Witaj
Gość

Wątek: Opowiadania w klimacie fantasy  (Przeczytany 3452 razy)

  • *******
  • Wiadomości: 1044

  • Pochwał: 0

Opowiadania w klimacie fantasy
« dnia: Styczeń 14, 2009, 07:42:18 pm »
tak jak w temacie :) tutaj zamieszczajcie swoje opowiadania w klimacie fantasy. za naprawdę dobre będą plusy


oceńcie sami ;]


Nazywam się Harman i Jestem królem całego kontynentu Kardo. Dam o swoich podwładnych jak o siebie samego i Jestem gotów oddać za nich życie. W rycerskiej szkole imienia mojego ojca uczy się przyszła elita która będzie bronic i walczyć za swój kraj a jeden z nich zostanie moim następca gdyż ja nie mogę mieć dzieci.
Jeden z najsilniejszych wojowników z mojej osobistej straży donosił mi ze jest grupa uczniów która uważa ze nie ukończy szkoły i ze są słabymi nieudacznikami. Poszedłem sprawdzić jaka jest sytuacja. Jest gorzej niż myślałem oni są załamani i nie wiedzą co mają z sobą zrobić żaden nie jest biegłym użytkownikiem jednej z podstawowych broni.
 Po paru dniach namysłu uznałem ze podniosę ich wszystkich na duchu, zabieram ich na niebezpieczna wycieczkę w góry w których według informacji od podróżników znajduje się ogromny i straszny smok. Po  niezbędnym przygotowaniu, wyruszyliśmy. Było nas ośmiu . Po drodze nie było utrudnień a ja starałem się z każdym z  nich porozumieć jak przyjaciel co w pewnym stopniu mi się udało. Zrozumieli ze w tym kraju nie ma równych i równiejszych. Zaczęli  do mnie mówić mniej oficjalnie ale dalej z lekki dystansem.
 Przed wejściem w ogry ujrzałem potężny wybuch ognia ale chyba tylko ja bo nie zauważyłem na ich twarzach strachu. Po tygodniach wspinania się na gore na której szczytu nie było widać, a legendy opowiadały ze jest tam wspaniale miejsce w którym bogowie się relaksują. Postanowiłem wypróbować ich umiejętności i każdego z nich i przez orlą pocztę wysłałem rozkaz wysłania za nami pościgu złożonego z 3 górskich trolli. Trolle chciały nas zaatakować w nocy, ale umiejętności moich towarzyszy przeczyły wszystkiemu co mówili ich koledzy, jeden wykazał się czujnością zaś drugi męstwem i poświęceniem, reszta nie wykazała się  podczas tej walki, gdyż ta dwójka która walczyła była wyznaczona do pilnowania obozowiska.  Niestety jeden z nas został raniony w twarz, mimo ogromnych leczniczych mocy pięknej elfki Sync na jego twarzy została szepcząca blizna. Reszta nie została obudzona.
 Kiedy nastał świt wybraliśmy się na szczyt. Udało się ! Jesteśmy na szczycie jest tu piękne i wielki jezioro które ma jasno błękitny kolor a dokoła są drzewa i krzewy z zielonymi liśćmi i dorodnymi owocami. Stąd jest widok na całe moje królestwo. Nawet mapy nie przedstawiały ogromu tych terenów. Widać piękne i rozległe lasy, morza , góry i wiele miast. Dzięki temu widokowi wróciły wspomnienia o moim ojcu który był królem 300 lat temu. Rozpaliłem ognisko i zaproponowałem ze opowiem swoją historie która jest bardzo nietypowa.
  -Mój ojciec był człowiekiem którego za przykład starali się brać wszyscy. pomagał chłopom w pracy, a czasem przekazywał im pieniądze. Był uznawany za najpotężniejszego i najlepszego władce królestwa . Miał dwóch synów mnie i cora. Kochałem brata tak samo jak ojciec a brat mnie. Wszystko toczyło się zawsze po myśli taty aż dopóki nie został przeprowadzony zamach przez szlachtę której nie podobały się zady mojego ojca.
 Szlachta zaczęła zbiera armie złych stworzeń i otworzyła hordy trolli, orków pod dowództwem chciwych krasnoludów ale jednak nie licznych. Większość tej rasy popierała mojego ojca który udostępnił im kopalnie pradawnego ludu który przez swoje eksperymenty stworzył wszystkie inne rasy od siebie, lecz ich stworzenia nie były im wierne zniszczyły „rasę doskonałą” a później toczyła się 1000 letnia wojna o żady. Wojnę te wygraliśmy my, ludzie z pomocą elfów. Ale to nie o tej wojnie jest ta historia nie będę o niej opowiadał, ponieważ znam ja tylko z opowieści. Armia szlachty była ogromna. Rozpoczął się wielki marsz milionowa wojowników żadnych pieniędzy i chwały.
