Obdartusy??


Cytuj
-chcemy tu przenocować oraz się pożywić - odpowiada pewnie Unkas
Na to zakonnica wybuchnęła śmiechem mówiąc:
-ty chyba jesteś śmieszny. To żeński zakon. Paszoł stąd!
Kiedy skończyła to mówić Unkas wyciągnął kartę visa i pokazał ją zakonnicy, która niemal zemdlała jak ja zobaczyła. Widać było na jej twarzy wyraz wielkiego zdenerwowania, ale nie mogła nic poradzić. Te karty uprawniają do wszystkiego pod groźba śmierci w całym królestwie. Są tylko dwie, oprócz królewskiej. Z opuszczonymi rękami zakonnica powiedziała:
-proszę, wejdźcie panowie
Nasi bohaterowie z wielkimi, już nie porównywalnie wielkimi uśmiechami, weszli do zakonu. Drzwi się zamknęły. Zakonnica zaprowadziła ich do jadalni, gdzie się rozgościli jak w barze. Szybko zawołała siostry, które im podawały jedzenie i wino, oczywiście mszalne (najlepsze). „To był jeden z powodów, dla których tu przyszliśmy” powiedział potem Unkas „Wino mszalne jest good shit”. Zjedli także tucząca wieczerze z świń i dzików oraz wina mszalnego, którego nie brakowało (trzeba dodać, że to czyste winogronowe wino jest naprawdę dobre. Gdy ktoś był ministrantem i miał szansę by spróbować to wie. Należy dodać także, że w Polsce jest zakaz sprzedawania wina z winogron. Można sprzedawać wina z wszystkiego innego, tylko nie z winogron. Oczywiście można pędzić wino z winogron, ale nie wolno go sprzedawać legalnie. Legalnie takie wino w Polsce może kupić tylko Kościół, a reszta może nielegalnie. I gdzie tu sprawiedliwość??). Szybko po parunastu butelkach nasi bohaterowie zaczęli żartować i zapoznawać się z zakonnicami, które widać nie kryły zadowolenia (dziwne chyba nie?). Jednak matka przełożona bacznie patrzyła i sępiastymi oczyma wręcz przeszywała zakonnice, które po pewnym czasie se nic nie robiły z tego. W końcu Unkas zapytał Jamajczyka:
-chyba możesz usypiać tym dymem?
-pewnie. To pestka. A o co biega?
-uśpij tę matkę przełożoną
-się robi i tak jest brzydka
Odpalili swego wielkiego 5 metrowego skręta. W górę wyleciała chmura dymu, która pokierowała się na matkę przełożona, która w mgnieniu oka zasnęła. Siostry zakonne widząc to tylko się uśmiechały. Kiedy już nasi bohaterowie po kilku zgrzewkach wina byli porządnie wstawieni, tak samo jak spora cześć zakonnic, które czując wolność piły z nimi. Po skończonej wieczerzy oprowadziły naszych bohaterów po klasztorze. Po skończonym zwiedzaniu wrócili się jeszcze napić. W tym czasie zakonnice wyciąneły wielkiego bumboxa z kilkunastoma kolumnami i zaczęła się impreza. Było palenie, dzięki wielkoduszności naszego sponsora Jamajczyka. Zakonnice chłonęły wszystko. Później, kiedy wszyscy byli już szczęśliwi, narajani, zachlani itd nie mając żadnych zahamowań, tym bardziej, że zakonnice to dziewice, które były rządne przygód (tu przemilczę co robili w nocy. Każdy kto chodź trochę rozumu ma, wie co się działo z wszystkimi zakonnicami tej nocy, w tym klasztorze. Dodać trzeba, że w dalszej przyszłości ten klasztor przerodził się w pierwszy dom rozpusty w kraju, za którego przykładem poszły następne. Zmieniono także tytuł matki przełożonej na burdelmamę, a zakonnice na prostytutki. I puf tak powstał chocapic). Noc była długa, głośna i ciemna, lecz wszyscy się bawili doskonale. Dzień po nocy zaczął się pięknie, pogodnie. Tylko naszym bohaterom po tych zabawach tak huczało w łbie, jakby waliło w nie kilkaset młotów. Po południu, w końcu kiedy siedzieli w lesie i zaczęło docierać do nich, że już dzień, wyszli z klasztoru, który wyglądał jak pobojowisko. Wyciągnęli zza pazuchy jedzenie, rozpalili ogień i  postanowili się pożywić, by w końcu dojść do siebie po tak wielkim szoku,  jakiego doznali w klasztorze. W końcu zjedli. Umysły znów im się otworzyły i mogli myśleć normalnie. Nagle koleś tańczący break dance zauważył cos śpiącego,  opartego o ramię Unkasa i szybko zapytał:
-************* (ty szefie co to jest?)
Unkas odwracając się w stronę dziewczyny, która spala powiedział do nich
-aa to jest mniszka z pijanym smokiem, którą zajebałem z klasztoru. W sumie to się zgodziła, a do tego jest utalentowana i piękna. Będzie w naszej drużynie.
Mniszka słysząc glosy mówiące o niej obudziła się i podniosła głowę. Popatrzyła na wszystkich i powiedziała:


