Konkurs Literacki

Zaczęty przez Vigor, Marzec 13, 2008, 08:57:32 PM

Poprzedni wątek - Następny wątek

Który z podanych użytkowników powinien wygrac konkurs?

Ulv
6 (27.3%)
Onegar
6 (27.3%)
Meyko
10 (45.5%)
Antilus
0 (0%)

Głosów w sumie: 21

Vigor

Witam wszystkich użytkowników forum:

Mam zaszczyt wszem i wobec ogłosić konkurs literacki!

Ostatni tego typu konkurs odbył się dokładnie 22 Kwietnia 2007 roku. Wiec z Super Moderatorem Cubu$em podjęliśmy inicjatywne stworzenia takowego konkursu. Wiem że parę osób na tym forum umie napisać coś ,,dobrego" a jeśli nie nawet ,,powalającego an kolana" :D. Z pewnością na forum jest też paru wielbicieli fantasy, którzy z chęcią poczytają sobie takie opowiadania. najlepiej by napisane opowiadania wiązały się z światem L2 bądź były w nim osadzone :) Więc co tu dłużej mówił przejdę teraz do zasad :)


Zasady:
(wykorzystam trochę wcześniejszych zasad które ułożył Shaman aczkolwiek dołożę troszkę swoich)
1. Jak we wcześniejszych konkursach odbywających się już na forum- nie więcej niż 7,5 k znaków.
2. Styl dowolny.
3. Opowiadanie nie może zawiera wulgarnych zwrotów typu - Ku.., chu... itp.
4. W opowiadanich nie mogą by użyte obrażliwe treści kierowane w stotsunku któregoś z użytkowników forum.
5. W opowiadaniach nie mogą by użyte niki ludzi z forum np. ,,Vigor" , ,,Siena" itp. pokażcie własną inwencję wymyślcie sami imienia postaci :P 
6. Opowiadanie powinno się trzyma ogólnie przyjętych zasad Polskiej ortografii.
7. Doszliśmy z Cubu$sem do wniosku iż opowiadania powinny by umieszczone w postach i tak piszcie. Nie będzie miało znaczenia czy ktoś jest zwykłym unserem czy moderatorem wszyscy traktowani będą równo.
8. Jurorami w konkursie jesteście WY :D czyli opcja ankiety.
9. Wszelkie próby oszustwa czyli robieni nowych kont by uzyska lepszy wyniku ankiecie będą równe z usunięciem z konkursu opowiadani osoby, która tak postąpiła.
11. Wszelakie plagiaty będą jednoznaczne z (patrz punkt 9 ) jeśli będzie ktokolwiek miał takie przypuszczeni o plagiacie proszę zgłosić mi to na PW. 
10. Konkurs ma być głównie dobrą zabawą i tak to potraktujcie.


Data rozpoczęcie konkursu: 13 Marzec 2008
Data zakończenia konkursu: 3 Kwiecień 2008

W tym czasie proszę umieszcza opowiadania, następnie po 3 kwietnia zostanie rozpisana ankieta, która potrwa tydzień czyli do 10 Kwietnia. Wtedy zostanie ogłoszony ostateczny wynik.


Nagrody:
Ustalenia trwają najprawdopodobniej nowa ranga i wraz z kolorem ( oczywiście na forum). na bieżąco poinformuję ja albo Cubu$. Aczkolwiek piszcie opowiadania z myślą o dobrej zabawię nie o nagrodzie :D

Zapraszam gorąco do wzięcia udziału w konkursie. Myślę iż parę opowiadani wpłynie przynajmniej mam taką nadzieję :) Widziałem jakiś temat w offtopie co do opowiadań więc teraz macie okazję sprawdzi swoje siły w prawdziwym konkursie. Wszelkie pytani co do konkursu proszę kierować na moje PW. Nie robić sobie tu spamu wszelki spam bądź inne formy negatywnej działalności będą karane ujemną karmą(postaram się o to). Wszelkie próby manipulacji co do ankiet zgłaszać na moje PW.  I co to dużo mówi z racji że owy konkurs prowadzę nie wezmę w nim udziału chciał bym chciał :D Ok kończę już myślę iż napisałem wszytko jak należy zostaje życzyć tylko:

POWODZENIA!!!

Maślan

Mówisz w regulaminie o ortografii a sam gubisz litery :P

Cytat6. Opowiadanie powinno się trzyma ogólnie przyjętych zasad Polskiej ortografii.


heheh

Mati_888

11. Wszelakie plagiaty będą jednoznaczne z (patrz punkt 10 ) jeśli będzie ktokolwiek miał takie przypuszczeni o plagiacie proszę zgłosić mi to na PW. 

10. Konkurs ma być głównie dobrą zabawą i tak to potraktujcie.

a nie :

10. Konkurs ma być głównie dobrą zabawą i tak to potraktujcie.
11. Wszelakie plagiaty będą jednoznaczne z (patrz punkt 10 ) jeśli będzie ktokolwiek miał takie przypuszczeni o plagiacie proszę zgłosić mi to na PW. 


??
Abyss x3 :

Matiks - BH

Offline

Vigor

Cytat: Mati_888 w Marzec 13, 2008, 10:30:51 PM
11. Wszelakie plagiaty będą jednoznaczne z (patrz punkt 10 ) jeśli będzie ktokolwiek miał takie przypuszczeni o plagiacie proszę zgłosić mi to na PW. 

10. Konkurs ma być głównie dobrą zabawą i tak to potraktujcie.

a nie :

10. Konkurs ma być głównie dobrą zabawą i tak to potraktujcie.
11. Wszelakie plagiaty będą jednoznaczne z (patrz punkt 10 ) jeśli będzie ktokolwiek miał takie przypuszczeni o plagiacie proszę zgłosić mi to na PW. 