 Ojciec był przerażony możliwością zagłady państwa i swojego rodu, więc rozkazał zebrać wszystkich wojowników i wezwać sojuszników do pomocy. Mnie, brata i resztę elity z rycerskiej szkoły wezwano do zamku króla. Król wytłumaczył nam cala sytuacja i powiedział ze to my będziemy elita i to my mamy dostać się do pałacu przywódcy rebelii i go zabić. Zostaliśmy okrzyknięci oddziałem chwały i nasz powrót miał znaczyć zwycięstwo a przegrana porażkę w wojnie.
Przeszlibyśmy przez góry. okrążyliśmy może, przedarliśmy się przez dżungle by ujrzeć najlepiej strzeżona fortece. Hordy orków patrolowały okolice mostowa i wzniesień nie mieliśmy żadnego miejsca dogodnego miejsca do przeprowadzania ataku.
Posłałem orła z listem do ojca z prośba o wysłanie oddziału harpii które mogły by zrzucać z metalowych beczek płonącą ropę. Czekaliśmy tydzień kiedy nagle obudziły nas wrzaski i won spalenizny. To był oddział wysłany do nas przez ojca. Harpie zrzucany płonąca maż prosto w oddziały obronne i na budynki straży. Teraz gdy miasto opanowały pożary uznaliśmy ze czas zaatakować. Niezauważeni przedostaliśmy się pod bramy miasta gdzie czekało na nas 2 strażników . Z nimi nie było problemu ale zdążali podnieść alarm błyskawicznie zebrali się dokoła nas orkowie i zaczęli walkę. Byliśmy wyczerpani. Zginęli wszyscy moi towarzysze poza bratem z którym schowaliśmy się u naszego informatora.
 Po miesiącu leczenia ran nadeszła chwila w której trzeba było zaatakować wroga. Przez jeden dzień unikaliśmy straży miejskiej kiedy to nareszcie stanęliśmy tam. Były to ogromne wrota zdobione zlotem, srebrem i kryształami. Tu już nie było strażników. Postanowiłem wejść, a gdy tylko zbliżyłem się do wrót one się otworzyły za nimi były posagi przedstawiające żywiołaki ognia, ziemi, powietrza i wody.
 Bylem zbyt zafascynowany miejscem w którym przebywam by zauważyć ze posagi obok których przechodzę odzywają i zaczynają śledzić mnie wzorkiem. przy następnych wrotach które wyglądały jak mniejsza kopia tych wejściowych spodziewałem się ze jak tylko podejdę one się przede mną otworzą i rozpocznie się kolejny etap wyprawy. Lecz nie było efektów, gdy się zbliżyłem. Mój brat zaczął krzyczeć żebym się odwrócił, gdy to zrobiłem zobaczyłem ze on broni się przed 2 żywiołakami które przed chwila były posagami, a na mnie leci pozostała dwójka. Uchyliłem się od pierwszego ataku lecz drugi mnie trafił. wyciągnąłem bron i zacząłem się bronic. Walka mimo iż wydawała się prosta a przeciwnik słaby, potyczka się przeciągała. Właśnie wtedy zrozumiałem ze przed wyruszeniem ojciec dal dam kamienie mocy które nas wspomogą. Krzyknąłem do brata aby odskoczył do tylu i przy wykorzystaniu mocy kamieni uderzyłem. Dwa z czterech żywiołaków uległy zniszczeniu, a mój brat zrobił to co ja i walka się skończyła.
Teraz drzwi same się otworzyły i przeszliśmy do kolejnej komnaty gdzie na samym końcu na tronie siedział przywódca rebelii. Jego twarz była  wykrzywiona parszywym uśmiechem a dokoła jego tronu siedziało 10 doskonale uzbrojonych orków. Przywódca i wstał podniósł rękę. To samo wykonały orki tylko ze one zamiast rak wyciągnęły swoje miecze. Powiedziałem cicho bratu ze musimy użyć wszystkich kamieni mocy które mamy. Orki zaatakowały. Były szybkie i miały brutalna sile dzięki której po jednym ciosie mieczem straciłem na chwile równowagę. Walka była bardzo ciężka a wszystkie kamienie były tak wykorzystane ze zmieniły się w proch wyleciały nam z sakiewek i zebrały się małą kule w powietrzu . Kula ta zaczęła świecić i wyszły z niej duchy naszych przyjaciół poległych w walce. Wyciągnęli swoje bronie i błyskawicznie unicestwili wszystkich naszych przeciwników. Aż nagle karim podniósł druga rękę wypowiedział parę slow i duchy zniknęły. Wyciągnął swoja broń i uderzył mnie w głowę powalając na ziemie. Straciłem na parę chwil przytomność.
