Fabiene a gdzie sygna ?:/
Może ciut z innej beczki ale ja właśnie jedną psycholkę wywaliłem z domu. <wall of text ale warto przeczytać !>
Nie nie, nie moją piękną żonę
ale współlokatorkę. Przez 1,5 roku była jak anioł, zawsze skromna, cicha, rachunki płaciła natychmiastowo więc nie miałem z nią żadnych problemów. Nawet po wakacjach w nagrodę za to że opłaciła wszystkie rachunki (oczywiście nie za swoją kasę tylko wspólną) kupiłem jej Kolor Magii Terrego Pratcheta. Tydzień temu nawet sobie we 3 popiliśmy, pośmialiśmy, pożartowaliśmy. Niestety jak przyjechaliśmy z żoną po tygodniu na weekend do domu to zastaliśmy ją całkowicie odmienioną. Miała jakieś pretensje, zachowywała się arogancko i oznajmiła że do końca miesiąca się wyprowadzi bo nie może tak dalej mieszkać. Pytałem o co jej chodzi, niech powie to coś na to poradzimy. Ona na to "nie ważne, i tak się wyprowadzam". Później wieczorkiem sobie wypiliśmy dobre winko z żonką a ja dokończyłem butelkę więc się już nieźle "zrobiłem"
Położyłem się spać o 12 w nocy. A tu gdzieś o 2:30 wpada ona do nas do pokoju w szlafroku, zaświeca światło i mówi "tylko nie udawajcie że śpicie". Mówi żeby dać jej w końcu spokój i że naprawdę ona tego dalej nie zniesie. Ja zdębiałem, żonka się przestraszyła a ona sobie poszła do siebie. Nie chciałem nawet pytać o co jej biega bo jeszcze byłem pijany a do tego była późna pora i nie chciałem się kłócić żeby sąsiedzi w bloku nie dzwonili po straż. Na drugi dzień po prostu kazałem się jej wynosić do końca tygodnia. Mogłem od razu ale poszedłem jej na rękę żeby miała czas się zreorganizować. Niestety w nocy o 3 znów zrobiła "najazd", obudziła nas i zaczeła się kłócić i prosić żebyśmy przestali. Ja się porzadnie wkurwiłem i zacząłem ją jechać a ona że o wszystkim wie, że my w nocy nie śpimy tylko w nocy ją podsłuchujemy (ona nie ma nawet chłopaka więc naprawdę nie wiem co tam można było podsłuchiwać) i że ma podsłuch na telefonie i że słyszy jak my w nocy szepczemy o niej i się śmiejemy. Jak się w końcu położyła a my w nerwach nie mieliśmy już nawet siły gadać i ochoty do spania to ona cały czas jeszcze z pokoju do nas krzyczała "weźcie się w końcu zamknijcie" (gdy my nawet się nie poruszaliśmy). No po prostu obłęd. Dzisiaj zaraz po jej wyjściu zrobiliśmy jej szybkie pakowanie i wywaliliśmy jej rzeczy na klatkę schodową.
Ja wiem że to wygląda jak jakiś scenariusz "Dlaczego ja", "Trudnych spraw" czy innego mózgolasa ale naprawdę nic w tej historii nie dodałem. Sam byłem w szoku bo nigdy nie miałem styczności z osobą z takimi zaburzeniami. Tym bardziej że przez te 1,5 roku chwaliłem ją do znajomych na prawo i lewo bo naprawdę była przykładem dla wszystkich lokatorów. Mam teorię że przez to że ona praktycznie w ogóle nie spała, pochłaniała kawę za kawą (bardzo dużo się uczyła, studiuje na Akademii Medycznej) zaczęła mieć jakieś omamy słuchowe czy urojenia. Może coś też spartoliła na uczelni i nie wytrzymała psychicznie, albo po prostu nażarła się jakiegoś świństwa.
Więc rada na przyszłość dla wszystkich - uważajcie z kim mieszkacie w pokoju. Bo nawet najpokorniejsza osoba w której widzicie ostoję spokoju może kiedyś sfiksować albo mieć drugą twarz.