Witaj
Gość

Wątek: Co by było gdyby...  (Przeczytany 4004 razy)

  • Wiadomości: 7

  • Pochwał: 0

Co by było gdyby...
« dnia: Wrzesień 03, 2010, 03:46:12 pm »
W czasie jednej ze swoich rozkmin wyobraziłem sobie co by się stało, gdybym pewnego poranka otworzył oczy i zamiast przytulnego łóżeczka i znajomego pokoju zobaczył las, nieznane miasto, góry lub pustynię...

Co by było gdyby zamiast ludźmi stalibysmy się elfami, krasnoludami, orkami w świecie Lineage
Bądź pozostali ludźmi...


Za postacie posłużyły mi osoby poznane w grze.
Shauri-Spell Howler
Meyko -Warsmith
Wraith-Phantom Summoner
Barnaba-Treasure Hunter



Shauri

Obudziła się z potwornym bólem głowy. Zresztą nie tylko głowa ja bolała, w całym ciele czuła kłucie jak gdyby ćwiczył na niej niezbyt wprawny adept sztuki akupunktóry. Najgorszy jednak był tępy, pulsujący ból w potylicy.

- Boże - pomyślała - te dwie lampki wina po trzech piwach to naprawdę był kiepski pomysł. Nigdy więcej. I w dodatku chyba mam początki grypy. Kac i grypa jednego dnia. Po prostu pięknie.

Przez chwilę próbowała przypomnieć sobie zakończenie wczorajszej impezy ale tętniące pod czaszką młoty skutecznie jej to obrzydzały.

- Trzeba wstawać - pomyślała, ale nagle doarło do niej coś... nieoczekiwanego. Nagle zdała sobie sprawę, że obudziła się na... trawie?

Ignorując tępy łomot w czaszce natychmiast otworzyła oczy. To była prawda, leżała na trawie, na środku polany otoczonej największymi drzewami jakie w życiu widziała. Pokonując odrętwienie podniosła się szybko z ziemi i niezbyt pewnie staneła na nogach. Odruchowo poprawiła fałdy spódnicy i przesuneła na lewy bok zwieszający się z biodra miecz... w tym samym momencie dotarło do jej świadomości co właśnie zrobiła.

- Miecz??? Ja i spódnica??? Co się dzieje??? Gdzie ja jestem??? Kaśka, w coś ty się wpakowała??? Spokojnie dziewczyno, tylko spokojnie. Najwidoczniej jeszcze ci to wino do końca z główki nie wyparowało i śnisz jakiś idiotycznie realny sen. Tylko nie panikuj. Musisz się obudzić...

Jednak gdzieś w głębi świadomości wiedziała, że to nie jest sen. Nie można śnić tak realnych snów. Na twarzy czuła delikatny powiew wiatru, zapach trawy i lasu był tak intensywny jak nigdy w życiu nie czuła, a na odległych o dobre 150 metrów drzewach mogła dostrzec nawet najdrobniejsze listki. W dodatku wszystko skąpane było w dziwnej jasnozielonej poświacie.

Podniosła wzrok w górę i z niedowierzaniem spojrzała na wielkie oko wpatrujące się w nią z księżyca. Powoli opuściła oczy, popatrzyła na swoje dłonie i z całej siły uszczypnęła się w ciemnoszarą skórę - zabolało jak cholera.
Tępo patrząc na odległą ścianę lasu podniosła dłonie i przejechała nimi po odstających od czaszki, długich, spiczastych uszach. Jeszcze raz popatrzyła w dół na białe buty, białą, obramowaną ciemnym haftem spódnicę i kubraczek. I w tej samej chwili jej wzrok padł na leżącą na trawie trójkątną tarczę avadona...

- To nie...niemożliwe, jestem elfką, ciemną elfką ubraną w ava... Oko na księżycu... Dawn... Lineage

Z pełną premedytacją uszczypneła się jeszcze raz, zabolało chyba nawet bardziej niż poprzednio... Nagle w pełni dotarła do niej cała groza jej sytuacji.

Po chwili dziki krzyk przerażenia rozdarł ciszę polany...