 Kiedy się ocknąłem zobaczyłem mojego brata przeszytego włócznia na wylot leżącego na ziemi. Miał rękę wyciągniętą w moja stronę i szepnął „kocham cie bracie walcz dla mnie i wygraj”. Nie wiedziałem co robić. Poddać się? Udać śmierć? a może wstać i walczyć dalej? Postanowiłem walczyć. brat we mnie wierzył, wierzył we mnie ojciec i cały nasz naród wstałem podniosłem bron brata. I zacząłem walkę. Jego ataki byty nieprzewidywalne i potężne. atakował tak szybko ze moim jedynym wyjściem był atak. Użyłem zaklęcia oślepiającego. Trafiło i na chwile oślepł. odciąłem mu jedna rękę która w sekundę po odcięciu się spaliła pięknym niebieskim ogniem. Następnie odciąłem druga rękę, a on padł na kolana i błagał o litość. Krzyczał że zrozumiał swój błąd, ze wie ze źle zrobił. Nie słuchałem go,  miecz położyłem na jego ramieniu i odciąłem głowę. Ciało przywódcy eksplodowało z wielka silą. energia wybuchu rzuciła mną o ścianę a reszta komnaty się zawaliła. Bylem zrozpaczony szukałem ciała brat i przez ramie poczułem lodowaty oddech to był duch mojego brata który mówił mi ze nie ma sensu żebym ja szukał jego ciała. Zgodziłem się z wolom brata i wezwałem potężnego orla na którym wróciłem do ojca.
 opowiedziałem mu o wszystkich tych wydarzeniach o on nawet nie drgną. Lecz udało mi się zauważyć ze zbieraj mu się łzy w oczach, a zaraz po tym opowiedział mi co się wydarzyło. Nasi sojusznicy odpowiedzieli na wezwanie przeciwko wielu milionowym oddziałom wroga stanęła  miliardowa armia złożona z najróżniejszych stworzeń. Bitwa była okrutna i krwawa. Wiele naszych ludzi zginęło i ucierpiało w tej wojnie a batalia została stłumiona. W miesiąc później odbył się pogrzeb mojego brata i pośmiertne odznaczenie naszych towarzyszy. Ojciec wygłosił piękna mowę o różnicy pomiędzy bohaterstwem a zwykłą walką w służbie państwa. Podczas tej przemowy ojciec rzekł do mnie „synu, podejdź” i tak też zrobiłem następnie kazał mi uklęknąć i powiedział „Od dziś ty jesteś królem, od teraz ty sprawujesz władzę i trzymasz cały kontynent w swoich rekach, od ciebie zależy co z nim uczynisz” od tamtego czasu jestem królem a ojciec zmarł niedługo po mojej koronacji
-Skończywszy cala swoja historii zapytałem czy moja historia jest fascynująca. Wszyscy milczeli aż w końcu wstała Sync podeszła do mnie i przytuliła mnie mocno i ze łzami w oczach przeprosiła ze to ze była fałszywa i ze chciała uciec od służby dla kraju przy którego tworzeniu poległo tak wielu. Następnie spojrzałem na potężnego uczestnika naszej wyprawy który był najsprawniejszy, najsilniejszy i nie ujawnił swojego imienia. Zapytałem czy on również mógłby opowiedzieć swoja historie, skinął głowom i powiedział ze opowie ale najpierw się przedstawi, uklęknął przede mną i powiedział
-jestem david a ci stojący za mną to są moi  bracia i siostry. Zostaliśmy przy porodzie oznakowani złotym mieczem, każdy w innym miejscu, a następnie rozdzielono nas
 wszyscy byli bladzi i zamyśleni a następnie wszystkie spojrzenia zatrzymały się na davidzie. On poruszył ręka żeby nikt nic nie mówił i zaczął wyjaśniać
-kiedy miałem 10 lat moja przybrana matka złamała przysięgę milczenia i wszytko mi wyjawiła. Powiedziała ze mam siedmioro rodzeństwa i każde z nich ma przeznaczone zostać księciem królestwa Kardo początkowo nie dowierzałem w jej słowa ale później na jej ciele zaczęły pojawiając się dziwne znaki. Mówiła mi ze to jest kara za złamanie przysięgi i ze będą rosły, i kiedy ich gałęzie dosięgną serca umrze. Chciałem jej pomóc, leczyłem ale nic nie pomagało. Moja wiara w jej słowa urosła kiedy zmarła a mnie wcielono do nowej drużyny. U wszystkich był ten sam znak co u mnie”