??

nie o to chodzi chodzi o 9 ale już wszytko poprawione machnąłem się ;]

Ulv

"Troje to już tłok".

Słońce prażyło niemiłosiernie. Delikatny wietrzyk rozpędził nieliczne chmury. Pot lał się z czoła niczym górski wodospad. Sven, objuczony nie lada ekwipunkiem, podróżował do miasta. Jako czeladnik garbarza, dostarczyć miał dwa tuziny skór do miejscowego płatnerza. Poza pakunkiem od mistrza miał jedynie przy sobie bukłak z wodą, do którego wcale często zaglądał, oraz nóż myśliwski, z którym to nie lada był obeznany. Mila za milą, Sven, wysoki blondyn, przybliżał się do Rybników. Miasteczka słynącego tak naprawdę z handlu morskiego, a co za tym idzie rozległym eksportem ryb i innych cuchnących, morskich paskud w głąb kraju. Sven posiadał talizman terminatora, będący przedmiotem wiarygodności jego misji. Taka błyskotka umożliwiała mu szybkie przejście przez posterunki.
Po długim marszu, w oddali zamajaczyły pierwsze baszty. Docierając do posterunku, blondyn otarł czoło lnianą chustą i westchnął ciężko. Mimo szerokich barów, balast ciążył niemiłosiernie. Czeladnik przygotował swą przepustkę dochodząc do pierwszego miejskiego posterunku. Raz po raz próbował uchwycić wzrokiem jakąś postać, ale ze zdziwieniem stwierdził, że wokoło jest całkiem pusto, nie licząc śpiewających ptaków i wrednych, kąsających much. Sven zdjął bagaż z pleców i zaklął szpetnie...

*

Lekki wietrzyk nie niósł wytchnienia dla oblanego potem ciała. Zwiewna tunika lepiła się do skóry uwydatniając małe, aczkolwiek jędrne i zgrabne piersi, niechronione stanikiem, oraz płaski, umięśniony brzuch należące do niskiej szatynki o opalowych oczach. Podróżniczka nie miała przy sobie nic, prócz skórzanej sakiewki przy pasie. Brak balastu znacznie ułatwiał podróż. Dziewoja zmierzała do najbliższego miasta, którym okazały się Rybniki. Wypytując o drogę powoli, acz sukcesywnie zbliżała się do celu. Po godziny połowie od ostatniego przetarcia spoconego czoła wierzchem dłoni, kobieta dotarła pod posterunek. Na miejscu zastała jedynie tajemniczego blondyna...

*

Rudy wędrowiec maszerował lasem, gdzie promienie słoneczne nie sięgały ściółki, zatrzymując się na koronach drzew. Nynie druid, wsparty na kosturze, chociaż wiek nie tęgi, odziany zgniłozieloną szatą, wespół z naturą zmierzał do rybackiego miasteczka, którego to nazwy zapomniał, ale z celem klarownym. W mieścinie zabawiał tymczasem pewien znachor, znajomy Pavela - druida. W celu wiadomym tylko samemu sobie, Pavel potrzebował spotkać się ze znachorem. Druidzka osada była wcale blisko miasteczka toteż droga doń zajęła niewiele czasu...