Wraith


           O tak, musiało być -_-'iście... Głowa bolała, jakby skakało po niej stado pijanych punków w ciężkich glanach.
   Nie zdawał sobie w pełni sprawy ze zgrozy sytuacji. Myślał, że to kolejna dziwna noc po ciężkiej imprezie, i że znów znalazł się na leśnej, niedaleko domu. Czuł wilgoć i chłod od trawy, słyszał cykanie świerszczy, wiedział także, że tuż nad nim świeci w pełni wielki księżyc. Irytowało go tylko to cholerne dzwonienie łańcuchami.
    Jakimi łańcuchami!?
   Krzyk, jaki wydobył z siebie po otworzeniu oczu mógłby śmiało konkurować o palmę pierwszeństwa z wrzaskiem najlepszych blackmetalowych wokalistów, gdyby krzyczeli oni ze strachu.
   Odturlał się na bok, w panice próbując wstać i odbiec. Bezskutecznie, uniemożliwił mu to wystający z drzewa . Nie miał czasu zastanawiać się nad tym, że wcześniej nie było tu tak wielkich drzew, przyczyna jego krzyku zbyt nachalnie przypominała mi o swojej obecności, podzwaniając łańcuchami i łypiąc groźnie z obu par fosforyzujących oczu.
   Było dość ciemno, gdyby nie wydawane przez upiora odgłosy i niezwykły blask bijący z oczu, prawdopodobnie w ogóle by go nie zauważył. Zdawał się być cieniem...
   Cień...
   Pamiętał, że kuląc się wtedy ze strachu wypowiedział to słowo na głos. Zjawa jakby zareagowała, przekrzywiając lekko głowę i krzyżując na pierso muskularne ramiona.
   Szybko podniósł się i z nie mniejszym przerażeniem odkrył, że nie ma na sobie swoich glanów, bojówek ani koszulki Burzuma, w których udał się na wspomnianą libację alkoholową. Przerażenie spotęgował jeszcze fakt, że miał na sobie dziwny, nieco ekstrawagancki, niebiesko-żółty strój z wyhaftowaną głową wilka.
- Muszę wyglądać w tym jak pedał... - powiedział do siebie i odkrył rzecz najstraszniejszą ze wszystkich.
   On, słynący w towarzystwie z prowokacyjnego poczucia humoru i nieco rasistowskich poglądów, obudził się tutaj jako czarny?!
- Nie, to jeszcze dziwniejsze... - znów rzekł do siebie. - Widzę dobrze, to inny odcień. Nie brązowy, raczej... - długo myślał nad odpowiednim słowem, po czym powiedział z cieniem uśmiechu na twarzy. - Raczej mroczny.
   W miejscu, gdzie początkowo leżał, dostrzegł okragłą tarczę z wizerunkiem czaszki, drewnianą różdżkę i plecak z nieznaną mu zawartością. Nie była to typowa wśród pewnych subkultur 'kostka', lecz coś, co kojarzyło mu się ze średniowieczem.
- A kim ty jesteś? - zwrócił się do milczącego upiora, jednocześnie podnosząc swój ekwipunek. - Nie chcesz mnie skrzywdzić, to już wiem... Zdaję sobie sprawę, że jestem w szoku i prawdopodobnie zwariowałem, ale to raczej normalna reakcja na to, co mnie spotkało. Szkoda, że nie umiesz mówić, warto byłoby z kimś pogadać...
   'Słucham, panie?', zadudniło mu w głowie.
- Tele... telepatia? - wyjąkał z trudem. - Kim ja, u diabła, jestem, że to potrafię?
   'Przywoływaczem, panie.'
- A ty...?
   'A ja twym Cieniem.'
- Niech ci będzie, twardzielu. Chodźmy może do... - rozejrzał się niepewnie - Gdziekolwiek, byle nie tu. Musi tu być jakieś miasto, gdzie będą jacyś ludzie... lub niekoniecznie ludzie - przypomniał sobie, patrząc na własną skórę.
   Nagle poczuł, jak jego ucho drgnęło. Odruchowo złapał się za nie i zdziwił poraz kolejny...
- Ostre! Długie i ostre! - krzyknął z przejęciem - jasna cholera...
   'Panie, ktoś tu jest!'
   Rzeczywiście, całkiem niedaleko zamajaczyła mu kobieca sylwetka.
- Ciekawe, któż to...





Shauri


Wrzask czystej i nieskrępowanej grozy smagnął ją jak bicz, aż się skuliła. Po kilku chwilach z tej samej strony doszedł do niej okrzyk:

- Ostre! Długie i ostre! Jasna cholera...

Wyprostowała się i rozejrzała czujnie dookoła. Nagle na tle drzew dostrzegła smukłą sylwetkę.

- Raz kozie śmierć - pomyślała - może czegoś się dowiem. Ale ostrożnie dziewczyno, ostrożnie.

Pomału wyciągnęła z pochwy miecz i uważnie na niego spojrzała. Klinga czerwonego koloru nie była specjalnie ostra ale miecz był idealnie wyważony i zadziwiająco lekki jak na swoje rozmiary.

- Super, jestem przecież magiem, a w dodatku trzymam w reku całkowicie realnego homka. Szkoda tylko, że czarownica nie znająca się na czarach to raczej mięso armatnie, niż rywal... nawet dla wiewiórek. Dobrze, że chociaż na swoje inne umiejętności mogę liczyć.

Instynktownie zdając się na wytrenowane odruchy zakręciła mieczem w powietrzu szybkiego młynka i zastygła w szermierczym półwypadzie. Tak, ten kawałek stali pomimo tego, że w żadnym szczególe nie przypominał miecza Jian z jakim ćwiczyła w domu, w jej wprawnych rękach mógł stać się prawdziwie morderczym narzędziem.
Zarzuciła na ramiona plecak i podnosząc z trawy leżącą tam tarczę skierowała się w stronę stojącej nieruchomo postaci.
Po chwili mogła już całkiem dokładnie ocenić, że szczupła postać była - tak jak ona - ciemnym elfem. Mężczyzna miał w ręku drewnianą różdżkę, okrągłą tarczę z wizerunkiem czaszki i ubrany był w jakiś niebiesko-żółty, fikuśny w kroju ubiór. Dopiero jednak po chwili dostrzegła, że nie jest on sam... za nim stało, a raczej unosiło się... COŚ.
Jakby wycięta z cienia i dymu postać łypała w jej stronę dwoma parami święcących szaleństwem oczu.
Następne sekundy były absolutnym zaskoczeniem nie tylko dla stojącego już nieopodal elfa jak i - chyba jeszcze większem - dla niej samej. Poczuła się jak by w głowie wybuchł jej pożar, usta same ułożyły się w nieznane słowa które wykrzyczała w powietrze. Natychmiast też zobaczyła jak dookoła niej wibruje energia, która skupiajac się wzdłuż ostrza miecza uwalnia się i tworzy wokól niej ochronną barierę.

- O w morde... jednak jestem magiem - wydyszała - o ile, to nie jest jednak jakiś pieprzony koszmar o abbysie...