po tych słowach wszyscy usiedli i zaczęli przyglądać się częściom swojego ciała na których były magiczne znamiona, a david mówił dalej
-teraz wiem ze kiedy zbliżę się do tronu pieczęć zaczyna dziwnie błyszczeć. Teraz wiem ze to nie bez powodu. Jedno z nas zostanie królem a reszta podzieli królestwo między siebie. Ale nie możemy konkurować między sobą, musimy coś uzgodnić” zaprosił rodzinę w krąg i zaczął coś mówić, a ja dalej nie wiedząc co się dzieje zacząłem sobie wszytko wyjaśniać w głowie, ze to oni mnie zastąpią. Wstałem podszedłem i powiedziałem „ jedno z was mnie zastąpi, i mam nadzieje ze będzie to najmężniejszy i najuczciwszy z was”
po czym się odwróciłem i siadając na pobliskim kamieniu oglądałem gwiazdy. Następnego ranka gdy się obudziłem trzeba Dylo iść dalej. Tym razem wszyscy ze sobą rozmawiali otwarcie. Zaczęło mnie coś parzyć w stopy. Ujrzałem gigantyczny grzyb z ognia i rozwścieczonego smoka pod którym tłumią się ludzie z bronią i go atakuje. Smok zabił wszystkich, po czym ruszył w naszym kierunku. Podniosłem rękę i powiedziałem
-jako król królestwa Kardo informuje cie że nie przybyłem by walczyć, leczy by rozmawiać”
smok się zatrzymał a jago oczy zmieniły kolor ze wściekle czerwonego na zielony, zwinął skrzydła i przemówił 
-byli tutaj liczni rycerze i szlachcice z innych krajów lecz żadne nie chciało rozmowy każdy z nich mnie obrażał i wyzywał na pojedynki. Ale ty jednak jesteś inny z twojego serca nie czuje strachu lecz dobro które chce pogodzić wszystkie stworzenia. A więc mów słucham cie”
 po chwili namysłu odpowiedziałem mu
-nie przeszkadzasz mi anie żadnemu mieszkańcowi mojego królestwa. Przybyłem z chęcią złożenia ci propozycji. Zechciał byś być moim poddanym, być obywatelem mojego państwa”
smok odpowiedział
-nie zostanę akceptowany ludzie mnie nie nawiedzą i się mnie boja. Moi przyjaciele mówili ze w waszym państwie są również elfy. Czy jest w śród nich jakiś członek rodu „mito”.
W tym momencie sync wystąpiła przed nasza grup i powiedziała ze jest ostatnia członkinią tego rodu. Smok znowu rozwinął skrzydła i zmienili kolor oczu na czerwony
-a więc zginiesz i zakończysz żywot swojego rodu tak jak twój rud zniszczył cala moja rodzeni”
błyskawicznie pociągnąłem sync za plecak stanąłem przed nią i powiedziałem ze ona jest ze mną i nie ma nic wspólnego z wojna między smokami a elfami. Odepchnęła mnie i powiedziała ze jest gotowa zginać w walce za swój rud. Smok zionął ogniem a następnie przybrał postać bardziej podobna do ludzkiej. Miał tylko małe skrzydła ogon i łuski. Wyciągnął zza pleców miecz i wycelował w sync. Zaczęli walczyć a ich ruchy były tak szybie ze nie nadążałem. Po paru minutach ranny smok i ledwo stojącą na nogach elfka rzuciła ostatnie zaklęcie które przebiło serce smoka a smok chwile przed tym zrzucił zaklęcie które przeszyło sync. Smok padł na ziemie nie żywy a ona upadla na kolana ciężko dysząc. Zawołała mnie do siebie, zaciela mówić
-kocham cie... mój duch będzie przy tobie... ale ciało nie”.
 Zaczerpnęła oddechu i dokończyła
-teraz ty będziesz 7 właścicielem znamienia”
przyciągnęła mnie pocałowała, i upadla nieżywa. Zacząłem krzyczeć, nie wiedziałem co robi. W kocu złapałem ja za rękę i powiedziałem do ucha „ tez cie kocham”. reszta wędrówki przebiegła w ciszy po powrocie do miasta nie ujrzeliśmy tego wspaniałego miasta co przed wyjściem. Wiele domów było spalone a z zamku zostały zgliszcza. jeden z mieszkańców powiedział ze to były orki, cale mnóstwo tych barbarzyńców
« Ostatnia zmiana: Styczeń 15, 2009, 08:25:56 pm wysłana przez Pheonix »


  • Wiadomości: 57

  • Pochwał: 3

Odp: Opowiadania w klimacie fantasy
« Odpowiedź #1 dnia: Styczeń 16, 2009, 11:20:25 am »
Opowieści z Górniczej Doliny

Tom I: Spadkobierca wiedzy

Wprowadzenie

   Ernest szedł spokojnie drogą w kierunku kolejnego miasta Myrthany. Nie obchodziło go kto będzie nim rządził, ponieważ wszyscy na tym kontynencie go znali z jego opowiadań. Spodziewał się, że większość mu nie wierzy ale radowała go myśl, że są nie liczni którzy będą znali prawdę. Spełniał też swoje zadanie które wydał mu jego przyjaciel i mentor.
Idąc dalej usłyszał za sobą krzyki i spostrzegł biegnącego człowieka:
-   Zaczekaj! Wędrowcze zaczekaj!
-   O co chodzi?- zapytał Ernest gdy nieznajomy już się zbliżył.
-   Czy ty jesteś Ernest z Khorinis?
-   Tak to ja a o co chodzi?- zapytał zaciekawiony. Nie bał się ataku ze strony przybysza, ponieważ szkolił go najlepszy wojownik wszechczasów.
-   Mam dla ciebie list od Rothusa syna Rhobara, króla wschodnich prowincji. Czy zechcesz go przyjąć?
-   Oczywiście. Jestem ciekaw czego ode mnie mógłby chcieć król wschodnich prowincji.- Otworzył list i zaczął czytać w myślach:
„                                                                                                     
Zimbewrov 23stycznia 15 roku PB
Erneście!
   Słyszałem o Twoich opowieściach o wielkim, Bezimiennym wojowniku. Słyszałem też, że jesteś w pobliżu moich włości, więc doszedłem do wniosku iż chętnie wysłucham tych opowieści. Jeżeli uznam je za interesujące i godne rozprowadzenia po całej Myrthanie to sfinansuje spisanie ich. Zapraszam Cię do stolicy mojego państwa i najpiękniejszego miasta w całej Myrthanie, Zimbewrov. Jeżeli jesteś zainteresowany wyrusz wraz z moim posłańcem, on wie co ma czynić. Z pozdrowieniami
                                                                                                                                  Król Rothus                         "
   Ernest zamyślił się i spojrzał na posłańca. Był to chudy i wysoki chłopak w wieku może piętnastu lat. Był ubrany w poszarpane i zniszczone ubranie. Bez broni, bez jedzenia a także jak zauważył bez żądnych pieniędzy.
-   Umiesz czytać albo pisać?- zapytał się Ernest
-   Tak umiem czytać i pisać. A o co chodzi?
-   Poszukuje pomocnika, który robiłby notatki. Twój król złożył mi ciekawą propozycję zapisania moich opowieści ale do tego potrzebuje osoby która sporządzałaby notatki.
-   Nie wiem czy będę mógł. Jestem własnością mojego króla.-powiedział z wyraźnym smutkiem na ustach.
-   Czyli jesteś niewolnikiem?!- zapytał oburzony. –Jak masz na imię?
-   Daren.
-   Czy jeżeli wykupię cię od króla to zgodzisz się dla mnie pracować i mi pomagać?- zapytał oburzony i trochę zły Ernest. Uważał, że nie powinno istnieć coś takiego jak niewolnictwo. To prowadzi do bardzo nieprzyjemnych skutków m.in. rebelii, buntów i masowych morderstw. Mimo, że nie mówi się o tym głośno to istnieją.
-   Tak, tak! Oczywiście!- zaczął skakać, śmiać się i płakać z radości.
-   Dobrze więc. Wyruszajmy do Zimbewrov. Musimy jednak zahaczyć o jakieś miasto lub pole ziemskie i zaopatrzyć się w pożywienie. A także kupić dla ciebie jakieś lepsze ubranie.
   I tak rozpoczęła się podróż Ernesta i Darena.