*

- Oho, kolejny. – rzekła nieznajoma. – Może ty będziesz wiedział jak przejść przez posterunek?
Pavel ogarnął wzrokiem teren przy baszcie strażniczej i zagadnął:
- Więc nie wpuszczają?
- Ano. – przytaknął blond-włosy osiłek.
- Tak więc przyjdzie nam poczekać, czyż nie? – zagaił rozmowę druid.
- Spieszy mi się. – odrzekła kobieta wyraźnie dezaprobująca usilną konwersację.
Sven popatrzył na kobietę i na mężczyznę, znajdując u tego drugiego przyjazne spojrzenie, po czym dopowiedział niskim głosem:
- Myślę, że nie tylko tobie panienko. Ale cóż poczniemy? Strażników nie ma, pewnikiem opili się i przyjdzie nam czekać na zmianę warty.
- Pijaki! Mnie się spieszy! – wrzasnęła kobieta.
I jak gdyby na zawołanie, otworzyły się drzwi baszty. Wybiegło z niej dwóch zaaferowanych osiłków w mundurach i kolczugach, niechybnie strażników. Palące słońce i brak wiatru wcale nie ostudzały zapału mężczyzn. Jeden goniący drugiego w tempie zająca, co rusz wykrzykujący obelżywe słowa, których powstydziłby się niejeden zbir.
Zmieszani widzowie oczekujący na wejście do miasteczka stanęli jak wryci i obserwowali kolejne wydarzenia jakimi był upadek ściganego i konkluzja:
- Pieprzony -_-'ku, oddawaj!
- Niech mnie szlag jasny na miejscu trafi, niźli miałbym oddać!
Przygwożdżony do ziemi nie doczekał się riposty. A wszystko działo się w iście szybkim czasie. Ten co ścigał, domagający się zwrotu czegoś sięgnął za pazuchę. Trójka nowoprzybyłych uchwyciła wzrokiem refleks słoneczny, odbijający się od klingi sztyletu, błyskawicznie odnajdującego drogę do trzewi strażnika, będącego w posiadaniu czegoś, czego za nic w świecie nie chciał oddać.
- I szlag cię trafił, sukinkocie. – wysapał tęższy z dwojga bijących się, paprając we krwi ręce po same łokcie, podczas wyciągania sztyletu z brzucha, do niedawna towarzysza. Podnosząc się, zobaczył trójkę nieznajomych, przyglądających się całemu zajściu.
- Jasna cholera! – zdołał krzyknąć strażnik, po czym zrzucił swój hełm i mundur i zbiegł w pobliską kępę drzew.
Oniemiali świadkowie zdarzenia niczego nie pojmowali. Dopiero po chwili odezwała się dziewczyna:
- Do stu diabłów! Co to było?!
Sven stał osłupiały. Pavel, jako pierwszy z mężczyzn, odzyskał mowę:
- Pojęcia nie mam... niechaj mi czerep ochłonie. Chodźmy do miasta zgłosić wszystko, cośmy widzieli.
- Czekaj. – odezwał się w końcu Sven. – Oni bili się o coś, słyszeliście?
Reszta przytaknęła.
- Nie widziałem, żeby ten większy zabierał coś z ciała po zabiciu.
Kobieta popatrzyła wymownie na blondyna po czym rzuciła się w stronę zwłok.
- Hola, hola przyjaciółko. Nie tak prędko. – powstrzymał ją druid, po czym podszedł do niej, wziął pod rękę, jak lubą, i oboje podeszli do ciała strażnika.
Leśny pierdoła, gdybym tylko mogła użyć magii, pomyślała kobieta, posłusznie dając się prowadzić przez mężczyznę w zielonej tunice. Ten wypuścił ją spod ramienia przy zwłokach i sam przyklęknął. Sven szedł tuż za nimi.
- Radze się pospieszyć przy oględzinach. – napomknął blondyn.
- Ciii. – uciszyła go kobieta, chcąc skupić się na ciele truposza.
Rekonesans zwłok nie trwał długo. Czynności przy zwłokach przerwało wpierw skrzypnięcie starych zawiasów bramy i krzyki:
- Mordercy!
Trzy głowy znajdujące się przy martwym strażniku obróciły się w stronę baszty, z której wybiegł kolejny stróż prawa. Podbiegłszy do kobiety usiłował ją spętać krzycząc coś o aresztowaniu. Druid spokojnie wyjaśniał, co zaszło, lecz sytuacja była naprawdę niezręczna. Bezradna dziewczyna szarpała się z całych sił. Pavel drogą dyplomacji daleko nie zaszedł. Sven skoczył ku strażnikowi i łupnął go pięścią w nos. Krew trysła na twarz pazernej kobiety. Strażnik zatoczył się chwytając za twarz i upadł na plecy. Nikt teraz nie zwracał uwagi na grzejące słońce, upał i ćwierkające szpaki. Pragnienie było niesamowite. Co z tego, skoro nikt się nim natenczas nie przejmował. Z bramy wyleciało dwóch następnych krzykaczy:
- Mordercy! Łapać! Gore!
- Ładny pasztet.  – parsknął cynicznie Sven po czym wziął kobietę za rękę i pociągnął ją za sobą uciekając za strażnikiem-mordercą. Druid, podążył za dwojgiem, nie mając co prawda innego wyjścia. Chociaż jego sumienie i uczciwość bardzo na tym ucierpiały. Skacząc w gęstwinę wysokich krzaków i karłowatych drzew, przypadkowa kompania spadła na ubitą ściółkę, lądując na czterech literach, głęboko w jarze, gdzie promienie słoneczne nie dochodziły, ukryte za półką skalną.
Każdy teraz sapał, pluł i wycierał spoconą twarz ubraniem.
- A niech to szlag jasny trafi! Wpakowaliśmy się w jakieś łajno po pas. Nynie nas obława ubije zaczym zdołamy wyjaśnić wszystko. – narzekała dziewoja.
- Spokojnie, sprawiedliwość winna być po naszej stronie. – zapewniał leśny wędrowiec.
- -_-'o prawda, za przeproszeniem. – wtrącił blondyn. – Oni już widzieli swoje. Zastanówmy się co robić.
- Na imię mi Milu. – przedstawiła się niewiasta. – Jestem kapłanką Vinelle. Bogini wiatrów. A Wy?
- Sven. Garbarz.
- Na imię mi Pavel. – kojąco powiedział druid. – żyję z przyrodą za pan brat.
- Druid?
- Tak nas zwą.
Chwila milczenia. Wyciszenie duszy. Koncentracja.
- Tak więc chcąc nie chcąc zostaliśmy złączeni losem choć na moment. – westchnął Sven i kontynuował:
- Sytuacja jest beznadziejna, wiem. Nie chcę koloryzować. Te miejskie głupki prędzej nas naszpikują bełtami, niźli dadzą wyjaśnić o co chodzi. Zapewne fakt, że jeden z ich przyjaciół zniknął, nie będzie zastanawiający. A to my robimy za kozła ofiarnego.
Lekki wiatr napływający z jaru przyniósł orzeźwienie. Chwila świeżości dla każdego z towarzyszy niedoli.
- A więc przymierze. Aby pomóc sobie i wybrnąć z kłopotów. – zaoferowała dama.
- Przymierze.
- Przymierze, albowiem we trójkę raźniej. – mędrkował Pavel. 
Kompania wstała z ociąganiem i ruszyła dnem jaru.
Sven rozejrzał się po dolince. Omiótł wzrokiem kupy liści, które dopiero co pospadały z drzew i zaproponował:
- Może poszukamy tej łajzy, co nas w to wpakował?
Druid się obejrzał;
- Masz na myśli tego strażnika?
- Mhm.
- Czemu nie, coś robić musimy. – odpowiedziała Milu za druida, nadbiegając z tyłu.
Drużyna szła lasem, rozglądając się we wszystkie strony. Każdy przypatrywał się nie tylko otoczeniu, ale i sobie nawzajem. Mężczyźni wyczuwali aurę niepewności wibrującą wokół kobiety. Cnota Pavela, jaką jest spokój, udzielała się wszystkim, toteż Sven nie czuł dużego zaniepokojenia obecnością dziewoi. Sama Milu w małej części zwracała uwagę na mężczyzn. Co nie znaczy, że nie okazywała im zainteresowania. Pytała rzadko, ale o rzeczy istotne i zajmujące dużo czasu na odpowiedź Svenowi lub Pavelovi. Słońce nikło za horyzontem. Ustalenia drużyny były następujące: Rozbić obóz, przespać się, rano posilić i podjąć dalsze próby odnalezienia strażnika-zbiega. Pierwszą cześć planu, Sven i Pavel wykonali wzorowo. Zaś w drugiej i trzeciej mistrzynią była Milu. Cała trójka Spałą na skórach użyczonych przez Svena. Druid rano podał suszone mięso i zaparzył bulion z ziół. Krzepiący posiłek dodał nadziei na lepszy dzien. Według obliczeń Pavela, zapasy pozwoliły na spędzenie trzech nocy poza cywilizacją.