Słysząc to elf stojący naprzeciw niej - już zasłonięty tarczą i z uniesioną różdżką - po prostu zdębiał.

- Eeee... - odezwał się całkiem inteligentnie - eeee... "l dwa"? the abbys? matrix?
- Matrix? - powtórzyła bezwiednie - abbys... o -_-'a...

W tym momencie napięte - od momentu przebudzenia - do granic wytrzymałości nerwy odmówiły jej posłuszeństwa. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyła w zapadającej ciemności była ziemia waląca ją w twarz...





Wraith


- No popatrz, brzydalu... - elf zwrócił się do upiora. - W jakiej bym nie był postaci, kobiety mdleją na mój widok.
   'Oczywiście, panie.'
- Słyszę sarkazm? - spojrzał po kolei w obie pary oczu, jednak nic z nich nie wyczytał - Cóż, zastanawia mnie tylko, czemu nie była uprzejma zaczekać, aż wezmę ją w ramiona...
   'Widocznie twój urok jest zbyt potężny, panie.'
- Robisz się coraz bezczelniejszy. - elf parsknął śmiechem. - Lepiej mi powiedz, jak tę kruszynkę przywrócić do przytomności. Czy powinienem zrobić jej usta-usta? - zlustrował całą figurę mrocznej elfki i uśmiechnął się szeroko. - Aż się dziwię, że omdlała, wiesz? Przecież ma czym oddychać. - dodał, delikatnie przewracając nieprzytomną kobietę na plecy.
   'Nie da się ukryć.'
- I wnioskując po jej stroju, nawet nie stara się tego specjalnie ukryć. - dodał elf. - No dobra, dość żartów. Czas ją ocucić, nie wydaje się zbyt groźna. - spojrzał w stronę upiora - Zresztą, któż może być dla mnie groźny, jeśli ty jesteś po mojej stronie, co?
   'Pochlebiasz mi, panie', upiór zdał się elfowi jeszcze potężniejszy, a jego muskularne ramiona i szerokie plecy jeszcze groźniejsze. Czarownik był pewien, że stworzenie mogłoby zabić elfkę jednym ciosem i długimi pazurami wyrwać jej serce z piersi... Właśnie, piersi.
   Spojrzał znów na elfkę.
- Ona zdaje się wiedzieć więcej niż ja o tym dziwnym miejscu. - powiedział w zamyśleniu - Czas zadać jej parę pytań.
   Sięgnął do plecaka i wyjął z niego malutki flakonik z czerwoną cieczą, odkorkował go i przyłożył czyjkę do otwartych ust elfki.
- Pij, na zdrowie...
   Parę łyków i kilkanaście kaszlnięć później elfka siedziała na trawie, z trudem łapiąc oddech. Naprzeciw niej siedział fikuśnie odziany pobratymiec, a za nią unosiło się coś czarnego i potwornego, łypiąc fosforyzującymi ślepiami. Miało skrzyżowane na piersi muskularne ramiona, a od pasa w dół zwisały zeń ciężkie łańcuchy, które irytująco podzwaniały.
- Jak się czujesz, urocza nieznajoma? - zapytał elf uprzejmie, starając się zachować kulturę i patrzeć w oczy, a nie w dekolt. - Jestem... - tu zawahał się.
   Co jej powiedzieć? Nie podam jej przecież swojego imienia... Pomyślał chwilę, przypomniał sobie jedną z ostatnich rzeczy, jakie widział w tamtym świecie - pewien serial z gatunku science-fiction.
- Niech będzie Wraith. - wypalił po chwili, popisując się znajomością angielskiego. - A ten brzydal za tobą zdaje się potwierdzać, że ta ksywa do mnie pasuje. - dodał po chwili z uśmiechem. - Zdaje mi się, że wiesz conieco o tym wszystkim tutaj... zechcesz się tą wiedzą podzielić?






Shauri


Ktoś wlewał jej coś do gardła. Zakrztusiła się i rozkaszlała gwałtownie. Z trudem usiadła i popatrzyła na klęczącego przed nią elfa. Szczupły ale muskularny. Spojrzała mu w twarz. Usta wykrzywiał mu irytująco ironiczny uśmieszek ale oczy... tak oczy wyraźnie mu się śmiały. W dodatku bez trudu odgadła ile trudu wymaga od niego patrzenie jej w oczy, a nie w... biust.

- Jak się czujesz, urocza nieznajoma? - zapytał elf - Jestem... Niech będzie Wraith. - wypalił po chwili.
- A ten brzydal za tobą zdaje się potwierdzać, że ta ksywa do mnie pasuje. - dodał uśmiechając się - Zdaje mi się, że wiesz conieco o tym wszystkim tutaj... zechcesz się tą wiedzą podzielić?

Kiedy usłyszała "Wraith", aż ją zatkało z wrażenia. "Do jasnej, ciężkiem cholery, w co ja się wpakowałam? A właściwie w co myśmy się wpakowali?" - pomyślała. Jednak coś tu było nie tak. Wraith najwyraźniej dużo bardziej niż ona był "Wraithem L2" niż tym realnym, a jednak jego odzywka o matrixie i abyssie wyraźnie wskazywała, że i on jest "zamienionym". O co tu chodzi? No coż, czasami najlepiej walnąć wszystko od razu z grubej rury i poźniej wyjaśniać szczegóły.