Cytuj
-łiło mi łas łoznać. łestem łalczącą łniszką Rosianką. łimie me Aisza. łestem łiekną i łasz łider łodził sie łym łodróżowala z łami, łako łonek łużyny. Łodam, że łubie się zabawić, wypić i zapalić. Łednym łowem łestem Immoral Monk. Łosiadam łakże pijanego Smoka.
Nagle za pleców Rosjanki wyskoczył mały, pijany smok, który się chwiał na wszystkie strony. Obaj bohaterowie zrobili wielkie oczy, ale jak każdy z nich usłyszał, że lubi się zabawić, palić i pić, uznali, że pasuje do nich. Szybko ją zaakceptowali. Po skończonym jedzeniu wyruszyli dalej, szukać jeszcze członków do drużyny, no i przy okazji zwiedzić kraj. Po wyjściu z lasu dotarli do mleczarni, przed którą koczował dziwnie ubrany koleś. Nasi bohaterowie podeszli do niego i pytają:
-ty panie. Czego pan koczujesz przed samą mleczarnią?
Dziwny człowiek odwrócił się do nich. Wtedy poznali, że to był Indianin. Powitał ich słowami:
-Houk! Ja być Indianin Stojący Koń z plemienia Czejenów. Ja czekać tu i obmyślać jak zniszczyć biały człowiek mieszkający w tej mleczarni.
-ale dlaczego chcesz go zniszczyć? - zapytał Unkas
-ten człowiek być zły. Porywać bizony i ciągnąć z nich w magiczny sposób mleko
-ale panie Indianin, nie wie pan, że bizony nie dają mleka?
-jak? Być nie może! Nie dają?
-no nie dają, nie dają. To tyko krowy i kozy
-biały człowiek dał do myślenia Stojącemu Koniowi. Stojący Koń po przemyśleniu sprawy, doszedł do wnioska, że ty mieć racje i się wygłupić. Dziękować biały człowiek. Chodź z dziwacznymi małymi skośnymi oczkami, ja się zbierać i wracać z  powrotem do Ameryka
Tu mu przerwał Unkas:
-Stojący Koniu, wyglądasz na mężnego i wielkiego wojownika, z niemałym osprzętowaniem. Może dołączysz do mojej drużyny. Wybieramy się na linię Marzinota. Są tam sami super silni ludzie i na pewno znajdziesz jakieś fajne okazy bawołów
Indianin zaczął myśleć. Po chwili powiedział:
-Stojący Koń przyjąć tą propozycja i tak w kraj nie ma co robić, a tu se pozabijać. Ja walczyć dwoma łukami na raz. Myśleć, że się przydać. Jak się nazywać towarzysze Stojącego Konia?
-************* (Koleś tańczący break dance)
-Jamajczyk. Jestem palący, jarający good shit
-Aisza Rosjanka. Łiło mi cię łoznać
-a ja Unkas Samuraj z Japonii
Po zapoznaniu się wyruszyli dalej w piątkę. Żartowali, śmiali się, zapoznali się  szybko. I to w ciągu jednego dnia. Dobrzy są. Mijały dni i noce, dość gorące, bardzo rzadko spokojne, ale upojne. W końcu wracając już pod oborę Kinga, chcąc go obalić, myśląc, że mają odpowiednie siły spotkali na drodze dziwnego Koreańczyka, który zapytał ich:
-gdziua wy idziuta?
Jamajczyk szybko odpowiedział
-idziemy obalić Kinga z jego zioła i nie tylko
Koreańczyk słysząc to zapytał się:
-czyu mogue ja pomócy waum w rozwaluaniu Kinga? Bardzou go nienawidzue
Unkas odpowiedział
-oczywiście, zawsze dodatkowy sojusznik się przyda by skopać Kinga
-jestuem Koreańczykiem. Miło mi was poznać
Tamci też się przedstawili (nie chce mi się pisać jeszcze raz). Po czym w szóstkę wyruszyli do Kinga, który nie spodziewając się niczego bawił się w wannie swoją gumową gwiazdą śmierci. Po kilkunastu dniach podróży do obory Kinga, przy okazji odwiedzając jeszcze raz ten piękny klasztor i jego mieszkanki, które były ucieszone z ponownej wizyty naszych gości oraz dziwnego zjawiska jednej nocy, kiedy to naszym bohaterom śpiącym w lesie ukazał się zloty cadilak, który przejechał obok nich. Siedziała tam lśniąca postać w białym ubraniu dyskotekowym, z włosami postawionymi na żel, wywiniętym kołnierzem do góry, z napisem na boku samochodu „Elvis żyje”, a z drugiej strony „me ali, you bitch”. Przy okazji w drodze spotykając małego kurdupla, zwanego Frodo, który