*

Cały dzień został poświęcony poszukiwaniom. Jak do tej pory bezowocnym.
Dopiero rozbijając obóz w jednej z wielu kotlinek, Druid natrafił na coś niezwykle interesującego:
- Drużyno! Pospieszcie się! To was zadziwi! – krzyczał Pavel do reszty, która została z tyłu.
Sven zmierzył niepewnym wzrokiem Milu, która już biegła do druida.
Gdy dwójka podeszła do znaleziska Pavela, ten oznajmił:
- Koszula. Niebieska koszula z wyszytym herbem miasta.
- Rybników. – dopowiedział Sven.
- W rzeczy samej. Ekhm. – chrząknął druid.
- No, to znaczy, że był tu.
Pavel pokiwał głową.
- Był i daleko nie zaszedł. Prześpimy się a nazajutrz z nadzieją ruszymy po sprawiedliwość.
Grupa zaaprobowała decyzję kompana.
Kiedy mrok zasnuł niebo i jeno gwiazdy oświetliły las, Milu zrobiła się niespokojna. Popatrzyła ze strachem na Svena i z litością na Pavela. Sven uchwycił spojrzenie.
Czego ta wiedźma chce ode mnie, myślał. Kapłanka? I tak klęła? Coś mi tu brzydko pachnie, zaiste. Druid jest spokojny. Będę się trzymał jego.
- Jedzcie. – proponował Pavel dając plastry suszonej szynki kompanom.
Drużyna brała ochoczo. Sven dokładał do ognia, noc była chłodna. Kiedy przyszła pora snu, Svena rozbolał brzuch. Udał się na stronę i wrócił, ale bez ulgi. Milu zrobiła się senna. Sven już leżał. Pavel grzał się przy wesołych płomieniach, tańczących na suchych szczapach.
Przed zamknięciem powiek, Milu dostrzegła zmąconym wzrokiem ruch w głębi lasu.
- Tam... - wydusiła z siebie.
Sven nie wstał. Druid nie obrócił głowy. Jedynie powiedział:
- Tam?
- Kto idzie? – powiedziała głośniej Milu, a Sven zerwał się z posłania i na siedząco obserwował las. Po chwili i jemu zamajaczyła wysoka sylwetka w kniejach.
- Co się dzieje?
- Wszystko będzie dobrze. – uspokoił druid, nadal będąc spokojny.
Do ogniska podeszła wysoka sylwetka, mająca na sobie szatę kroju Pavela, lecz o czarno-brązowym zabarwieniu. Twarz była skryta pod kapturem. Sylwetka zwróciła się zduszonym głosem do druida:
- Masz?
Po chwili niepokoju Pavel rzekł:
- Ona ma.
Milu, zdenerwowana, krzyknęła:
- Co jest do cholery? Kto to jest? Co mam?
- Spokojnie. – uciszył ją głos nieznajomego.
- Kim ty jesteś do cholery? – krzyczała nadal.
- Spokojnie. - powtórzyła postać, wyciągając rękę w stronę niewiasty. – Ale aż żal takiego ciałka.
Milu zaniemówiła. Sven z otwartymi ustami przysłuchiwał się rozmowie, zapominając na chwilę o nieznośnym bólu trzewi.
- Dobrze drużyno. – wstał druid i oznajmił. – Po co umierać w niewiedzy.
Cisza.
Przekleństwo Milu.
Cisza.
- Zaaplikowałem wam w suszonym mięsie wolno, lecz boleśnie działającą truciznę. Kto by pomyślał, że trzewia silnego chłopa będą mniej odporne. Sven, twój żołądek właśnie się rozpuszcza. Ty, moja droga, skoro takaś twarda, to wiedz, że ból będzie większy. Do rzeczy.
Pozwolisz, Milu. – druid urwał, podszedł do kobiety i rozpiął jej tunikę. Dziewczyna nie protestowała. Pavel wyciągnął zza pasa onyksową figurkę. Cynicznie ukłonił się damie i wręczył posążek nieznajomemu w kapturze, po czym podjął wyjaśnianie:
- To Taran-tag. Magiczny posążek. Zacznę od początku. Mój mistrz. – wskazanie na sylwetkę. – zahipnotyzował strażnika, aby wykradł pewnemu znachorowi w mieście ową figurkę. Widzicie, to bardzo cenna rzecz. Da nam, nekromantom, niewyobrażalną siłę podczas najbliższego zaćmienia księżyca, ale to wam przyjdzie trudno pojąć a czasu coraz mniej. Drugiego strażnika zahipnotyzowałem ja. A bójka była upozorowana. Tylko tamci dwaj. Przeszkodzili mi. Miałem wziąć figurkę zaraz po morderstwie. Wy też byliście przeszkodą. No a teraz mała eksterminacja. Mój mistrz ma to, co chciał. Jak brzuch, Sven?
Blondyn zachłysnął się krwią. Wypluł niemal czarną posokę na skóry. Po chwili zwymiotował.
- Tak, niezwykle bolesne. – mówił dalej Pavel.
- Ty łajdaku, ty -_-'u, niech cię diabły porwą, niech cię piekło pochłonie!
- Ostrożnie mała. – druid-nekromanta przerwał serię przekleństw Milu. – Oszczędzaj siły. Zresztą, misja skończona, co, drużyno?
- Idź precz! Ugryź się w rzyć! – klęła kobieta.
- Podobasz mi się. Dlatego nie pozwolę ci cierpieć, jak temu tam. – powiedział stanowczo wskazując na Svena zwijającego się w agonii i sucho wymiotującego.
Pavel podszedł do Milu i mocno ją uderzył w twarz po czym zaszedł ją od tyłu i chwycił za głowę.
- Zaznaj mojego miłosierdzia. – rzucił, po czym energicznie przekręcił głowę pięknej Milu i pozbawił ją życia, skręcając kark.
Następnie podszedł do Svena i wymierzył mu solidnego kopniaka w twarz.
- Cios w brzuch mógłby cię zabić, a nie o to nam chodzi, prawda?
Sven zemdlał. Nie zniósł bólu.
Dwójka nekromantów splądrowała zwłoki Milu i nieprzytomnego Svena.
Drużyna się rozpadła. Ot tak. Chociaż tamta dwójka szczerze wierzyła w intencje druida.
Sven wyzionął ducha przed północą, nie cierpiał więcej. Nie ocucił się.
W nocy siedem po tym zdarzeniu, Rybniki i okolice odległe były świadkiem niecodziennych wydarzeń. Nieboskłon rozbłysnął fioletowym światłem. Księżyc, choć zaćmiony, zalśnił purpurą. Na szczęście reszcie kompanii druida nie przyszło być świadkiem tego, co się działo. A działy się straszne rzeczy.
Wkrótce świat ogarnął mrok.

Vigor

http://forum.gothic.phx.pl/showthread.php?t=17389

heh Ulv :D ale no mogłeś coś nowego napisać nie z innego forum wkładasz :P ale ok niech będzie bo fajnie napisane :P

Ulv

nie mam czasu na nowe ;] mam parę konkursow na forum gothica. a że nawet mi wyszło to wrzucam to.

Meyko

Czy jest mozliwosc przedluzenia czasu konkursu?

Gifs designed by Pr0nabol

"Co w tym zlego, ze niczego
Nie ukrywam, ze nie zbywam
Cie wzruszeniem ramionami
Ze nie umiem tepic za nic .."

"Cuda wykonywane od reki. Rzeczy niemozliwe z opoznieniem jednodniowym."

Vigor

Oczywiście jeśli tylko wpłyną jakieś pracę.

Polgara

Konkurs zostaje przedłużony do 30.04.2008

Udział w konkursie mogą też brać opowiadania z działu Offtopa po dokonaniu koniecznych poprawek tych opowiadaniach tj znaki interpunkcyjne, błędy ort oraz długość opoiadania

Nagrody:

Miejsce 1
Pochwała
Ranga "Literat" = grafitowe gwiazdki
Książka Prequel serii  "Koła Czasu" autor Robert Jordan tytuł książki "Nowa Wiosna"

Miejsce 2
Pochwała
Ranga "Literat" = grafitowe gwiazdki

Miejsce 3
Pochwała

Cralin

tutaj piszemy nasze opowiadania?

Soul

Tak. Tutaj zamieszczamy swoje opowiadania.
Prepare for unforeseen consequences...

Onegar

Łowca

Twarz starca, przeorana licznymi bruzdami i pokryta gęstą siecią zmarszczek, wyrażała ogromne oburzenie.

-Stworzyłem świat, kiedy byłem chłopcem – krzyczałem do kilkunastoletniej dziewczyny. – Miałem wtedy dwanaście lat i nie byłem nawet bogiem.

   -Nieprawda – zaprzeczyła się dziewczyna. – Gdy tworzyłam wszechświat tydzień temu, nie było pana jeszcze na świecie.

   Kiedy zbliżał się do nich, tłum ludzi -_-'ących się kłótni zafalował gwałtownie i rozstąpił przede mną niczym sezamowe wrota. ,,Łowca" – usłyszałem trwożny szept. ,,Łowca" – powtórzył głucho tłum. Dziewczyna nadal kłóciła się ze starcem, nawet mnie nie zauważyła. Starzec również był tak pochłonięty kłótnią, że nie spostrzegł grożącego mu niebezpieczeństwa.

   Wyjąłem miecz. Jego stalowy korpus błyszczał w świetle wschodzącego słońca. Tłum zamruczał, cofnął się. Bali się. W porządku lubię jak się boja.
   Z tej odległości nie mogłem spudłować dwa ciosy załatwiły sprawę. Po staruszku i dziewczynie pozostała garstka pyłu.