- Witaj Zmoro - wyraźnie drgnął, kiedy użyła tego określenia - Jestem Kasia, ale ty lepiej mnie znasz jako Shauri. Nie mam nawet bladego pojęcia co tu się dzieje, ale najwyraźniej jakimś kosmicznym trafem trafiliśmy do L2. No chyba, że obydwoje mamy jakąś wredną, wspólną halucynację.
- A teraz bądź łaskaw schować swojego kumpla, bo nie mogę się przy nim skupić, a te dosyć teatralne brzdąkanie łańcuchami zaczyna mi porządnie grać na - nieco sponiewieranych nerwach.
- A ja zaczynam go lubić - odezwał się zaczepnie Wraith - ale niech ci będzie.

Nawet nie wstając wykonał swoją różdżką oszczędny gest i upiór rozwiał się w nicość. Co ciekawe kiedy znikał przez oczy Wraitha przesunął się wyraźny szkarałatno-czarny cień, a on sam nagle potrząsnął głową jak ktoś budzący się ze snu. Rozejrzał się nerwowo dookoła i w końcu skupił swoją uwagę na mnie.

- Shauri ?!? Kaśka ?!? jaja sobie jakieś robisz ? przecież to nie może być prawda ! Przecież my nie możemy być w środku L2 ! To jakaś paranoja... nie... wypiłem za dużo jakiegoś świństwa i mam jakieś koszmarne alkoholowe zwidy... - jego głos zaczynał się wspinać na niebezpiecznie wysokie tony.

Najwyraźniej dopiero teraz zaczynały mu puszczać nerwy. Na szczęście Shauri już to miała za sobą i zdołała się pozbierać, a szkolenie obejmowało też radzenie sobie z paniką. Lewą ręką błyskawicznie złapała go za włosy, a prawą wymierzyła siarczysty policzek...

- Weź się w garść do jasnej... - huknęła. - I nawet nie próbuj mi tu zemdleć, to mój przywilej - dodała z uśmiechem widząc zaskoczenie i urazę w jego oczach.
- Potrzebujemy jasnych umysłów. - powiedziała stanowczo.
- Panikować będziemy jak ustalimy co się stało i kto nas w to wrobił - dorzuciła po chwili z niewesołym uśmiechem.

Powoli skinął głową odzyskując panowanie nad sobą.

- Dzięki - mruknął - przez chwilę czułem, jak bym się obudził drugi raz z tego samego koszmaru i zobaczył, że on jednak ciagle trwa. To było dziwne, Już raz to przecież dzisiaj przerabiałem kiedy się tu obudziłem. A później jakoś tak... jak by mi ktoś mózg watą owinął.
- A ta wata zniknęła kiedy odesłałeś swoj cień? - zapytała nagle z napięciem w głosie.
- Tak. To tak jak bym się nowu obudził... O kur... to przez niego?
- Pomyśl sam, jesteś summonerem, masz psychiczną więź ze swoim cieniem, a on z kolei jest duchem (czy czymś tam podobnym) z tej rzeczywistości. Kiedy tu przybyłeś miałeś za mało... czego? silnej woli? many? zresztą nieważne. W każdym razie miałeś za mało tego czegoś, żeby w pełni nad nim panować. Więc on przejął kontrolę... przynajmniej częściowo.
- Możliwe - pokiwał głową - ale to znaczy, że jestem tu kompletnie bezbronny. Przecież cienie to mój cały arsenał.
- Niekoniecznie - powiedziała - myślę, że wystarczy jak porządnie odpoczniesz i odzyskasz pełną kontrolę. Mi się nie podoba jednak coś całkiem innego...
- Tak? Ja mam tu gdzieś całą listę rzeczy, które mi się nie podobają. Ale o co konkretnie ci chodzi?
- Walnęłam cie w gębę bez żadnych problemów, bez żadnego "ctrl'a", nie zrobiłam się różowa... zresztą nad naszymi głowami nie świecą śliczne neony z imieniem i klanem. To tylko drobiazgi, ale obawiam się, że napotkamy tu znacznie więcej i to poważniejszych różnic z "naszym" L2. Musimy być cholernie ostrożni...

Widać było wyraźnie, że trawi jej słowa i wcale mu się one nie podobają.

- Masz cholerną rację. Proponuję wobec tego zniknąć z tej uroczej polany jak najszybciej się da. Najlepiej do jakiegoś miasta...

Szybkim ruchem otworzył plecak i pogrzebał w środku. Po chwili wyciągnął zwitek pergaminu.

-Sprawdź w swoim plecaku. O ile się nie mylę to tak właśnie tutaj wygląda SoE.







Barnaba

  Obudził się z długiego i niespokojnego snu… Chciał jeszcze chwilę rozkoszować się marzeniami, ale jakiś przedmiot z uporem uciskał jego biodro. Odwrócił się na drugi bok, chcąc uniknąć przykrego uczucia, jednak ostre południowe słońce przebiło się przez powieki, drażniąc zmęczone źrenice. Otworzył oczy i przysłonił je ręką.  Nagle fala wspomnień i doświadczeń drgnęła całym ciałem.

   Poczuł że skądś zna otaczający go teren i wie, że dziwnie obcisły, skórzany kostium, który nosi nazywa się Dark Krystal armor. Kiedy stanął na nogach odkrył  przedmiot, który uciskał mu bok.
Na ziemi pod nim leżał nieduży krwistoczerwony sztylet z pofalowanym ostrzem. Przypominał nieco nóż do siekania kapusty… a może tasak rzeźnicki.

Intensywne słońce nagrzało czarną zbroję, dając się we znaki właścicielowi, więc szybko pozbierał przedmioty porozrzucane wokół miejsca snu i wrzucił je byle jak do dużego, oldskulowego plecaka w kolorze mokrego piasku.

  Nieopodal znajdowała się ściana gęstego liściastego lasu, który nęcił obietnicą chłodu i wypoczynku. Głód i upał skłoniły śmiałka do popołudniowej sjesty.  Szukając borówek i grzybów zagłębiał się coraz głębiej w las, a w końcu miejsce krzaków zajęły mchy i porosty.

'Czy ja wyglądam na renifera? Nie będę jadł mchów i przegryzał porostami. Mam nóż, więc jestem myśliwym' pomyślał młody łowca, nie zważając na zwierzątko wyglądające na królika z rogiem po środku czaszki, które beztrosko przekicało obok.

Dłonie same silniej zacisnęły się wokół rączki noża, nogi miękko ugięły się w kolanach, a stopy same odnajdywały miejsca na ziemi, w których nie leżały suche patyki czy szeleszczące liście. Postać przemykała w cieniu niedostrzegalna dla obcych oczu.

Wyjątek stanowił stary bury, niedowidzący niedźwiedź, którego węch zachował młodzieńczą  siłę.  Kierując się zapachem odnalazł  zwinnego łowcę. Miś krytycznie ocenił swój przyszły posiłek starczymi oczami, mruknął dla dodania sobie odwagi i ruszył  z zaskakującą prędkością po lunch chodzący na dwóch nogach.

Myśląca przekąska poczuła dreszcz idący przez całe plecy. Kiedy przechyliła głowę zobaczyła rozpędzone bure cielsko, które niezaprzeczalnie biegło w jego stronę. Głodne i pełne wściekłości spojrzenie utwierdziło łowcę  w przekonaniu, że to on ma być posiłkiem. Kontrolę przejęł teraz pierwotny instynkt przetrwania.
  Nie myślał....
Biegł.
  Co sił w chudych nogach. 

Lawirował między drzewami aby zgubić rozpędzone zwierzę, jednak niedźwiedź pomimo swojej masy biegł wytrwale i nieustannie skracał dystans. Spanikowany sztyleciarz padł na ziemię i udawał martwego. Nie wiedział dlaczego tak postąpił. Wiedział że to jego ostateczny trik aby uniknąć roli papu.

Bure monstrum pochyliło się i obwąchało leżącego człowieka. Dla ofiary ta sytuacja była mało komfortowa, zwłaszcza że każdy pomruk niedźwiedzia brzmiał jak „mniam mniam”. Many ubywało z każdą sekundą.

Stary zwierz popatrzył na leżącego Ktosia, mruknął z dezaprobatą i starał sobie przypomnieć dlaczego go gonił. Z czasem pamięć krótkotrwała się wyczyściła i miś nie wiedział po co nachyla się nad nieżywym ciałem.
'Co będę stał jak jakiś suseł tutaj. Pójdę lepiej do wilka i ugryzę sierściucha w ogon. To będzie ubaw' pomyślał stetryczały postrach lasu i tak też zrobił.

Niedoszły Lunch odczekał, aż  odgłos kroków ucichnie i rześko zerwał się z ziemi, wychwalając cały panteon bogów.

Głodny, pokąsany, podrapany ale uśmiechnięty wrócił, tą samą drogą na obrzeża lasu. Słońce miało się chować za horyzont, cienie się wydłużyły, a schronienie na noc w tym momencie wydawało się być luksusem. Sponiewierany wędrowiec, który nie wiadomo jak znalazł się w nowy świecie, dostrzegł łunę światła.
Siły witalne powróciły do żył z każdym kolejnym uderzeniem serca. Idąc w jej kierunku czuł niepokój, ale i ciekawość związaną z nieznanym.

Kiedy wszedł na pagórek okazało się że światło pochodzi od kilkunastu ognisk rozpalonych przed bramą miejską. Wrota zamknięto na noc, a postacie między ogniskami miały szerokie, muskularne ramiona. Śpiewały najwidoczniej pieśn,i bo do uszu wędrowca dochodziły pomruki i dźwięki bębnów.
Z oddali w nocy trudno było rozróżnić kolor skóry muzykantów... ale młodzieńcowi zdawali się jasnozieloni.

'Azjaci… żółci,  Murzyni… czarni, Europejczycy… biali' myślał intensywnie. Nie potrafił przypomnieć sobie ludzi o zielonym odcieniu skóry. Nauczony przygodą z niedźwiedziem postanowił nie wystawiać swojej zdolności bezszelestnego chodzenia na kolejną próbę.

Noc była ciepła i sucha, więc nożownik umościł sobie posłanie z liści i traw, plecak podsunął pod głowę i wygodnie ułożył się do snu. ‘Ciekawe co przyniesie jutrzejszy dzień w nowym mieście’ pomyślał i przymknął oczy.





Meyko



Tragedia  w środku miasta


Około godziny 17.20 w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach pod kolami TIR-a zginęła siedmioletnia dziewczynka.
Według naocznych świadków dziecko nagle zostało zaatakowane przez psa, który wyrwał się właścicielowi. Dziewczynka w panice wbiegła na ruchliwa ulice, gdzie została potracona przez nadjeżdżający samochód ciężarowy. Na miejscu zginał również agresywny  pies, który ….


Widok był makabryczny. Nadinspektor widział już rożne wypadki, ale zawsze czul się nieswojo, gdy chodziło o tych najbardziej bezbronnych uczestników ruchu drogowego – dzieci . Może dlatego trzęsły mu się ręce, gdy kazał zabezpieczającym miejsce wypadku policjantom usunąć zgromadzonych gapiów. Zbliżał się powoli do maski ciężarówki. Przednia szyba, była cala we krwi, ale tym się nie przejmował. Wprawne oko szybko rozpoznało, ze przyczyną były niezapięte pasy kierowcy. Nie jechał zbyt szybko. Ale wystarczająco by przy uderzeniu w ścianę budynku rozbić głową przednia szybę. Oraz pozabijać to, co stanęło na drodze auta.
Pod kołem zauważył dziecięcy zielony, bucik oraz napoczętą paczkę cukierków. Czul, jak robi mu się gorąco i słabo na przemian. Ktoś przecież musiał dokonać oględzin miejsca wypadku.
-    Piotrowski, ty zabierz tych durnych pismaków stąd – krzyknął w kierunku wyrosłego funkcjonariusza stojącego obok – Już widzę te ich bzdury, jakie jutro ukażą się w gazetach!
Z psa, który był najwyraźniej sprawca całego zdarzenia nie zostało zbyt wiele. Kierowca widząc dziecko na drodze wpierw usiłował je ominąć. Później jednak by uniknąć czołowego zdarzenia z autem jadącym z naprzeciwka odbił gwałtownie kierownicą i zgodnie z relacja świadków uderzył w mur budynku zabierając z tego świata i psa i dziewczynkę. Jak w tandetnym amerykańskim filmie biały mur aż nazbyt wyraźnie podkreślał czerwony kolor. Z maski samochodu ciągle jeszcze coś się dymiło, gdy zaczął pochylać się nad chodnikiem. Takich uderzeń przeżyć nie można, ale sprawdzić musiał.
-    Piotrowski, k u r w a  rzesz twoja mać, do mnie. Gdzie ty tu widzisz ofiary śmiertelne?
-    Nie rozumiem panie nadinspektorze.
-    Co nie rozumiem, chodź tu.
-    Z relacji naocznych świadków wynika, ze …
-    -_-'o mnie obchodzi co wynika z ich relacji. Co widzisz?
-    Proszę sobie nie żartować panie nadinspektorze , strata małego dziecka będzie pewnie szokiem dla całej rodziny.
Policjant z większym stażem ściszył głos niemal do szeptu , złapał dryblasa za ucho jak uczniaka i przyciągnął jego głowę do rejestracji zabójczego auta.
-    Te flaki i krew, to kierowca oraz kundel – syczał prawie w furii nadinspektor – Tu niema żadnego dziecka rozumiesz? Nie ma, twoja zasmarkana mac, nie ma. Może wyparowało, może pojawił się Matrix i je uratował.
Ręce przestały mu się trząść, a na jego twarzy widać było wyraźną ulgę. 

                                                                **********

W sumie, ciężko powiedzieć czy odbyło się to w ostatniej chwili. Dla magów mających moc przemieszczania sie miedzy światami, oraz drobnej co prawda, ale zawsze, umiejętności modelowania czasem powyższe stwierdzenie mogłoby wydać się co najmniej dziwaczne. Ale i ona musiała się spieszyć. Latika na wszelki wypadek rzuciła na dziecko barierę ochronna, by ani rozwścieczony pies, ani tym bardziej pędząca kupa żelastwa nie zrobiły mu krzywdy. Owalna bariera nie złapała niestety torebki łakoci, ani zgubionego bucika. Zauważyła to w ostatniej „sekundzie“. Później została już tylko formalność otwarcia portalu i zabrania przez niego dziewczynki. W głowie układała sobie mowę usprawiedliwiająca swoje kolejne przeniesienie miedzy światami. Obrona niewinnych, najsłabszych, dbanie o równowagę światów ……..
-   Dbanie o równowagę światów – mówił z przekąsem niesamowicie wiekowy czarodziej – To dla Ciebie równowaga? Konwent magów, do którego należysz, którego zasad przysięgałaś przestrzegać wyraźnie mówi o wyjątkowości stosowania przenosin! Ja w całym swoim życiu dokonałem ich trzy razy. A ty w tym roku już pięć. Może od razu wybudujmy w świecie ludzi drzwi z karteczką, by każdy, komu dzieje się krzywda przeniósł się do nas?
-   Ona nie mogla umrzeć – starała się dać mu czas, by emocje opadły. Wiedziała, ze trzyma jej stronę, ale z racji swego stanowiska nic po sobie nie mógł dać poznać.
-   Mogla i światy istniały by dalej. Nie ona jedna I nie ostatnia.
-   Ale nie powinna.
-   Chcesz ustalać, kto powinien żyć, a kto umrzeć? Wielu, którzy żyją zasługują na śmierć, wielu tych którzy odeszli żyć powinno. Nie mianuj się panią życia i śmierci, Latiko.
Sprawczyni całego zamieszania siedziała w kucki na ciepłym dywanie w rogu komnaty, oświetlonej płomieniami buzującymi w kominku. Nadmiar wrażeń, te wszystkie błyski, kule ognia co nie parzą ciocia Latkia, która zabrała ja do czarodziejskiego zamku I ten z długą broda, sprawiły, ze powoli opadała z sil. W mało książęcy sposób głośno ziewnęła trąc piąstkami duże zielone oczy.
-   Ciociu, a ciocia chce dropsa? – dziewczynka wyciągnęła z kieszonki małe zawiniątko w kierunku czarodziejki.
-   Ależ naturalnie, z mila chęcią – Latika pospiesznie podeszła do swej malej rozmówczyni wzrokiem prosząc maga by nic nie mówił.
Dziewczynka wstała I zaczęła przeszukiwać dalsze kieszonki swego kubraczka, co chwilkę marszcząc czoło wyrażając swa dezaprobatę.
-   Coś cię niepokoi, gościu – spytał mag, by nie wyjść na gbura. Wyraźnie było słychać, ze nie bardzo wie, w jaki sposób ma się zwracać do dziecka.
-   Pokoi mnie – padła szybka odpowiedz – Szukam dropsa dla wujka z broda. Ale chyba się skończyły.
-   Myślę, ze „wujek“ nie będzie bardzo zły z tego powodu. Powiedz nam jak masz na imię? – zaczęła Latika dobierając jak najłagodniejsze tony w swym glosie , na jakie ja było stać.
-   Jestem Marta.
-   Ależ to nie słychane! – zaczął wykrzykiwać mag – Nic jej nie powiedziałaś? Z takim imieniem nie może żyć w naszym świecie. Od razu wszyscy ja rozpoznają.
Speszona podniesionym głosem dziewczynka ociekła w kat komnaty, próbując się ukryć, za stojąca tam skrzynia.
-   Nie strasz jej! Jak możesz?! Pomysł o tym, co ona przeszła.
Latika ruchem dłoni utworzyła jasny, delikatny płomień wiszący w powietrzu I pchnęła go w kierunku chowającej się. Powoli sama ruszyła w jej kierunku.
-   Już dobrze. Wujek, znaczy się mag Archibald, nie chciał na Ciebie krzyczeć. Powiedz, nam tylko jak nazywa się twoja rodzina.
Buzia zamknięta w ciup, podciągnięte kolana pod brodę wyraźnie sygnalizowały wysoki stopień obrażenia się oraz brak chęci odpowiadania na głupie pytania. W tym czasie Latika, osiadła tuz obok dziecka tak, ze poły jej sukni dotykały stopek malej. Pogłaskała ja po głowie i szepnęła.
-   Nie chcesz by wujek Archibald usłyszał?
Ruch brody z lewej na prawa był wyjaśnieniem, ze nie.
-   Ale mi na ucho powiesz, jak wyczaruje drugi płomyczek?
Wpierw badawcze spojrzenie powędrowało ku płomykowi wirującemu ładnie w powietrzu, a następnie broda powoli poruszyła się w gore i w dol. Latika szybko powołał do życia kolejna kolorowa kuleczkę i zbliżyła ucho do ust dziecka. Krótki szept i czarodziejka poznała tajemnice nazwiska przybysza ze świata ludzi.
-   Bo widzisz, tu sie nikt na tak ślicznych imionach oraz nazwisku rodowym jak Twoje nie zna. Nawet by nie umieli go wypowiedzieć. Dlatego, co byś powiedziała na takie prawdziwe, jak dla księżniczki? Bo jesteś przecież księżniczka, prawda?
Zielone oczka wyczekująco patrzyły na magiczkę, jakby podejrzewając podstęp.
-   Zrobimy tak. Weźmiemy pierwsza literkę Twego bardzo mi się podobającego imienia, I dodamy coś, co tak bardzo przypomina Twoje nazwisko. Co Ty na to?
Dalszy brak odpowiedzi. Tylko delikatny ruch głowa odsłaniający ucho. Tym razem szeptana wiadomości wypowiedziała Latika.
-   Hmm, Meeeykoo, Meyko – powtarzała cichutko, jakby oswajając się z brzmieniem nowego imienia.
-   Wujku magu, jestem Meyko. Ciocia Latika powiedziała, żebyś się nie denerwował, bo odda Ci swojego dropsa. A czy u was na pewno będę księżniczka?
Archibald nie wiedział już co powiedzieć i może właśnie dlatego wybrał drogę telepatycznej rozmowy.
-   Latika, czy ta … Meyko może nie nazywać mnie “wujcio”? Przynajmniej nie w obecności innych osób. Sama rozumiesz, ze osoba na moim stanowisku …
-   Dobrze wujciu – padła głośna i natychmiastowa odpowiedz dziecka.

                                                                ******
Mijały dni. Meyko poznawała coraz to lepiej zamek Archibalda, do którego przeniosła ja Latika. O wypadku, przeniesieniu, oraz jej dawnym świecie nie wspominała słowem, a oni taktownie nie pytali. Zdawała się jakby żyć w nieświadomości tego skąd pochodziła i gdzie się znajdowała. Czasami tylko nagle cichła, siadała w jakimś odosobnionym miejscu i patrzyła gdzieś przed siebie.
Duża skrzynie pełna dziwnych pergaminów odkryła w gabinecie Archibalda po śniadaniu piątego dnia pobytu na zamku. Nigdy nie widziała podobnych znaczków, ale domyślała się, iż są to litery nieznanego jej alfabetu. W myślach nazwala je sobie „ściereczkami“, bo były bardzo mile w dotyku. Ponadto idealnie nadawały się do polerowania starych zbiorów wujka Archibalda. No I dziwnym trafem duża ich ilość mieściła się w licznych kieszonkach jej kubraczka. A w związku z tym, ze para magów znów godzinami debatowała nad tematami, które nie do końca ja interesowały, postanowiła coś dla wujka zrobić. Stara, zakurzona tarcza wisiała w jednym z korytarzy. Namalowana na niej głowa demona, jakoś jej nie przestraszyła. Po krótkich poszukiwaniach uzbrojona w krzesło oraz szczotkę rozpoczęła ściąganie tarczy. Dopiero za trzecia próba udało się jej tarczę zdjąć, a właściwie zrzucić ze ściany.
-   No wujcio kurzy to ścierać nie umie – powiedziała na głos. Zabrała się do pracy. Mila dla niej niespodzianka okazały się dodatkowe umiejętności „ściereczek“. Te z jej świata zawsze trzeba było prac, ewentualnie wyrzucać do śmieci. Te gdy się solidnie przyłożyła do pracy, po jakimś czasie rozpływały się w powietrzu. A tarcza lśniła coraz to ładniej bez użycia płynu do mycia.
Zadowolona z efektu swojej pracy ruszyła w kierunku komnaty kominkowej, gdzie spodziewała się spotkać Latike I Archibalda. Oboje zarejestrowali jej pojawienie się bez przerywania dyskusji miedzy sobą, wiec Meyko zajęła się dokładniejszym oglądaniem komnaty.