Cytuj
popierdzielał na swych malutkich nóżkach wraz z elitarnym oddziałem składającym się z drugiego kurdupla i pomarszczonej babci, która jak się później okazało była glutem. Mijając ich słyszeli jak nucą sobie piosenkę „Szedł sobie krasnoludek przez ogródek, pierdolnął w czubek”. W końcu dotarli, świeżo wypoczęci, do obory Kinga, który widząc tą ekipę wyszedł na balkon i zapytał „Czego chcecie od imperium?”. Unkas wysunął się na przód i powiedział:
-ty King, wyobraź sobie ,że jestem Ham Soo Low, ze mną jest Czubaka, Luke Strzepłokiec, Włamidalis oraz R2d2, no i ostatni, lecz nie najbrzydszy Mioda. Wyobraź sobie także, że przylecieliśmy sokołem milenium, by wypalić twoje imperium
Słysząc te słowa Lord Weider zaśmiał się, głośno mówiąc:
-imperium kontratakuje. Zniszczę was rebelianci. Co wy możecie?
Po tych słowach z wszystkich drzwi obory wysypały się tony rycerzy Jebaj, każdy ubrany w biały strój, taki jaki nosili szturmowe w Star Wars. Zaczęli wyciągać patyki z pochew, które nagle zajarzyły się różnymi kolorami, prawie jak świetlne miecze w Star Wars. Z furią dwuletniego dziecka rzucili się na naszych bohaterów, którzy także rzucili się w wir walki. Od razu widać było, że Koreańczyk jest najszybszy z nich. Skoczył wysoko, prosto na wroga, wyciągając przy tym cztery nuczaki, dwa z butów, na których były i dwa na rękach. Jak później okazało się, walczył stylem four nun chaku. Wroga zalał grad czterech nuczak. Inni bohaterowie nie byli gorsi. Od razu koleś
Lineage 2 Classic EU


  • Wiadomości: 185

  • Pochwał: 2

  • Owned Powned
Opowieść Thorina - 17 stron Powieści niekonwencjonalnej :)
« Odpowiedź #1 dnia: Październik 28, 2006, 07:06:44 pm »
yyyy :o jak będzie chwilka to "rzuce na to okiem"

ave Thorin ^^
GL & HF


  • *******
  • Wiadomości: 8076

  • Pochwał: 7

  • Slutty McSlut Fan//Oficjalny fanklub SK//RAWR Fan
Opowieść Thorina - 17 stron Powieści niekonwencjonalnej :)
« Odpowiedź #2 dnia: Październik 28, 2006, 07:13:28 pm »
Ja to mam czytac?


  • *******
  • Wiadomości: 5075

  • Pochwał: 49

Opowieść Thorina - 17 stron Powieści niekonwencjonalnej :)
« Odpowiedź #3 dnia: Październik 28, 2006, 07:26:01 pm »
Cytuj
Ja to mam czytac?

Lepiej czytać niż nabijać posty :)
Lineage 2 Classic EU


  • *******
  • Wiadomości: 1484

  • Pochwał: 15

  • Nothing is forgotten, Nothing is forgiven!
    • Ulubiona strona L2
Opowieść Thorina - 17 stron Powieści niekonwencjonalnej :)
« Odpowiedź #4 dnia: Październik 30, 2006, 09:35:42 am »
beznadzieja.... dostalem to przez GG... przeczytalem poczatek i dalej juz nie moglem...  :shock:

Thorin z jego gustem i poczuciem humoru zupelnie do mnie nie trafiaja  :roll:


  • *******
  • Wiadomości: 8076

  • Pochwał: 7

  • Slutty McSlut Fan//Oficjalny fanklub SK//RAWR Fan
Opowieść Thorina - 17 stron Powieści niekonwencjonalnej :)
« Odpowiedź #5 dnia: Październik 30, 2006, 09:57:39 am »
Cytuj
Lepiej czytać niż nabijać posty Smile


Napisz mi streszczenie ;p


  • Wiadomości: 815

  • Pochwał: 7

Opowieść Thorina - 17 stron Powieści niekonwencjonalnej :)
« Odpowiedź #6 dnia: Październik 31, 2006, 02:59:58 pm »
Przeczytałem początek, całkiem humorystyczny był;p Ale na więcej nie mam siły :wink: