heh moje postanowienie
- nie pic juz nigdy do zgona ( bo wtedy uciekaja najlepsze fragmenty zycia )
eee tam zgon najlepszy 
:D To uczucie jak się budzisz i nei wiesz gdzie jesteś bezcenne
To wrzuce wam znowu jedna z "historyjek" mojej barwnej przeszlosci.
W pobliskiej miejscowosci zyl sobie pewien pijaczyna, ktory mial cholernie upierdliwa ceche:
- po zmudnym napierd.zieleniu sie tanim winem wsiadal na rower i jezdzil po uliczkach tego miasteczka.
Nie raz, nie dwa zarzylo sie, ze spowodowal wypadek i z czasem stal sie plaga i powaznym trutniem - upierdliwie niebezpiecznym baranem.
Pewnego pieknego lata nad ranem, jadac "prawie nowym" transporterkiem na gielde samochodowa pod Warszawe,
zauwazylismy tego trutnia lezacego na swoim rowerze w rowie. Hmmm - zatrzymalismy sie, otworzylismy tylne drzwi,
delikatnie wpierniczylismy go do transportera (na szczescie - kabina byla oddzielona od "paki" - inaczej zagazowalibysmy sie prawdopodobnie) i pojechalismy dalej. Zblizajac sie do Wawy, cieszac sie z pieknego, cieplego poranka i podziwiajac wspanialy, jasny piasek podwarszawskich laskow postanowilismy zatrzymac sie na chwileczke "za potrzeba".
Po wyregulowaniu wewnetrznego cisnienia otworzylismy "pake" i wyladowalismy rower, a nastepnie "czesia" (tak go nazwijmy) i polozylismy go na rowerku - dokladnie tak, jak go znalezlismy.
Hmmmm - pan "czesio" do tej pory nie jezdzi rowerem "po winku".
Nie dziwie sie -
ten na prawde po obudzeniu nie wiedzial gdzie jest 
... i te kilka dni powrotu musialo mu dobrze zrobic
Gdybyscie uslyszeli jego wersje cudownej "teleportacji" popekalibyscie ze smiechu.
Jemu tez uciekly bardzo piekne fragmenty zycia