« Ostatnia zmiana: Wrzesień 03, 2010, 03:50:36 pm wysłana przez Łasic »
"Wywieś flagę i zobacz kto salutuje"


  • Wiadomości: 703

  • Pochwał: 6

Odp: Co by było gdyby...
« Odpowiedź #1 dnia: Wrzesień 03, 2010, 03:55:09 pm »
W czasie jednej ze swoich rozkmin wyobraziłem sobie co by się stało, gdybym pewnego poranka otworzył oczy i zamiast przytulnego łóżeczka i znajomego pokoju zobaczył las, nieznane miasto, góry lub pustynię...

Co by było gdyby zamiast ludźmi stalibysmy się elfami, krasnoludami, orkami w świecie Lineage

powinni zakazac dopalaczy :(


  • Wiadomości: 186

  • Pochwał: 5

Odp: Co by było gdyby...
« Odpowiedź #2 dnia: Wrzesień 03, 2010, 03:56:07 pm »
ja chce byc elfem i dostac blogoslawienstwo z reki evy
edit; i jeszcze przywolywac kucyki

゙(゚、 。 7 THEY SEE ME ROLLIN
 l、゙ ~ヽ
 じしf_, )ノ
THEY HATIN'


  • Wiadomości: 341

  • Pochwał: -2

Odp: Co by było gdyby...
« Odpowiedź #3 dnia: Wrzesień 03, 2010, 03:56:50 pm »
a nie chcesz buzi od ewy? bedziesz mogl nurkowac z aligatorami


Nie wiem jak teraz, ale kiedy startowałem pół roku temu na Lancerze
Myślę, że po ponad roku gry, śmiało jesteśmy gdzieś w top 10 constów
ze startujac na Lancerze na przelomie lutego/marca w 2010


  • *******
  • Wiadomości: 1722

  • Pochwał: 20

  • Oko Saurona patrzy!
Odp: Co by było gdyby...
« Odpowiedź #4 dnia: Wrzesień 03, 2010, 04:14:46 pm »
Co by było gdyby zamiast ludźmi stalibysmy się elfami, krasnoludami, orkami w świecie Lineage

to by nie było ludzi
[/quote]
Miesięcy bez L2: już nawet nie licze :(


  • Wiadomości: 7

  • Pochwał: 0

Odp: Co by było gdyby...
« Odpowiedź #5 dnia: Wrzesień 03, 2010, 04:43:28 pm »
Co by było gdyby zamiast ludźmi stalibysmy się elfami, krasnoludami, orkami w świecie Lineage
to by nie było ludzi

Genesiz, pragnę zwrócić twoją uwagę na trzy kolejne słowa ktore napisałem :)
Cytuj
Co by było gdyby zamiast ludźmi stalibysmy się elfami, krasnoludami, orkami w świecie Lineage
Bądź pozostali ludźmi...


Po przeczytaniu pierwszych 4 komentarzy pod opowiadaniem odnoszę wrażenie, że nikt nie przeczytał opowiadania.
Rozumiem że wydaje sie wam długie, więc przeczytajcie pierwszy kawałek. Jak się spodoba - idzcie dalej. Jak uznacie za nieciekawe, po prostu przestańcie czytać.
"Wywieś flagę i zobacz kto salutuje"


  • ********
  • Wiadomości: 3324

  • Pochwał: 14

  • Spam Slayer
Odp: Co by było gdyby...
« Odpowiedź #6 dnia: Wrzesień 03, 2010, 05:05:39 pm »
Exactly. A mi się udało przeczytać całe... Fajnie napisane. Pomysł trochę wtórny, ale i tak dobrze się czyta. Planujecie - ewentualnie, planujesz - zrobić z tego serię krótkich opowiadań, czy też to już koniec?

And the odd crowd packed all around
Is listening still
Nobly
Subtly

http://dragcave.net/user/Nathel


  • Wiadomości: 7

  • Pochwał: 0

Odp: Co by było gdyby...
« Odpowiedź #7 dnia: Wrzesień 03, 2010, 05:10:31 pm »
Opowiadanie  to be continued... :)

Na razie wena twórcza jest mocno nadszarpnieta i potrzebuje pare dni odpoczynku 8)

"Wywieś flagę i zobacz kto salutuje"


  • *******
  • Wiadomości: 3535

  • Pochwał: -666

  • Antropomorficzna personifikacja
Odp: Co by było gdyby...
« Odpowiedź #8 dnia: Wrzesień 03, 2010, 05:40:42 pm »
ja chce byc elfem i dostac blogoslawienstwo z reki evy
edit; i jeszcze przywolywac kucyki

Nie lepiej być orkiem wojownikiem i być Przez Wolę Stróża Bogiem?

/offtop off

Przyjemnie się czyta, aczkolwiek jest parę literówek

Cytuj
Bezskutecznie, uniemożliwił mu to wystający z drzewa .
nie napiszę co pomyślałem, że może wystawać :P


  • Wiadomości: 372

  • Pochwał: -1

Odp: Co by było gdyby...
« Odpowiedź #9 dnia: Wrzesień 03, 2010, 06:13:27 pm »
Przyjemnie sie czyta :)