Dzięki inspiracji Xilliego udało mi się napisać pierwszy rozdział mojego opowiadania. Nie jest wspaniałe ale zawsze coś Trzeba się uczyć Btw. opowieść piszę na bieżąco Pamiętnik z wojny.
Od Autora:
Opowiadanie napisałem dzięki inspiracji Xiliego za co jestem wdzięczny. Pomysł do stworzenia tej historii nasunęła mi również pewna książka napisana przez Mirona Białoszewskiego.
Wrzesień
Początek
Wojsko, pełnimy służbę. Telewizja donosi: atak Japonii na Polskę, Warszawa w płomieniach. Oddziały wyruszyły na pomoc w tym Ja. Uzbrojeni w pistolet, karabin i granaty. Na twarzach innych żołnierzy widać przerażenie.
- Zaraz będziemy na miejscu! – krzyknął generał siedzący na przedzie opancerzonego transportera.
Coraz większe zdenerwowane wśród chłopaków. Dłonie same mi się trzęsły. Różne miałem przemyślenia. Czy to wojna? , Ale jak? , Dlaczego? Nagle, bum! Leże na ziemi, prawie nie przytomny. Przed oczami widzę palącą się ciężarówkę. Moja ręka, krwawi. Wstałem, wokół mnie ogień, gruz budynku. Słychać japoński język , widać japończyków z karabinami w rękach. Zabijają naszych. Zacząłem rozglądać się za bronią. Nagle poczułem zimno na plecach. Moje ubranie z tyłu mokre. Krew. Odwróciłem się , zauważyłem żołnierza z pistoletem a pod moimi stopami japończyka z kulą w szyi.
- Miałeś szczęście że byłem w pobliżu, jak się nazywasz? – zapytał mnie.
- Tommy, widziałem cię w ciężarówce.
- Ty też tam byłeś.
- Gdzie wszyscy? Co się stało?
- Prawdopodobnie trafiła nas bomba, większość nie żyje ale kilku z nas jeszcze się trzyma.
- Macie jakąś kryjówkę?
- Tak, nie daleko lasu. Chodź ze mną.
Podniosłem japońską broń z pod nóg i pobiegłem za żołnierzem. Na niebie wydać było stada samolotów które wciąż bombardowały okolice. Wracały i nadlatywały ponownie. W końcu dotarliśmy. Było nas ze dwunastu. Każdy miał przy sobie karabin jednostrzałowy.
- Panowie, udało się uratować następnego żołnierza. Jestem David, zapoznam cię z resztą. To jest Diego, Spens, Jack, Will... – pokazywał palcem na każdego po kolei.
Słychać było kolejny wybuch. Ale tym razem głośniejszy. Bomba spadła widocznie blisko nas. Wszyscy leżeli na ziemi.
- Co to było? – Zapytał Diego.
- Widocznie samolot spuścił bombę niedaleko od naszej kryjówki. David, mamy jakiś plan?
- Musimy się dostać do bunkru. Tam jest nas więcej.
- Gdzie on jest?
- Po drugiej stronie miasta. Musimy się przebyć i do nich dołączyć. Dzięki temu będziemy mieli większe szanse aby pokonać wroga.
- To na co jeszcze czekamy?
- Na zwiadowcę, jeżeli przeżył to powinien wrócić o zmroku. Musimy przeczekać.
- Mam nadzieje że żyje, inaczej będzie z nami krucho – wtrącił Spens.
- Ukryjmy się w lesie, będziemy mieli większe szanse na przeżycie.
Bez chwili wahania wszyscy zaczęli kierować się do lasu. Ukryliśmy się za drzewami i czekaliśmy. Czekaliśmy aż zapadnie zmrok.
I jak?