Rozdział I: „Podróż do Zimbewrov”
Mijały dni podróży w czasie których Ernest dowiedział się paru interesujących rzeczy o Darenie. Okazało się, że jego ojciec w przeszłości był właścicielem wielu hektarów ziemi lecz niestety było to w czasach gdy rządzili orkowie. Po zdobyciu władzy przez nowego króla oskarżono jego ojca o kolaboracje. Było to kłamstwo, po prostu nowy rząd szukał sposoby do jak najtańszego upaństwowienia ziemi chłopów. Jego ojciec, po którym nosi imię został oskarżony i skazany na śmierć, a jego rodzina miała stać się niewolnikami. Parę miesięcy później król został zabity. Niestety jego jedyna rodzina, czyli ojciec i matka już nie żyli, a on trafił w ręce okrutnego handlarza niewolnikami. Po paro miesięcznej tułaczce w roku 4 Po Bezimiennym został sprzedany ówczesnemu królowi wschodnich prowincji. Dbał on przez niego przez pół roku, ponieważ potem zmarł. Przez te pół roku opieki Daren nauczył się czytać, pisać i tako jako posługiwać mieczem i łukiem. Król dbał o niego jak o syna. Przez te pół roku syn króla, teraźniejszy władca zapałał do niego wielką nienawiścią. Po śmierci Rhobara III został wysłany do prac przy odbudowie królestwa. Była to ciężka i darmowa robota. Przez osiem i pół roku harował jak wół i podupadł sporo na zdrowiu. Pod koniec 13 roku PB uratował życie jakiemuś paladynowi który został napadnięty znienacka przez bandytów. Daren uratował go i opatrzył. Paladyn jak się okazało był bliskim przyjacielem króla Rothusa i wyprosił u niego zrobienie z Darena posłańca. Rothus po części się zgodził. Zrobił z niego posłańca ale dalej pozostawał niewolnikiem. Przez dwa lata swojej już przyjemniejszej katorgi dostał trzy zadania które bardzo dobrze wypełnił. To było jego czwarte i jak na razie najprzyjemniejsze.
Po dwunastu dniach drogi dotarli do małej wsi zwanej Hax. Tam też postanowili odpocząć dwa dni i zakupić w  między  czasie odpowiednie artykuły do dalszej podróży. Wynajęli pokój w dosyć dobrej tawernie i wyruszyli w poszukiwaniu ubrania dla Darena.
-   Jeżeli któreś ci się spodoba to powiedz na brak pieniędzy nie cierpię.- powiedział Ernest
-   Dobrze. Jednakże mam pewien pomysł odnośnie wykupu mnie z rąk króla Rothusa.
-   Zamieniam się w słuch.
-   No więc kiedy staniemy przed jego obliczem ubiorę się w stare ubranie. To ci pozwoli wynegocjować mniejszą cenę za mnie niż jakbym stanął ubrany w nowe piękne ubrania.
-   Jest to bardzo dobry pomysł. Jeżeli chcesz by cena za twoją głowę była mniejsza to tak też uczynimy.
-   To dobrze. Myślę, że najbardziej podoba mi się ubranie przy tamtym straganie.- wskazał na stragan po prawej stronie. Stała przy nim kobieta. Bardzo piękna ale zmizerniała.
-   Witaj piękna nieznajoma-odezwał się Ernest- jak ci na imię?
-   A po co ci to wiedzieć przystojny podróżniku?
-   Z ciekawości. Jestem zaintrygowany jakie imię mogli nadać rodzice tak pięknej osobie.
-   Nazywam się Synthia.
-   Piękne imię pięknej kobiety. Posłuchaj szukam odpowiedniego ubrania dla mojego nieśmiałego przyjaciela.
-   Jakiego przyjaciela?- w tym momencie Ernest zauważył nie ma obok niego Darena. Rozejrzał się wkoło i zauważył jak Daren oczarowuje młodą ekspedientkę dwa stragany obok.
-   Ach tak. To u niego normalne. Ekonomiczne rozporządzenie czasu. No dobrze. Skoro go nie ma to ja załatwię interes za niego. Za jaką cenę sprzeda mi pani to ubranie?
-   Po pierwsze mów mi po imieniu. Po drugie jeżeli zaprosisz mnie dzisiaj na kolację to sprzedam ci je za 30 piastów.
-   Dobrze a o której skończysz?