   -Dobra robota, kolego – Czyjaś ręka poklepała mnie przyjaźnie po ramieniu.
   -Przede mną stanął młody, rosły chłopak. Do koszuli miał przypięta niedbale gwiazdę łowcy.
   -Kogo rąbnąłeś? – Zapytał
   -Bogów.
   -Tak, ci zdarzają się najczęściej – westchnął. – Dawniej mnie bawili, teraz zaczynają mnie nudzić. Stuknąłem już dzisiaj dziesięciu.
   -Niezły połów. – Spojrzałem na chłopaka z uznaniem.
   -Trzeba pracować. – Odparł skromnie.
   -Szkoda tylko, że tak rzadko trafiają się prawdziwe oryginały. Ta monotonia zaczyna mnie denerwować.
   -Tak, bogowie są nudni – przyznałem.
   -Ale wczoraj trafiła mi się niezła sztuka.- Twarz chłopaka rozjaśniła się na moment. – Szła środkiem ulicy i wrzeszczała, że może to robić naraz z dziesięcioma mężczyznami. Była całkiem naga.
   -No i co?
   -Nic. – Chłopak wydał wargi. – To co zwykle. Potem ją stuknąłem. Niezła była.
   -A może to normalna? Może naprawdę mogła...
   -Coś ty? Zwariowałeś? Może cię rąbnąć – zażartował.
   Nie spodobał mi się ten dowcip. Spojrzałem nań spode łba.
   -Jak myślisz ilu ich jeszcze jest. Ilu jest tych cholernych wariatów?
   -Pół miasta – odparł beztrosko. –Jakieś pięćset, może sześćset tysięcy. Czasem choroby rozwijają się w ukryciu przez całe lata.
   -Tak, tak wiem – mruknąłem niechętnie.
   -Znałeś Jimmy-ego?- Zapytał nagle.
   -Jakiego Jmmy'ego?
   -McGregogra. Chodził w takiej białej cyklistówce. Miał złotą gwiazdę łowcy.
   -Nie. A bo co?
   -Stuknęli go...
   -Jak to? Łowce stuknęli?
   -Tak. Rąbnął faceta, który twierdził, że jest księciem Yorku. Potem okazało się, że to był prawdziwy Książe. Zrobił się szum i szef kazał zlikwidować Jimmy-ego. Szkoda, równy był z niego gość
   -Długo jesteś łowcą?
   -dwa lata. Na początku to nawet liczyłem sztuki, ale koło setki rachunek mi się zupełnie pomerdał, więc przestałem. Najgorsi są ci, którzy udają normalnych. Można się pomylić. W końcu ci normalni też często zachowują się jak wariaci. Czasem zdarzają się też samobójcy. Idzie taki środkiem ulicy i wrzeszczy, że Jest bogiem. Co mam robić? Rozwalam go. Co mi do tego, czy to wariat czy samobójca. Teraz, żeby popełnić samobójstwo nie trzeba skakać z 20pietra czy podcinać sobie żył. Wystarczy wyjść na ulicę i krzyknąć ,,Jestem Bogiem" i po kłopocie. Tych mi nie żal. Sami tego chcą. Dziewczyn mi szkoda. Parę dni temu podeszła do mnie cizia i mówi, że właśnie przyleciała z Europy na małe zakupy.
   - I co zrobiłeś?
   -Nic. To co zawsze. Przecież Europy nie ma już od dwudziestu lat. Zapalisz? – Podsuną mi pod nos paczkę Lexingtonów.
   Gdy zobaczyłem papierosy, zrobiło mi się niedobrze. Zacząłem wchodzić w trans. Nie mogłem się już opanować.
   -Nie lubię grać na mokrym korcie. Można się poślizgnąć i wpaść w otchłań nieskończoności.
   Chłopak zaniepokoił się.
   -Coś ty powiedział?
   -Jestem księżniczką persko! – Wykrzyknąłem radośnie.
   Byłem od niego o ułamek sekundy szybszy. Nie celowałem. Byłem dumny z siebie. Przecież zaledwie od kilku godzin jestem łowcą. Jeszcze wczoraj byłem bogiem, aż do momentu, gdy spotkałem tego gościa, który chciał mnie sprzątnąć. Naśmiewał się zemnie. Nie wiedział biedak, że umiem clenie rzucać nożem i że naprawdę jestem bogiem. Zabrałem mu gwiazdę łowcy i miecz. Teraz jestem łowcą. Zabijam konkurencyjnych bogów. Czasami wydaje mi się, że jestem księżniczka perską, ale nikomu o tym nie mówię. Wolę być łowcą. Tak jest bezpieczniej.

Meyko

To miało być zupełnie inaczej. Przecież wyruszali na takie wyprawy setki razy, a to, że przeciwników było dwadzieścia razy więcej od nich, niczego nie zmienia. Wszystko poszło zupełnie źle. Wpierw te jego proroctwa co do ładnej pogody. Fakt, że jest jednym z najlepszych medyków w królestwie w końcu nie świadczy o tym, że wie kiedy będzie lało.
- Dziś będzie piękna pogoda, więc wyruszamy rankiem do katakumb w okolicy wioski Ciemnych Elfów - stwierdził jak zwykle pewny siebie mag w białej tunice. Co prawda wiedziała, że te jego zielone oczy często się mylą, ale ... zaufała mu.
- I co dla mnie przygotowujesz? Tłumy nieumarłych, pająki, jakieś inne paskudztwa? I gdzie tym razem? Ty jak zwykle trzymasz się z tyłu, a ja załatwiam brudną robotę? - spytała kpiąco. On jednak nie złapał przynęty, nie wdając się w utarczki słowne sprawdzał tylko swój ekwipunek i rzucił krótkie:
- Czy ja wyglądam na warlorda?
Nie, stanowczo na wojownika nie wyglądał, a sama doskonale wiedziała, ze tylko dzięki jego magicznemu wsparciu jest w stanie podołać tak wielkiej nawałnicy wrogów, jaka ich czekała. Utarczki słowne od dawna były nieodłączną częścią ich wypraw, wiec oboje sobie nic z nich nie robili.
Lach jak z cebra zaczęło od razu po wyjściu z teleportu przy Neutralnej Strefie. Udał, ze nie widzi jej kpiącego spojrzenia, a na pytanie czy nie ma w zestawie czarów czegoś od chlupiącej deszczówki w butach, stwierdził tylko, ze musi oszczędzać manę. Wraz ze zmiana pogody zaczęło jej doskwierać prawe kolano zwichnięte podczas pewnych nieudanych zawodów. Do tej pory nie lubi deszczu i ze śliską nawierzchnia nie lubi mieć do czynienia.
Wejście do podziemi nie nastręczyło jak zwykle żadnych kłopotów. Specjalnie wybrali taka porę dnia i takie miejsce, by nie spotykać innych łowców przygód. Może nie lubili dzielić się łupami, może nie przepadali za towarzystwem innych, a może ... lubili po prostu swoje.
Na początku wszystko przebiegało zgodnie z ich ułożonym planem i wróg ścielił się pokotem nie wyrządzając nikomu z nich krzywdy. Jak zwykle ryzykowali walcząc z większa ilością przeciwników, niż nakazywał by rozsadek, ale tak robili przecież zawsze. Zaczęło się od tego, ze mag na moment się zdekoncentrował i stając zbyt daleko nie był w stanie jej leczyć. Szybko naprawił swój błąd, ale ona poczuła ze słabnie.
- Nie zapominaj o mnie, dobrze? - rzuciła za siebie nie przerywając walki.
- Dobrze - padła odpowiedz i poczuła od razu nagły przypływ sił.
W tym jednak momencie ona popełniła błąd wpadając do dużej komnaty pełnej potworów wszelkiej maści. Zbyt pełnej nawet jak na ich zgrany zespól. Przez moment wydawało się, ze dadzą rade. Stojąc w rogu komnaty rozdawała szybko ciosy pchającym się do niej monstrom. Mag leczył rany zadawane przez mało inteligentne stwory w szybkim tempie i bezpiecznej odległości. Nagle jednak prawa noga pośliznęła się na błocku i poczuła potworny ból w zwichniętym kolanie.
- No to koniec chyba - pomyślała - Walka klęcząc na jednym kolanie nikomu jeszcze dobrych wyników nie przyniosła.
Na ten widok mieszkańcy podziemi zaryczeli z radości i rzucili się ze zdwojona energia na wojowniczkę. Wiedziała już, ze nie da im rady, a jednak postanowiła zabić ich jak najwięcej. Tak, by mag miał szanse ujść z życiem z tej przygody. Zastanawiała się z iloma przeciwnikami będzie umiał sobie dać rade. Z dwoma, możne z trzema jeśli tylko ma wystarczająca ilość magii. No i najważniejsze, czy uda mu się ja wskrzesić.
- Jasna cholera, jak ja nie lobie umierać - to były jej ostatnie słowa.

                                                                                             ***
Schemat jej dziwnych stanów był jej już znany z poprzednich śmierci. I nauczona poprzednimi doświadczeniami po prostu mówiła jak najmniej do osób, które spotykała. Nosiła dziwne ubranie, znajdowała się w osobliwych miejscach, otaczały ja sprzęty, których nigdy wcześniej w Giran lub nawet w Aden nie widziała. Nie wiadomo jednak skąd na ten krotki okres czasu wiedziała do czego służą.
Male kwadratowe pudełeczko wydało z siebie dziwny ćwiek, zasną ona wiedziała, ze gdy lekko naciśnie je w określonym miejscu i przyłoży do ucha, usłyszy głos jej służby. Tyle tylko, ze tu służba nazywana była ,,pracownikami".
- Pani kierownik, ja już naparstek nie wiem co z ta dostawa - mówiło do niej pudełeczko - Facet z hurtowni twierdzi, ze transport wyjechał z godzinę temu. Ja rozumiem, ze w Warszawie zdarzają się korki, ale zęby tyle czasu.
- Straszne, to wszystko przez te potwory,  no i teraz moja głowa  - zaczęła wyjaśniać, ale kobiecy głos z pudelka od razu jej przerwał.
- Dokładnie tak jak pani mówi, pani kierownik. To przecież nie do pomyślenia, by tyle czasu czekać na towar. A na ból głowy to ja zaraz coś pani przyniosę do biura.
Faktycznie po chwili drzwi jej komnaty (biura) się otworzyły i stanęła w nich właścicielka głosu z pudełeczka. W dłoni trzymała niewielki szklany pojemnik z jakimś płynem dziwnie buzującym w środku.
- Aspirynka - wyjaśniała rozpromieniona i dumna z siebie kobieta - To panią postawi na nogi. A swoja droga nie wygląda pani najlepiej i te bóle głowy to za często kochaniutka. Może by tak urlop się przydał, co?
Tak jak się spodziewała w trakcie picia podanego jej płynu kontury przedmiotów zaczęły się rozmywać, glosy docierały do niej przytłumione.
- NO, nareszcie. Ile można czekać w kocu na wskrzeszenie - pomyślała. Zanim została przeniesiona usłyszała jeszcze przestraszony głos:
- Pani kierownik, co pani? Pani nie mdleje mi tu, bo dzwonie na pogotowie. Pani kierownik!!!

                                                                                       ***
- No, nareszcie. Ile można czekać w końcu na wskrzeszenie - powiedziała cicho z wyrzutem do niego.
- Lepiej się nie ruszaj. Niezłe dostałaś tym razem. Boli głowa? - spytał.
- No jak zwykle, a co myślałeś, ze tym razem będzie inaczej. Powiedz mi lepiej czy będą blizny.
- No wiesz?!!! - prychnął na nią – Po moich wskrzeszeniach nigdy nie ma żadnych blizn. Będziesz nadal najładniejsza warlord w królestwie, bez obaw. Tylko na te dziwne bóle głowy nic nie mogę poradzić. Znowu miałaś te wizje?
- No niestety - pokiwała głowa - Wiesz one są takie realne i maja jakby kontynuacje, ze zastanawiam się czy aby ...
- Czy aby nie co? Sugerujesz istnienie innych światów? No weź się zastanów. Z tego co mi opisywałaś taki świat nie możne istnieć. Niby jak? Ogromne miasta większe niż Giran, Aden, Goddard razem wzięte? Niesamowite ilości ludzi, świat gdzie nie istnieją elfy i nikt nie umie używca magii? Lepiej nikomu nie opowiadaj o tym, bo tylko pomyślą sobie coś o tobie.
Miał w końcu racje. Jej teorie nie miały sensu. Została w końcu zabita ( nie po raz pierwszy), a potężna magia używana do wskrzeszania mogla mieć różne skutki uboczne nikomu do tej pory nie znane.
- Ale wiesz co, widzę , ze cie to strasznie gryzie. Obiecuje, ze przy najbliższej okazji odwiedzę gildie orków w Giran i spytam swego znajomego o nazwy miejsc, o jakich ciągle mówisz. Nikt nie podróżuje tyle po świecie, co orki. Jeśli takie miejsca w ogóle istnieją, to one na pewno murza o nich coś wiedzieć. To jak niby nazywa się to drugie miasto? Swa niby rezydencje masz w Warszawie tak? A to miasto nad morzem?
- Gdańsk chyba - odpowiedziała pocierając dłonią skrą.
- Jak głowa? Ciągle boli? Mocno dostałaś, ale proces regeneracji nieco potrwa. Ból minie za chwile. A swoja droga niezłe nam poszło. Z dzisiejszych łupów chyba będziemy mogli wreszcie coś kopic. Co powiesz na nowa bron dla ciebie?