-   Kiedy tylko będziesz miał ochotę.
-   Dobrze więc spotkajmy się w knajpie Den Long o 20.
-   To jesteśmy umówieni.
Ernest wziął ubranie, zapłacił i poszedł w kierunku Darena. Miał uradowaną minę. Oznacza to, że ubił dobry interes. A może coś więcej...
-   Wiem, że nie mogę o to prosić ale kiedy ty podrywałeś tamtą kobietę ja załatwiłem na darmowe jedzenie na teraz i podróż. Jest tylko jedno ale...-powiedział Daren patrząc się w ziemię.
-   Słucham. Jestem ciekawy o co chodzi, ponieważ kiedy TY podrywałeś tą panią ja ubiłem dobry interes. Oto twoje nowe ubranie.-odpowiedział Ernest i wręczył chłopakowi ubranie.
-   Dziękuję. Haczyk jest taki, że zaprosiłem tamtą piękną dziewczynę na kolację, a nie mam żadnych pieniędzy. Więc czy dasz mi pieniądze na jakąś choćby najtańszą kolację?
-   Na najtańszą?! Nie przesadzaj. Kobietę trzeba nie tylko oczarować wdziękiem ale i gracją. A więc jeżeli zaprosisz ją na dobrą kolację i ubierzesz ten nowy strój to panna jest twoja. Zresztą ja też idę dzisiaj na kolację. Tak więc nie ma czasu trzeba się iść przyszykować.
   „Bogu niech będą dzięki za oddzielne” pokoje pomyślał Daren. Mimo, że nie udało mu się sprowadzić tu Elizy to spodziewał się co robi Ernest z Synthią, a w takim wypadku on musiałby spać w jakiejś oborze, a tego nie chciał. Musiał przyznać, że ten dzień był naprawdę dobry.
Na następny dzień wraz z Ernestem wyruszyli w dalszą wędrówkę. Nie wspominali o wczorajszym wieczorze. W ciągu trzech następnych dni doszli do stolicy wschodnich prowincji. Nie obyło się jednak bez pewnych komplikacji.
Otóż podczas przeprawy przez jaskinie Tenh zaatakowało ich stado pełzaczy. Na szczęście Daren był już uzbrojony. Mimo że stary miecz nie jest najlepszą bronią to w rękach wyćwiczonego wojownika jest śmiercionośną bronią. Walka nie była długa. Przeciwników było pięciu. Ernest szybkimi sprawnym ruchem odciął głowę jednego stwora, a drugiemu wbił miecz prosto w tył głowy, gdzie jak wiadomo jest najsłabszy punkt pełzaczy. Daren nie był bezczynny i mimo, że nie był tak doświadczony jak jego partner to dawał sobie całkiem dobrze radę. Najpierw rozciął szczękę potwora a potem przez krtań dotarł do mózgu. Drugiemu pełzaczowi wskoczył pod pancerz w taki sposób by nie mógł go dosięgnąć morderczą szczęką i rozciął brzuch wzdłuż jego nici łączących poszczególne płytki. Ernest rozprawił się z ostatnim przeciwnikiem w mgnieniu oka podcinając mu tętnice którą pełzacze mają z prawej strony utwardzonej szyi.
-   Świetnie się spisałeś zabijając te dwa pełzacze. Jestem pod wrażeniem twoich umiejętności szermierczych.- rzucił Ernest rozcinając to kolejne płytki które są niezmiernie cenne, a zręczny kowal za pomocą paru kawałków stali zrobi z nich bardzo wytrzymałą zbroję.
-   Dziękuję. Nie sądziłem, że istnieje osoba która jest w stanie przeciąć tętnice szyjną pełzacza. Przecież to prawie...
-   ...niemożliwe. Tak wiem. Na szczęście byłem uczniem samego Bezimiennego, a on nauczył mnie paru sztuczek.
-   Tego Bezimiennego?- zapytał ze zdziwieniem Daren. Dla niego ten wielki bohater był jak legenda, ponieważ mówiło się o nim różne rzeczy które każdy zmieniał na swój sposób.- Więc opowiadasz historie tego człowieka?
-   Czasami zastanawiam się czy był człowiekiem. Ale odpowiadając na twoje pytanie to tak, opowiadam historie jego i te które kazał mi opowiadać.
-   Czy opowiesz mi je?
-   Oczywiście w końcu będziesz robił notatki do książki.
-   Dobrze. Ruszajmy dalej.
Tak więc po zebraniu wszystkich trofeów ruszyli w dalszą podróż.