Gifs designed by Pr0nabol

"Co w tym zlego, ze niczego
Nie ukrywam, ze nie zbywam
Cie wzruszeniem ramionami
Ze nie umiem tepic za nic .."

"Cuda wykonywane od reki. Rzeczy niemozliwe z opoznieniem jednodniowym."

Onegar

#14
Kiedyś to się w ogóle zakończy, bo chyba się przedłuża  :shock:


//--- A no tak przepraszam Vigor takie duże a widzisz nie zauważyłem, ale cos mało prac :(

Vigor

Konkurs zostaje przedłużony do 30.04.2008

czytaj parę postów wyżej...

Antilus

Mam pytanko... czy konkurs moglby zakonczyc sie jutro wieczorem? (mam na mysli pore 20/24) bo stracilem opowiadanie ktore na nie pisalem i proboje je jakos odzyskac :/
W oczekiwaniu na przyszłość :)

http://antilus.mybrute.com

Vigor

Nom dobra konkurs zakończy sie jutro o 24..

Antilus

Elf powoli podniósł się z krzesła. Idąc w stronę tarasu rozmyślał o niedawnej rozmowie z prorokiem. Przypomniał sobie słowa przepowiedni. ,,I oto nadejdzie ten dzierżący miecz bogów, którego nazwiemy Panem Ciemności". Zastanawiając się nad znaczeniem tych słów zasnął siedząc na kamiennej ławie.
   Kamienne wrota otworzyły się z hukiem. Wpadł przez nie człowiek, który odwracając się rzucił zaklęcie zamknięcia. Kamienie wróciły na swoje miejsce, a mag upadł na ziemię. Gdy odwrócił się na plecy jego twarz przyozdabiał szeroki uśmiech zwycięzcy. Po raz kolejny mu się udało. Umknął śmierci. Wtem spostrzegł że oparty o ścianę naprzeciwko stoi zakapturzony osobnik. Uśmiech zmienił się w spazm strachu. Niemożliwe, jest tylko jedno wejście do tej groty. A on jest właśnie zapieczętował! Podpierając się rękami o kamienie wstał i dopiero teraz było widać głębokie rany zadane niewątpliwie mieczem. Mag trzęsąc się ze strachu sięgnął do sakwy po składniki potrzebne do rzucenia zaklęcia. Nieznajomy nadal stał przy ścianie jednak teraz to on się uśmiechał. Człowiek zaciskając ręce na indegrencjach zamknął oczy i skupił wolę. Czując przepływ mocy otworzył oczy i wyciągnął ręce w stronę wroga. Postać stanęła w ogniu, dławiąc się płomieniem wydobywającym się z jego gardła nieprzyjaciel upadł i w spazmach wyzionął ducha. Widząc to mag osuwając się po ścianie usiadł zanosząc się histerycznym śmiechem. Zwłoki skończyły się palić i w grocie zapadła ciemność. Mężczyzna jednak usłyszał dźwięk podobny do syczenia węża. W mroku rozległ się szept : ,,Shan Runne". Mag poczuł jak cos przybija go do ściany groty. Dopiero teraz spostrzegł, że wróg którego spalił stoi przed nim i wpatruje się w niego czerwonymi oczami. ,,Sui Naramo" nad człowiekiem pojawił się ognik rozświetlający jaskinie. Był przytrzymany do ściany przez pale wbite w jego szatę. Dostrzegł także, że jego przeciwnik to elf, jednak jego ciało było czarne... W ręce czerwonookiego pojawił się miecz pokryty niebieskimi runami. Czarne ostrze weszło w ciało maga jak rozgrzany nóż w zimne masło zapieczętowując dusze w mieczu. Na zewnątrz zaczął padać deszcz.
   Elf zerwał się z ławki. Powoli uspokoił się i usiadł spowrotem. Zaczął się zastanawiać się czy nie wywołał tego snu przez lek związany z przepowiednia...
W oczekiwaniu na przyszłość :)

http://antilus.mybrute.com

Vigor

Dobra konkurs zamknięty. Zaraz rozpisze ankietę potrwa ona tydzień czyli do 7 Maja.

Soul

Naprawdę cieszę się, ze lubicie spamować. Koniec
Prepare for unforeseen consequences...


Vigor

Co the end koniec konkursu to był tydzień temu...a oficjalne wyniki to.
Miejsce pierwsze- Meyko
Miejsce drugie- Onegar/Ulv

Gratulujemy!! W sprawie nagród należy skontaktować się z Polgara.
Temat do zamknięcia.

Ulv

Szczerze gratuluję wszystkim uczestnikom.

Hermit

Tak sobie myślę  czy Meyko nie wygrała dlatego, że jest dziewczyną i modem. ^^
Stary Hermit farme miał. A czas sobie upływał i upływał.
=