PRZENIESIONE DO ARTS&NOVEL.

« Ostatnia zmiana: Styczeń 27, 2009, 07:22:07 pm wysłana przez Michaił »


  • ********
  • Wiadomości: 3324

  • Pochwał: 14

  • Spam Slayer
Odp: Opowiadania w klimacie fantasy
« Odpowiedź #2 dnia: Styczeń 18, 2009, 11:11:33 am »

And the odd crowd packed all around
Is listening still
Nobly
Subtly

http://dragcave.net/user/Nathel


  • Wiadomości: 300

  • Pochwał: 1

  • Son of Sam :P
Odp: Opowiadania w klimacie fantasy
« Odpowiedź #3 dnia: Styczeń 19, 2009, 12:21:11 am »
ale tamten temat jest zakurzony i mial troszke inne zadanie.. mial byc klimat L2 i wogooleeee... wiem ze wywietrzalo itp. ale moze warto zostawic ten topic i poprzenosic po prostu opowiadania tamte... co ty na to Soulern? bo tamtego topica juz nikt nie czyta ^^
« Ostatnia zmiana: Styczeń 19, 2009, 12:24:23 am wysłana przez Antilus »
W oczekiwaniu na przyszłość :)

http://antilus.mybrute.com


  • ********
  • Wiadomości: 3324

  • Pochwał: 14

  • Spam Slayer
Odp: Opowiadania w klimacie fantasy
« Odpowiedź #4 dnia: Styczeń 27, 2009, 05:24:31 pm »
Daah, nie zaglądam tutaj, nie miałem jak odpowiedzieć.

ale tamten temat jest zakurzony i mial troszke inne zadanie.. mial byc klimat L2 i wogooleeee... wiem ze wywietrzalo itp. ale moze warto zostawic ten topic i poprzenosic po prostu opowiadania tamte... co ty na to Soulern? bo tamtego topica juz nikt nie czyta ^^
Zdziwiłbyś się, że właśnie wszyscy zainteresowani czytają tamten topic... Ten jest po prostu drugim takim samym. Tam też nie ma absolutnie klimatu L2, w każdym razie nie zauważyłem czegoś takiego..

And the odd crowd packed all around
Is listening still
Nobly
Subtly

http://dragcave.net/user/Nathel